Usunięta treść Dodana treść
m Wycofano edycje użytkownika 199.231.84.54 (dyskusja). Autor przywróconej wersji to Beau.
Anulowanie wersji nr 187420 utworzonej przez PisioRSquared17 (dyskusja)
Linia 68:
 
OK, poprawione, autor wyszczególniony. [[Wikipedysta:Przemub|Przemub]] ([[Dyskusja wikipedysty:Przemub|dyskusja]]) 18:41, 28 gru 2011 (CET)
www.youtube.com/watch?v=pXMcNrxWEMY
Rzeźnia Narodów 2011, czyli Donald warchole TWoj rząd obalą psychole
RZEŹNIA NARODÓW 2011
 
Miłosław Bociański
== Odp. Import ==
 
Witam! Przepraszam, że odpowiedziałam dopiero dzisiaj (roztargnienie). Mam nadzieję, że zaaprobujesz mój plan na 2012. Pozdrawiam --[[Wikipedysta:Joanna Kośmider|Joanna Kośmider]] ([[Dyskusja wikipedysty:Joanna Kośmider|dyskusja]]) 08:46, 29 sty 2012 (CET)
 
: Serdecznie dziękuję :) --[[Wikipedysta:Joanna Kośmider|Joanna Kośmider]] ([[Dyskusja wikipedysty:Joanna Kośmider|dyskusja]]) 09:23, 29 sty 2012 (CET)
::Bardzo dziękuję za II ratę :) Pozdrawiam--[[Wikipedysta:Joanna Kośmider|Joanna Kośmider]] ([[Dyskusja wikipedysty:Joanna Kośmider|dyskusja]]) 19:30, 1 lut 2012 (CET)
 
:::I za trzecią jeszcze bardziej--[[Wikipedysta:Joanna Kośmider|Joanna Kośmider]] ([[Dyskusja wikipedysty:Joanna Kośmider|dyskusja]]) 20:48, 3 lut 2012 (CET)
 
RZEŹNIA NARODÓW
 
2011
 
 
 
 
RZeźnia Narodów 2011 1……..
 
Spisek treśći [to na co obecnie patrzysz] 2……….
 
 
Bajzel totalitarny 3………………………………………
 
 
W pogoni za uciekającym czasem - na wakacjach u pani Szpitalnej 9……………………………………
 
 
Fortyfikacje wielkiej Polski 42………………………….
 
 
Bonus 63…………………………………
 
 
 
 
 
 
 
 
BAJZEL TOTALITARNY
 
czyli kilka słow n/t skurwiałej bandy chuja. Tak najwłaściwiej można określić reżim otaczający nas.
 
 
W tym reportażu nie odnajdziecie nic pozytywnego na temat dzisiejszej neo PRL. Jestem taki stwierdzacz zgonu umarłego denata, c/d ktorego liczni żywią jeszcze iluzję, iż da się wyratować go. Jakby było PO co. POdupadająca ściana za wszelką cenę POdpierana całą masą otłuszczonego cielska komicznie wygląda. Tolerancja dla pedała zaniesiona na pałach; dziurawe autostrady remontowane malowaniem nawierzchnii; liberałowie forsujący cenzurę internetu czy konserwanty zabytków rozwalający te zabytki. Są jeszcze tacy, ktorzy punktują i obnażają całą tę tragifarsę chaosu; vszu i absurdu. NIektorzy twierdzą, iż to wymierający gatunek zaś ‘ludzkość’ musi ugruntować cały ten chaos aby wkroczyć w świetlaną erę ‘nowego; wspaniałego świata’. Lecz chaosu nie da się ugruntować, zaś jesteśmy tym silniejszymi czym oni są słabsi swym chaosem. To tak jak pozostałości po Atlantydzie od wysp Bouveta po Azory. A także t.zw. trojkąta bermudzkiego, często postrachu pogrążającego tamtejszych żeglarzy w odmęty oceanicznej głębiny. Dziś już udowodniono i odkryto, iż to wulkany wybijające z podwodnych grzbietów atlantyckich zwodzą żeglarzy na skały. Tak jak onegdaj pogrążyły w mrokach martwoty dawną zadowoloną ze siebie cywilizację Atlantydy w odwecie za spoczęcie jej na laurach.
 
Dziś także i my jesteśmy takim ukrytym wulkanem w odniesieniu do wypasionej, zgnuśniałej kasty neokomunistycznej. Czekajcie. Już my się o to postaramy. Już wam przypomnimy. Patrzcie jak będziecie za to pokutowali. Patrzcie. Patrzcie. Ale Polska, i szerzej cała cywilizacja łacińska potrzebuje takich wiosennych gromów przeczyszczających. Niczym starcza sraczka po przyjęciu czopków przeciwko starczej obstrukcji. Niby magnez odświeżający świadomość po ataku sklerozy. Niby wyrzyganie niestrawnej kolacji po wsadzeniu palca w przełyk. A nawet dwuch palcy. Inaczej będziemy stali tak ni przypiął ni przyłatał i dreptali w miejscu pod kierunkiem ministerstwa durnych kroków.
 
‘Najokrutniejszy miesiąc to kwiecień’ jak zrazu miał okazję zauważyć
 
Thomas Eliot.
 
TO JA, CYBERKACZYSTA
 
Jestem niezależnym śledczym badającym przyczyny y następstwa katastrofy smoleńskiej. W ogóle staram się ponadto dotrzeć do sedna tej sprawy a ci, ktorzy nie walczą o trafienie do sedna, niech się odpierdolą. I w ogole najlepiej niech wypierdalają zewsząd. BO się wypierdoli im w łeb.
 
Wracając do tematu, niezależnie co kto myśli na temat przyczyn katastrofy. Czy to ‘błąd pilota’ czy też normalna katastrofa czyli zamach. Te dwie pierwsze opcje coraz mniejsze mają ‘powodzenie’ ale nie o tym miało być a o następstwach. Przyczyny znakomicie albowiem powiem opisałem tu: http://www.bocian.ugu.pl/2011/02/14/zabic-prezydenta/ i tam: www.bocian.ugu.pl/2011/07/21/raport-niezaleznej-komicji-ws-katastrofy-smolenskiej/ Reakcje na Smoleńsk, wbrew całej tej zadekretowanej a kompletnie fałszywej żałobie, były rożne. Jedni autentycznie się martwili i rozpaczali; drudzy śmiali się przez łzy; trzeci łzawili poprzez śmiech a czwarci szczerze się radowali, no bo byli także i tacy. Niezależnie od wszystkiego, Smoleńsk i cała ta tragedia dowiodła, że kwiecień to autentycznie najokrutniejszy miesiąc. Ale też pomogły nam, bowiem nie ma tego złego, coby nie wyszło na dobre. Było to zawsze jakieś znaczne wydarzenie historyczne, ktore zyskało rangę i potęgę symbolu. I nie dało się obojętnie przejść wedleń. Unaoczniło jakie badziewie i kompletne dziadowstwo stanowi obecne sezonowe państewko neokomunistyczne, ten pokraczny bękarcik Magdalenkii i dyktatu lizbońskiego. Dziś żyjemy w ni psie ni wydrze. Znaleźliśmy się w jakimś klinczu. Falujący gniewem tłum faluje; z okien leje się woda. Lecz pierwsze strzały jeszcze nie padły. Reżim okupacyjny już totalnie wyalienował się z rzeczywistości, lecz jego wieloracy skądinąd przeciwnicy jeszcze obawiają się przekroczyć cienkiej linii czerwonej [nomen omen!!] i uczynić kroku decydującego. Obawiają się duchów i z tego względu trzęsą się jak galarety. Zachodnie imperia także stoją na krawędzi plajty, ale jeszcze nie uczyniły kroku na przod. Więc mogą jeszcze wiele namieszać w ramach t.zw. bratniej pomocy.
 
Lecz wszelkie ‘bezpieczniki’ blokujące wybuch rozsypią się niczym domek z kart, kiedy krach stanie na ich progach.
 
Zachodnie służby specjalne i niespecjalne wyznają wszakże dewizę ‘to skurwysyn, ale dobry skurwysyn bo nasz skurwysyn’ Zachod ma także tradycję długiego wspierania złodziejskich i skorumpowanych dyktatorów. CO widać także na przykładzie Polskii, gdzie ‘kaczyzm’ zagrażał ich interesom poprzez naruszenie wszechwładzy, sprzężonych często ze sobą, zachodnich i postkomunistycznych koncernów oraz dążenie do integracji krajów regionu Intermarum. A więc amerykańscy y niemieccy agenci wpływu dwukrotnie zastąpili go operetkowym reżimem Tuska – Komorowskiego [2oo7; 2o1O] pod płaszczykiem mobilizacji ‘sPOntanicznej opinii sPOłecznej’ w celu nadania jakowejś legitymizacji dla eliminacji rzekomo ‘nieobliczalnych’ elementów gry internacjonalnej pod zasłoną dymną t.zw. wolii ludu. Rzeczywistość taka była, iż potrzebowali likwidacji tych, ktorzy niepokorni są dla bilderbergowców; wolnych mularzy et.c. jaczejek iluminackiego ordynku świata.
 
PRL II jest najgorszym państwem na świecie jakie mogło powstać, pod każdym względem. TO państwo totalitarne na wzor sowiecki, gdyż na szeroką skalę stosuje takie metody, jak inwigilacje; skrytobojstwa; manipulacje mendialne; dławienie wolności wypowiedzi poprzez psychuszki i areszty. TO także państwo mafijne, ktorem zarządzają kryminaliści; oligarchowie i dawne tajne specsłużby. I to także państwo kolonialne; buforowe; marchia graniczna położona pomiędzy sferą wpływu Bruxeli i Moskwy. Namiestnicy tubylczy administrują tą operetką z nadania metropolii, zaś przeciwko własnym ‘obywatelom’, ktorzy są od ich dojenia. Warszawa to taka Moskwa zachodu.
 
Możemy prześledzić to na przykładzie zamieszek na Krakowskiem Przedmieściu ostatniego upalnego lata, gdy platfORMOwcy nazbyt POchopnie się czuli wsadzonymi do koryta na zawsze. Rozdmuchali więc awanturę z krzyżem specjalnie, aby odwrocić uwagę narodu od POdwyżkii POdatku VAT oraz honorowania komunistów maszerujących na Warszawę w 192O A.D. specjalnym monumentem pod Ossowem. W kwietniu ogłosili żałobę narodową, wprowadzoną a następnie sterowaną wyłącznie PO to by mogli tuszować śledztwo po katastrofie smoleńskiej. I wówczas jakoś nie przeszkadzał im krzyż ustawiony przed Ruską Budą vel Pałacem Prezydenckim. Dopiero w lipcu począł kłuć ich w ślepia i zorganizowali jego przenosiny, co koniecznie musieli rozgłosić na cały świat. Podczas gdy POdnosili POdatki, może z kilku osobom przyszło do głowy protestować pod paplamentem, a gdy wystawili w Ossowie pomnik krasnoarmiejcom, jakieś kilkanaście. Pijawki i złodzieje władający PRL II skutecznie odwracali uwagę ‘aferą krzyżową’ od własnego zafajdania mentalnego. No bo siłą rzeczy ci, ktorym zależało na krzyżu, a tacy są liczni dość, przyszli sterczeć pod krzyż. NO i coż komu przeszkadzali oni, że stali tu czy tam? Czy już niebawem będzie trzeba prosić o zezwolenie łaskawego towarzysza urzędasa na okoliczność każdego wyjścia z domu?? Czy na postawienie każdego krzyża na cmentarzu lub w przydrożnym rowie, pod nasypem kolejowym potrzebny będzie parol zsowietyzowanego czynownika? Ale zdaniem nadwiślańskich czynowników ‘krzyżowcy’ stali o niewłaściwym czasie; w niewłaściwem miejscu. POmimo faktu, że sami sprowokowali ich do tego. A więc dalej hajda nasyłać na nich bandy prymitywnych bydlaków; chamów; dewiantów; alfonsów; durniów; ciulów; podstarzałych komuchów; wykidajłów. Wyraźnie się znajdowali pod kloszem rzekomych strożów prawa i POrządku, i to mimo, iż często inicjowali agresję obrażając religię modlących, odlewając swój mocznik na znicze, bijąc, popychając, zaczepiając, napastując; nawet w odniesieniu do stojących spokojnie dziadków. Typowe palanty o mentalności ‘homo sovieticus’ zazdroszczący każdemu, kto ma odwagę walczyć o własne ideały. Coby zrownać do ich marnego poziomu, muszą ‘zapałować’ w jakiś sPOsob lepszych od siebie. Jeden z pobitych, Jan Kluzik, nawet aż zginął, skopany w żołądek. No ale widocznie pałowanie to jest to, co najbardziej lubią.
 
Tępi pałkarze z Sonderkommanda Jerzego Millera wyraźnie dawali do zrozumienia ‘obrońcom krzyża’ iż nie mają takiej osłony jak tamci. ich przekonania bezwątpliwie są ‘niesłuszne’ jakiekolwiek nie były.
 
PO odpowiednim POdgrzaniu atmosfery y następnie wyczerpaniu ‘materiału’ można było przystąpić do akcji i ‘oczyścić plac’ ze zmęczonych ‘krzyżowców’ przeciągając ich po bruku jak placki.
 
Kaczyzm uświęcony jest przez nienawiść wykształconego i niewykształconego motłochu, przez armie oportunistów ducha i materii.
 
Nie zamierzam żyć w tutejszem państewku gownianem, więc będę zmierzał do jego uśmiercenia. To państwo sezonowe, ktore należy zlikwidować. Czym szybciej, tym lepiej. Tak jak obecne państwo posiada ładunek ujemny w sferze wartości tak anarchia jest przy najmniej neutralna a na jej gruzach może wykiełkować nawet coś dodatniego.
 
 
W POGONI ZA UCIEKAJĄCYM CZASEM – NA WAKACJACH U PANI SZPITALNEJ
 
EX ORIENTE LUX 9 / 10 XII 2OO8A.D.
 
Z samego rana [dopiero zaczynało świtać a blask migocący na wschodzie po raz pierwszy rozświecał mroki nocy] przenieśli Mnie karetką , bo nie karocą , do Grodu Przemysła. Jestem teraz w KL Posen i piszę ten text. Wreszcie u siebie! Na swych śmieciach dawnych. Od Mojego domu do KL Posen wystarczy pokonać odległość tak małą , że niemal jesteśmy sąsiadami. Rzut piłką palantową. Tutaj przy najmniej funkcyjni są mniej chamscy. W drodze z pani Dziekankii do pani Szpitalnej mijaliśmy puste przeważnie pola łyse , na ktorych nic nie rosło , ponieważ wszystko już wyrosło i zaschło. Porą wieczorową zauważyłem , iż kilka kartek znikło z notatek. W KL Gnesen jeszcze były a w KL Posen już nie ma. Gdyby tej kartkii wczoraj jeszcze nie było a dziś już była to wyście byście tę stronę wyrwali? A to być może wasza książka.!!Zreaktywowałem to , co mogłem i zapamiętałem ocaliłem od zapomnienia lecz sam nie wiem czyli odałem tę atmosferę , co była w inkunabule gnieźnieńskim. Ja tam byłem , wino drogie piłem a co mogłem to wam opowiadałem.
 
SZCZYT IDOTYCZNY – 11/12/13 2008 A.D.
 
Dobiegła swego kresu jedna z większych głupot ostatnich czasów t.j. poznanski szczyt klimatyczny . Nie wiadomo po co się w ogole trafili jeśli zamierzali li tylko pobiesiadować , pohulać , pochlać i połajdaczyć. Czyż po to potrzeba było za pieniądze budżetowe społeczeństwa z podatkow łożyć z kieślii narodu ; fundować i wykładać bejmy dla tych głodomorów – darmozjadów. Trudno mi o tym pisać , ponieważ KonzentrationsLager uniemożliwił to. To znaczy pisanie utrudnił a uniemożliwił wizytę na miejscu. Sam sobie też po części uniemożliwiłem , gdy wyciągałem gnat – colt – Moj przeciwko Wilczyńskiemu , psychiatry z łaskii spowolniałej , z ktorego to powodu trafiłem do KL Posen. Ale finalnie tak czy owak jego wina , wszakże nie trzeba było Mnie zakluczać. A trasą Bukowską mam tak drogę prostą. Kon[i]owały lub też i piguły znajdują się chyba w jakimś stanie spisku z konferującymi. Ze źrodeł będących czwartą wodą po kisielu [z czwartej ręki] wiem , iż ustalili , iż coś tam będą ustalali przez rok. Nie podoba się mi prawie niby to , co Ledesma napisał , ta atmosfera ‘rozmow na szczycie’ ponieważ:
 
- gensekowie ze wszystkich republik sowieckich świata odgradzają się wszelkimi kordonami z możliwych policyj jawnych , tajnych i dwupłciowych ; duszą się we własnym sosie lecz konsekwencje tego sosu ponoszą wcale nie oni ; konsekwencjami są zgagi i rewolucje
 
-nie godzą się , aby ich obserwować , przez co tuszę , iż mają bardzo wiele do ukrycia ; nie zgadzają się NA TO , ponieważ decyzje ich dotykają całego świata – jeśli ino wolą i pragną się decydować
 
-kłopot w tym , że nie mogą nawet jeśliby woleli – decydują za nich tak czy owak iluminatowie – oni mogą co najwyżej przyjść na wyżerkę
 
może to i dobrze , że nie decydują a źle , iż decydują iluminatowie
 
- są w rzeczy samej w związku z tym pustosłowiem zwykłem oraz memłaniem
 
-blokuje się miasto całe aby ino te pasibrzuchy parchate a brzuchate mogli się przemieszczać po mieście zapieprzając 100 mil na godzine swym ferrarim ; a coż dopiero ma uczynić ktoś komu członek familii ciężko zachorował? też ma czynić dzieci jeśli nie wie , co ma czynić ze sobą!?
 
-walczyć o ‘ekologię’ przyjeżdżają ci , ktorzy mieli okazję pokazać , że ją olewają moczem ciepłym a są mocni w gębie wyłącznie i tylko
 
-efekt cieplarniany to chyba efekt przegrzania mozgów tych dyplomatołów oraz naukawców i politruków tudzież burdelmistrzów
 
Gdy piszę ten text na dworze panuje mroz a trzeba na się wdziewać chałaty:-(
 
Zima was nie posłuchała gamonie. Dziś wiadomo już , iż sfałszowaliście dane na temat t.zw. gazów cieplarnianych a za tem kończcie waszmoscie , wstydu oszczędźcie. Szczyt klimatyczny to nie są Moje klimaty. Zawiedli także przeciwnicy szczytowań. Ekologowie zapadli się pod ziemię. Greenpeace powiesił jakieś transparenta na dachu dworca miast targów. Tchorze! Antyglobalisci przemaszerowali miasto jakąś zupełnie inszą trasą z pominięciem najważniejszego. Nawet nie probowali nawrzucać jakowyś ulotek na tereny targowe. Patałachy y penery z Rozbratu też gdzieś tam przepadli. Gdzieś to znaczy w de…. Widocznie szkolą swe kejtry , jak atakować wolnosciowców - prawdziwych patryjotów. Kudliński wysublimował. Bocian włoczy się po lagrach i psychuszkach stąd też nie pokazał nic nowego. Co Prawda usiłował się wyrwać im lecz był nieudolny no a oni Bociana usidlili i przepasowali. Jednym wyrazem a nawet dwoma klapa wielka!! Społeczeństwo polskie jest ławicą śniętych ryb , ktore dogorywają a wielu z nich już pomarło. Dla tego właśnie ONI mogą czynić co im się żydnie podoba a są coraz bezczelniejsi. Czasem nachodzi Mnie reflexja , coż Ja w ogole czynię w KL Posen.
 
Powinienem miałem raczej być złożyć wizytę u pani Młyńskiej nie Szpitalnej.
 
14 XII 2OO8 A.D.
 
Już się konferencja idiotyczna zakończyła , lecz Mnie wciąż trapi , tropi i trupi myśl , że mogłem uczynić lepiej i więcej ; iż mogłem wparować tam i sprowokować jakąś zadymę intelektualną. Gadanie jak komisara Okrągłego Stolca , przy ktorym kantowali. Więc dla czegoż tego nie uczyniłeś , Ty kutergłowo? Otoż powod jest prozaiczny. Bo Mnie powstrzymali. Nie dali mi iść się wykazać. Teraz już zbyt poźno na płacz nad winem rozlanem. Trzeba szykować moce na następny szczyt głupoty mający miejsce w naszym grodzie. Aby wiedzieć , kiedy uderzyć , gdzie , i w jaki sposob. I nie dać się popychać ni czym popychadło jakie bo to nie przystoi nadczłowieku a tym bardziej przyszłemu Bogu. Podobnie nie można pozwalać osobom trzecim na uniemożliwianie sobie bycia w inszem miejscu bo to hańba i poruta. W KL Posen rzeczy mają się o wiele lepiej jak w KL Gnesen szczególnie jeśli lezie o sanitariaty…………. Nawet jeśli przypasują to czasem nawet dają wyjść się wydefekować , wymyć i wygolić. I Ja też się dziś wypucowałem i defekowałem a brat pełnił rolę golibrody. Po tem zgraliśmy w karty – w makau ; dodatkowo jeszcze we wista. Gra była zacięta i szła na noże o ile gra może dostać nog i iść. Ale ostatecznie zwyciężyłem w makau a we wista przegrałem. Być może przegraliśmy bitwę ale wygraliśmy wojnę. Lecz jak w KL Gnesen plusy hazardowe nie przesłoniły nam minusów koncentracyjnych tak i tu w KL POsen nie możemy dać się nabrać. Więźniów tu też bardzo ładnie prowadzą popychając w plecy lub jak niektorzy , ciągną po podłodze , jak te takie naleśniki w plecaku. Po hazardzie dyskusja z mamą n.t. fałszowania teczek w SB. Lub też UB. Niezmiennie tkwię oraz trwam na swym posterunku , iż UBecja nie miała powodu fałszować teczki a jeśli już to były przypadki bardzo rzadkie. Powody fałszerstw mogły być zasadniczo nawet 2 – aby ktoś niewygodny UBekom wyłożył się na kompromatach oraz aby uzyskać podwyższenie jakiejś premii czy awansu. Razem 3 powody. Jednak powodów po temu , aby nie dokonywać ich było znacznie więcej. Przede wszystkiem ryzyko wpadki było większe od zysku potencjalnego. Gdyby wierchuszka UBecka dowiedziała się o tej całej sprawie to obcięła pracownikom po awansie lub premie. Jeśliby szukali haków przeciwko jakimś personom już 1002 x zdążyła wypynąć ta cała kabała zaś UBecy winni być byli w awangardzie takiego obszczekiwania. Tym czasem już wielokrotnie gdy wypadała ze szaf UBeckich jakaś teczka byli w ariergardzie – co za tym idzie musieli tedy zaprzeczać własnej wersjiby. Trzecia sprawa to strach UBeków przed kontrolami bo na ręce patrzyli im nie tylko przełożoni jeno i koledzy z pracy gotowi w każdej chwili wysypać zaspę samochwałów i hochsztaplerzy i szwindlarzy przed obliczem Wielkiego Brata. Oni się inwigilowali wzajemnie. Inwigilant inwigilował inwigilanta fałszywego. Mogli wylecieć za coś takiego nawet na pysk zbity. Czwarta sprawa i ostatnia to lenistwo UBecji. Czy im się wolało zakładać fikcyjne teczki wiedząc , że posiadają dość autentycznych? Ponad to nawet bacząc na rog złoty musieli porzucić swe marzenia gdy spostrzegli jak to jest łatwo wykrywalne. Przełożoni , nawet gdyby ich wtajemniczyć mieli swych przełożonych , ktorych nie było łatwo oszwabić. Małoż w tę akcję musiało być osob wtajemniczonych? A to tworzyło zagrożenie wycieku. P.S. Jeden z więźniow wieczorem uległ szantażu. Groziły mu piguły , iż opasują go jeśli nie weźmie clonazepamu , o którym nie wiedział nawet , czy
 
faktycznie zlecili mu!!!!
 
 
 
POZNAŃ 15 XII 2008 A.D.
 
Donosiciele prawdziwi też mieli interes we wspołpracy z UBolami. Dostawali bez problemu [‘jedyny’ problem – to donosić!] paszporty , zgodę na wyjazdy zagraniczne , możliwość zakupu dolarów w NBP [po cenach t.zw. państwowych , 100 razy niższych niż u cinkciarzy.] Byli też chronieni – drukowano bez kłopotów ich nawet najgłupsze książki [okraszone tezami diamatu vide ‘komunizm to najpiękniejszy owoc’ ToWarzysza Andrzeja ‘Mirka’ Szczypiorskiego – przyp. Boc.] organizowano ‘konferencje’ z wyżerką i panienkami na zawołanie oraz – co oczywiste – morzem alkoholu. Łatwo TW dostawali się przed oblicze wszelakich sekretarzy , otrzymywali pieniądze za swe ‘badania’ w ramach t.zw. programów resortowych. A to były kolosalne kwoty! Można było za nie zbudować dom – na dom i działkę też otrzymywali pozwolenia bez kłopotów. Zdobywali materiały budowlane , ktorych wtedy wcale nie można było kupić. Chyba że byłeś rolnikiem i budowałeś stodołę. Już nie mowię o talonach na kolejne samochody , rowery , wczasy w Soczi i w Bułgarii , nowe M – 3 i.t.p.profity! Warto było być TW! I to bardzo warto – dlatego trzeba cenić tych , ktorzy się NIE DALI ZŁAMAĆ I ZŁAPAĆ NA LEP LUXUSÓW ! TAkże ważnym motywem zgody na bycie TW było silne i powszechne przekonanie – rodem z mozgu Hitlera – o tysiącletniej , niezmąconej , nieśmiertelnej działalnosci i trwaniu PRL. Ani UBole ani TW w najśmielszych marzeniach nie oczekiwali , iż kiedykolwiek czerwone czasy może spotkać kres lub zmiana [jakże mało się pod tem względem zmieniło do dziś ; czyż naiwni oficerowie lub konfidenci ABWehry spodziewają się kresu lub zmiany ; niczego się nie nauczyli z historii – przyp. Boc.] Iż kiedykolwiek przestanie istnieć UB lub jego klon. To za tem dawało im poczucie bezpieczeństwa , że nigdy przenigdy nikt się nie dowie ani o pracy w UB ani o byciu TW – wieloletnim i zasłużonym w donosicielstwie osobnikiem. Tym bardziej trzeba cenić tych , ktorzy nie dali się zmamić. Być może też nie widzieli kresu lub zmiany PRL – u , ale nie dali się skołtunić i upodlić donosicielstwem i
 
sprzedawczykowstwem. Cembra
 
REWOLUCJA
 
WOLĄ NAS UWARUNKOWAĆ
 
NICZYM PSY PAWŁOWA
 
CZYNISZ COŚ NIE PO ICH MYŚLI
 
NIE WOLISZ WZIĄSĆ LEKOW
 
JUŻ PO CIEBIE PRZYSZLI
 
CHOWAJĄ CIĘ NA KALEKĘ
 
POWIEDZIAŁEM WCZORAJ CIOCII ŁUCJI
 
NASZ KRAJ POTRZEBUJE REWOLUCJI
 
WYBUCHNIE CZWARTA WOJNA ŚWIATOWA
 
A DO OKOPU SPADNIE NIEJEDNA GŁOWA
 
PRZYPIELI CIEBIE W PASY
 
TEN JEDYNY ICH STRASZAK
 
MASZ JUŻ ZAKWASY
 
NA SAMĄ MYŚL O PASIE
 
O WIELE LEPIEJ SIĘ
 
WOLAŁBYŚ WYBRAĆ DO LASU
 
POWIEDZIAŁEM WCZORAJ CIOCII ŁUCJI
 
NASZ KRAJ POTRZEBUJE REWOLUCJI
 
WYBUCHNIE 4.WOJNA ŚWIATOWA
 
DO OKOPU SPADNIE NIEJEDNA GŁOWA
 
SZCZYT KLIMATYCZNY
 
ZAKOŃCZYŁ SIĘ IDIOTYCZNIE
 
TO NIE SĄ CZŁECY Z KLIMATÓW
 
TACY TO ZNAWCY KLIMATU
 
KTÓRZY DOPATRZYLI SIĘ
 
W GRUDNIU ŚRODKA LATA
 
SZCZYT GŁUPOTY
 
SKROT MYŚLOWY
 
SZCZYTU MOŻLIWOSCI
 
ZEBRANYCH GOŚCI
 
DZIEŃ GORSZY IDIJOTY
 
POWIEDZIAŁEM WCZORAJ CIOCII ŁUCJI
 
NASZ KRAJ POTRZEBUJE REWOLUCJI
 
WYBUCHNIE IIII WOJNA ŚWIATOWA
 
DO OKOPU SPADNIE NIEJEDNA GŁOWA
 
PAPIEREK NA ŚMIERĆ
 
PAPIEREK NA ŻYCIE
 
ILEŻ JESZCZE GIER[EK]
 
W TEM CHOLERNYM NIEBYCIE
 
POWIEDZIAŁEM WCZORAJ CIOCII ŁUCJI
 
NASZ KRAJ POTRZEBUJE REWOLUCJI
 
WYBUCHNIE CZWARTA WOJNA ŚWIATOWA
 
DO OKOPU SPADNIE NIEJEDNA GŁOWA
 
SPADANIE WSZYSTKICH KOŃCZYN
 
OPADAJĄ I OPOŃCZE
 
CZERWONI , CZARNI , ZIELONI , NIEBIESCY
 
GLĘDZĄ ONI WSZYSCY
 
JAK PO GRUBEJ KRESCE
 
MYŚLĄ O MIGDAŁACH NIEBIESKICH
 
OKRADANIE KRAJU
 
TO ICH DROŻKA DO RAJU
 
PSIA KREW NIECH ŻE TO SIĘ
 
WRESZCIE SKOŃCZY
 
SKOŃCZY WRESZCIE
 
POWIEDZIAŁEM WCZORAJ CIOCII ŁUCJI
 
NASZ KRAJ POTRZEBUJE REWOLUCJI
 
WYBUCHNIE CZWARTA WOJNA ŚWIATOWA
 
DO OKOPU SPADNIE NIEJEDNA GŁOWA
 
1 DZIEŃ DO KONTREWOLUCJI
 
2 DNIE DO POLUCJI
 
3 DNIE DO PROSTYTUCJI
 
4 DNIE DO KONTRYBUCJI
 
5 DNI DO EGZEKUCJI
 
6 DNI DO KONSTYTUCJI
 
7 DNI DO REWOLUCJI
 
POZNAŃ , 16 XII 2008 A.D.
 
STAŁO się jak przewidywałem. Ledwo zagrzałem miejsca w KL Posen a już trapi Mnie tęsknota za ‘wolnością gdzie sprawy pozostały niepozałatwiane i dużo do zrobienia’. Muszę obciąć kłaki oraz skrzydła musze. Mam porozmawiać z drogim Bolesławem ; ustalić wreszcie kiedy wywiad . Wolę aktywnie włączyć się w rocznicę powstania wielkopolskiego n.p. uczestnicząc w jakiejś grze strategicznej lub rekonstrukcji historycznej. Pragnę zlustrować co znajduje się za budynkiem koszarowym , coż to za i jaka to budowla [magazyn amunicji – dopisek postreminiscencyjny] okolona zdublowanym drutem kolczastym w okolicy ulicy Łobżenickiej. Będę powinien ukazać rodzinie Mojej bogactwo i niezwykłość fortów poznańskich. W ogole mam serdecznie dość szpitali. Psychuszka to nie jest co Prawda szpital zwykły ale zawsze to szpital tak czy inaczej. Leki dają tu po 4x dzień do popicia pięćdziesiątkami z wkładką. Faszeracja lekarstwami to ich jedyny sport. Więźniowie snują się tu korytarzami niczym cienie lub dzieci we mgle. Piguły zamykają tu w uprząż podobnie jak w KL Gnesen z tą rożnicą , że szybciej otwierają. Obchody naczalstwa tego lagru też trochę inaczej się mają. Rożnią się tym od gnieźnienskich , iż odbywają się na salach miast korytarzach. Ale mechanizm pozostaje ten sam. 3O sekund rozmowy naczelnika z więźniem powinien wystarczyć. Minuta to już coś. Dobra minuta nie jest zła. Całość sprawia wrażenie coś niby sieć czerwona powiązań wzajemnych. Lub też rożowa. Mająca na celu ograniczenie lub likwidację znaczenia Miłosława Bociańskiego jako nośnika wartości i zepchnięcie go do roli krążownika korytarzowego. Przyszedł dziś po Mnie proktolog od 8 boleści z wiescią , że operacja na odbycie jest konieczna. Zawitał w nasze skromne progi koncentracyjne. Ale Mnie nie oszukasz. Trafiłeś koleś pod adres niewłaściwy. Mogę się wysrać na wszystkie operacje bo wiem , iż Moje wypadanie odbytu ma miejsce ino podczas napięcia szczegolnego i muszę specjalnie go zawołać , aby wypadł na zewnątrz pomiędzy połdupki. I mimo , iż to nieszkodliwe ten wyrachowany pazerny kanciarz Mnie pragnie zafrasować lub zaszantażować operacjami. Niedoczekanie Twoje. Mam się dawać posiekać ino po to , aby Ci napełniać kabzę? Poza tem wszystkim na podstawie wielu mitingów pierwszego stopnia z konowałami stwierdzam , iż minęli się z powołaniem. Przedmiotem ich zainteresowań coraz rzadziej jest człek ; częściej zaś papier i materiały papiernicze. Tak sobie myślę , iż mogli wskoczyć na Moje miejsce. Stale notują ; skrobią piorem po tem błonniku ; zajmują kwity radosną tworczoscią. Nagła zamiana rol? Szykujemy się? Tu na odziale [blockhausie] B nie widać prawie konowałów – jeśli wpadną to na moment. Przeważnie są tu piguły a one też wolą się mocować ze Mną na Mojej flance zawodowej. Mam konkurencję odważną , ktora lubi w konkury chodzić. Za to nie potrafisz zedrzeć ze Mnie nadczłowieka , kimkolwiek jesteś. Taka już dola nadczłowieka – godnie znosić swe cierpienia i się nie zrażać. Takie to już mamy przeznaczenie…. Z podniesionem czołem i ręką rzymską. Możliwe , że i tu role się odwrocą. No ba jestem przekonanym o tym. Z tym , że Ty nie będziesz miał na sobie pancerza nadczłowieczego chroniącego przed uprzykrzeniem klęskami cierpkimi, jakimi Ja teraz doznaję od funkcyjnych lecz chroni Mnie ta chitynowa powłoka nadczłecza.
 
POZNAŃ 17 XII 2oo8 A.D.
 
Wertowałem dziś tajemnice kronik pielęgniarskich. Nie , żeby to było jakoś specjalnie ciekawe czy zajmujące lecz była to taka prowokacja mała z Mojej strony . Zawierają się tam pierdoły w tych dziennikach co za tem idzie nie byłem ciekaw tych pierdoł w nich zapisanych. Wolałem ino pokazać, że pozostawione luzem bez opieki , mogą łatwo paść łupem jakichści przekupek ciekawskich rodem z magla. Proszę bardzo. Niechaj Mnie ‘siostry’ zapiszą , że ‘natrętnie wystaje przy punkcie pielęgnacyjnym i głośno komentuje leczenie pacjentów’. Bo i takie posty znalazły się w Mojej historii ‘choroby’ z maja. Mam to wewnątrz przegrody nosowej. Palę faję i dłubię w nosie jak śpiewała Formacja Nieżywych Schabufff. Miałem sen nieprawdopodobny. Śniło się , że mam wyskakiwać z drugiego piętra. Ale jeszczem nie wyskoczył. Dopiero mam to w planach , od ktorych roi się w Mojej pomrocznosci jasnej. Niejako oczekuję znaku z Mojej centrali. A ten ma pojawić się dopiero po nawet 2 dniach. Nie widzę celu w tym skakaniu. Skakanie te ma być celem same dla siebie. Ot tak skok dla samego skoku. Li tylko dla wyczynu i nic więcej. Jeszcze trwa ‘cisza przed burzą’ przed skokiem ale już wiem , że mam wyskoczyć i zaplanowałem kiedy. Otacza Mnie wiele osob , ktore nie są w stanie pomoc z myślami , jakie biją się we Mnie. Zaś zegar bije , tyka i nieubłaganie odmierza [insza wersja – ćwiartuje czas na] godziny , minuty i sekundy , ktore dzielą Mnie od czasu planowanego wyskoku. Aż wreszcie wyskakuję – zdaję się – przed czasem. Przesadzam balustrady i odbijając się od podłogii niczym trampoliny pikuję w doł. Opadam na posadzkę ślizgą 2 piętra niżej i na 4 łapy. Miałem serce w żołądku lecz wyszedłem z tej kabały cały i zdrow jako ryba płynąca pod prąd.
 
Wrociwszy na moment do ‘kronik’ tajemniczych przekonałem się swego czasu jak mocno się chroni ‘tajemnice lekarskie’ w KL Posen. Pod szlafrokami, koszulami i innymi gratami tego typu odkryłem karty chorobowe więźniów z ll. 7O i 8O wystawione na żer wielu ok. wspołwięźniów , ktorym najzwyczajniej w świecie mogło się nudzić stąd i zaglądali do szafy z rzeczami na ‘odziale sanatoryjnym’. Oto ochrona pieczołowita t.zw. informacji niejawnej. Nie jestem przeciwny jawności wręcz przeciwnie ; nie mam nic naprzeciwko ale nie powinno się nazywać jej niejawnośćą.
 
P.S. a tu nadal nie ma skąd wziąć napojów wysokoprocentowych..
 
POZNAŃ 18 XII 2008 A.D.
 
Ale nie ma napojów wyskokowych ; jest za to kawa przy najmniej:J
 
Nie mam tu jednak zamiaru deifikować KL Posen w zestawieniu z KL Gnesen. Lecz tak tu jak i tam więźniowie przychodzą na żebry prosząc i błagając n.p. o ‘coś słodkiego.’ Pety papierosów ; ich knoty popiołów nadpalonych toczą po podłodze ustępu swą ścieżynę dymiącą. Więźniowie błąkają się po korytarzach szukając swego miejsca w czasoprzestrzeńi , ktora jeno zdaje się być dla nich zamkniętą przez innych. Te łazanie po korytarzach jest niby gest rozpaczliwy mający na celu przypomnienie swego istnienia. Funkcyjni także zapinają w uprząż końską i nieraz drają kalafę po więźniach – choć to akurat znacznie mniej aniżeli w Gnesen. Faszerują specyfikami tak w POsen jak i w Gnesen też niezgorzej. Mnie NATOmiast ogarnia jakaś tęsknota za bunkrami [zrozumiałe – dopiski z perspektywy czasu]]
 
Nasz ‘drogi Bolesław’ nie podał Na Razie żadnego czasu konkretnego kiedy będzie miał moc podzielić się ze Mną informacjami i wiedzą swą tajemną. To też trzeba zeń to wydusić a nie wolno się zrażać. Właśnie miałem okazję obserwować , jako wspołwięźniowie wspołwięźnia , ktoren ma talent do przewracania , ciągną po podłodze wspołwięźnia niby plecak pełen placków. Tak też muszę! Przewalać się ; wrzeszczeć ‘ooooo oraz siostro’!!!!!! Jeśli wołają na piguły ‘siostro’ na pigularzy tedy winno się wołać bracie!!
 
 
POZNAŃ 19 XII 2008 A.D.
 
Dziś minął miesiąc od czasu gdy postawiłem po raz pierwszy swe kroki za gnieźnieńskimi drutami obozowymi. Odtąd przeżyłem przypasanie x7 ; pajaca Roberta z kolczykiem w uchu , ktoren poduszał Mnie poduszką. A coż niby inszego miał czynić? Do czegoż inszego służy poduszka jeśli nie poduszania?
 
Mam też za sobą kilka usiłowań nawiewu ; żebractwa liczne i złodziejstwa , ktore uskuteczniał na Mnie ‘Pączek’ blokhauzu gnieźnieńskiego , Michał Stefaniak , ktoren wyciągał forsownie forsę z Mojej portmonetkii amenowej ; żadną ciotkę. Zrywanie z barłogu o 6 i 7 rano ; wrzaski dzikie z powodu najmniejszej dysubordynacji a czasem zupełnie bez powodu. Mowę głośną a bełkotliwą wspołwięźniów. Przepychanki z nimi po korytarzach. Sukces wątpliwy szczytu idiotycznego. Lecz to wszystko jeszcze jest nic przy dzisiejszej opowiastce porannej wspołwięźnia , ktoren miał przeżyć klęczenie strażnika na swej klacie a – w konsekwencji – połamanie mu żeber. I to nie za gnieźnieńskim murem obozowym , lecz poznańskim. Nie u pani Dziekańskiej , lecz Szpitalnej. Znając tutejszą ochranę , na ktorą składają się dziadkowie głownie , nie wiadomo czyli mamy wierzyć mu czy też raczej nie. Zawsze można się pocieszyć , że są inni ; tacy , ktorym jest jeszcze gorzej. Czegoż spodziewać się po tutejszych więźniach i funkcyjnych? Najwidoczniej tego samego , co w KL Gnesen. Jęku ; stęku ; wrzasku ; miauczenia ; bełkotu ; mamrotu ; zrzędzenia ; majaczenia ; marudzenia ; kwęczenia. Mają jedni drugich leczyć podczas gdy tem czasem cały tutejszy zgiełk i gwar tutejszy przypomina o przysłowiu staropolskiem ‘wiodł ślepy kulawego’. Może też przywodzić na myśl insze – o kotle i garnku , ktorego dla tajemniczosci większej aury nie zacytuję. W KL Posen widzę to samo co w KL Gnesen. Tłumek spory wystający pod punktem lekowym. 3 razy na dzień a nieraz i po 4. Nie połykam rispoleptu i duspatalinu w całosci lecz wypluwam otoczki w cholerę bo mają w sobie preparat rakotworczy [tlenek tytanu.] A dla czegoż jest rakotworczy? Bo nie krabotworczy. Dla czego nie krabotworczy? Bo rakotworczy. P.S. odnośnie Mojego snu o skakaniu przez okno a właściwie nie przez okno ale z klatki wschodowej. Interpretacja tworcza. Tuszę , iż to bezpieka przygotowała na nas zasadzkę lecz myśmy się wymsknęli z tego zasadzenia. Od niebezpieczeństwa bezpiekii. Skacząc na cztery łapy.
 
 
CZEGOŻ WOLEĆ WIĘCEJ – 20 XII 2008 A.D.
 
Popatrz gdzie jesteś
 
Zatocz wzrokiem krąg
 
Gdzie żyjesz
 
Gdzież się znalazłeś
 
Rozejrzyj się
 
Przed siebie
 
Za siebie
 
Latryny są czyste
 
I zadbane wielce
 
Więźniowie wcale
 
Nie leją Ci pod łożko
 
Jest super atmosfera
 
I niemal nikt nie wrzeszczy
 
Czegoż woleć więcej
 
Dziś wszystko mamy
 
To co wolimy
 
Jak w hazardzie
 
Tak też wygrałeś
 
W swem żywocie
 
Życzenia gwiazdkowe
 
SĄ szczere
 
Łamanie opłatkiem
 
Bardzo prawdziwe
 
Wieczor kolęd
 
Odmienia wszystkich człeków
 
Czegoż woleć więcej
 
Na dziś wszystko mamy
 
To co posiadać wolimy
 
Jest tak klawo
 
Że nie ma źle
 
Nie może być lepiej
 
Żywot jest tu pasjonujący
 
Niczym gra w pinga – ponga
 
Klawisze z poważaniem
 
Odnoszą się do więźniów
 
Czas wyjścia jest jasny
 
I nieprzekładalny
 
Niczym spotkanie
 
Z panem Bolesławem
 
Czegoż woleć więcej
 
Na dziś wszystko mamy
 
To co wolimy
 
 
 
POZNAŃ 21 XII 2008 A.D.
 
Czym się rożni świnia od kolejkii po leki u pani Szpitalnej? Świnia ma dużo mięsa lecz ogon mały - kolejka po leki zaś odwrotnie – ogon wielki , zaś mięsa mniej aniżeli napłakał kot. Ergo świnia. Mam dość siedzenia po szpitalach. W każdem inszem miejscu bym wolał się znaleźć aby nie w szpitalu. Nawet na cmentarzu w charakterze użyźniacza gleby. W szpitalu najłatwiej zachorować. Ino dla tego się nie daję , iż mam psychikę mocną. Stąd też odczuwam radochę , iż zwiększa się przepustowość szpitalna oraz z tego powodu , iż wychodzimy stąd na kilka dni na okoliczność Gwiazdkii i rzekomej rocznicy narodzin Jeza Krystiana , Boga krystianów , aka święta Boga Słońca – Mitry. Posyłają nas z torbami w bydlęcych wagonach. ‘Trzeba mieć ogromną siłę, aby tutaj godnie żyć’ do Prawdy , aby nie zdurnieć i nie dać się zwariować tu. POZNAŃ 22 XII 2oo8 A.D.
 
Dziś rano odwiedziła Mnie koleżanka , ktorej nie widziałem bez mała połtora roku , co skrzętnie odnotowuję , bo niespodzianki Mi lepszej nie mogła uczynić. Wdzięki Ci , Ada , za pamięć! ! Ada rychło dość czmychnęła , za tem jużeśmy nie zarżneli z nią w karty. Zarżnęliśmy za to z mamą , bratem [byłym synem Mojego oćca , panem Leońskim] i takim jednym ze wspołwięźniów. Gorzej mi wypadło , specjalnie gdy zestawić mam tę grę z grą we dwie osoby. Znalazłem się tu , jak też u pani Dziekańskiej w KL Gnesen prawdopodobnie dla tego , aby mogli wyprobować na Mnie osiągnięcia wspaniałe psychiatrii neosowieckiej. Pytają się Mnie , czyli żałuję swego postępku i czy dziś uczyniłbym to samo. Niczego nigdy nie żałowałem i nie zacznę żałować. Nie mam ni wstydu ni żalu także. Dziś też przestraszę dr Wilczyńskiego coltem gdyby nie wolał okazać Mojej kartoteki po dobroci zaś jeśli pocznie mi wyrywać gwałtem z ręki , tedy pochlapię go peppergazem. I uważam to za całkowicie naturalne. Iż czasem dla osiągnięcia własnego celu trzeba użyć przemocy aby nie ugiąć się przed przemocą tamtego pierwszego. Szkoda , iż na ‘końcu tej drogii’ znajduje się psychuszka no ale uważam , że warto było ponieść te koszta aby ino zmasakrować Moją dokumentację coby nie wpadła w ręce niewłaściwe. W tem celu jestem gotow nawet wysłuchiwać całymi dniami miauczenia a także piania altarego dziada odziałowego. Całymi dniami tonem piskliwym potrafi tysiące razy repetować ‘nie mam łożka , gdzie Moje łożko , to już koniec , jestem skończony , nie mam nic , nie mam corki , nie mam rodziny , nie mam pieniędzy , już stąd nie wyjdę.’
 
To wszystko było nawet i śmieszne , gdyby nie było tak nudne. Nie nazwę tego mantrą , gdyż urażę tym buddystów. Lecz mogłbym słuchać nocami i dniami kociej muzyki aby wyszło na jedno i to samo. Bez ustanku wysłuchiwać pisków , lamentu , narzekania. Azaliż najważniejsze jest , iż byłem skuteczny w obronie własnej dokumentacji.
 
 
 
POZNAŃ 23 XII 2OO8 A.D.
 
Muszę odstawić rispolept w pigułkach. Ciężko się po nim myśli ; kiepsko pisze ale już najgorsze to , iż muszę się teraz odegrać na Moim bracie , Tymku aka Jaworze w makau podczas gdy do tych czas to on miał powody aby się odgrywać. I udało się mu z nawiązką. Widziałem więźnia dawno nowego , ktorego poznałem w maju. Miałem okazję poznać go dzięki KL Posen. Widzę , że ma w sobie wiele sprzeczności umieścić. Pomieścił m.in. manierę nieznośną pouczania wszystkiego oraz wszystkich z wysokości swej ‘katedry’. Twierdzi , iż wierzy w jeden , święty , prawdziwy Kościoł , lecz ucieka przed świętami jednymi z ważniejszych w roku do psychuszkii. Wzywa wspołwięźnia do pojścia na studia podczas gdy sam zerwał ze studiami jako historyk niedoszły. Zupełnie jak my. Tyle , że nie staramy się kogokolwiek pouczać. Nienawidzi mazgajstwa ale przyznał przede Mną się , że lamentował ‘już jestem skończony’ przed swą familią. Czyżby za tem samego siebie też nienawidził? Niby jest liberałem konserwatywnym a uważa , że ‘każdy powinien iść do wojska bo mężczyzna bez armii to ciota.’ Pigułka straszyła więźnia wachmannami , bo na nią wyklinał i odsądzał od czci i wiary. Tak mogły grzmieć – o tych wachmannach – winiety wszystkich gazet krajowych a lokalnych na mur beton. Gdyby nie fakt , iż lagry koncentracyjne są takie zakluczone. A gdyby nawet ktoś mogł sforsować bramy obozowe to z leniwstwa nie czyni tego. Wachmanni nie kwapią się do osłony tego przybytku. A jeśli nawet już coś tam to przestraszy się tak jeden z drugim y trzecim na kupę gdy zobaczy więźnia.
 
POZNAŃ 24 XII 2OO8 A.D.
 
No i uciekłem. Stało się dokładnie tako jako postanowiłem. Lecz jeszcze wrocę gdyż proces leczenia zatrutej bioplazmy człeczej jeszcze niedokończony. Przenikamy ściany przy pomocy własnej wolii. jak bum cyk cyk.
 
Jest to jasne , jak czerń lexusa ‘drogiego Bolesława’ jest olśniewająca.
 
POZNAŃ 2 I 2OO9 A.D.
 
Zajrzeliśmy dziś do zapisków na nasz temat ale dogłębniej uczynimy to gdy będziemy znajdowali się na wylocie. Wtenczas przyjrzymy się wszystkiemu razem. I zabierzemy. Lub podrzemy na kawałki.
 
Mamy wątpliwości coraz większe , czy żeśmy aby nie znaleźli się tu na darmo. Oczekujemy wyjscia stąd na święta monarchistyczne Trzech Kroli i jasełka w Lajkoniku podobnie jak otrzymaliśmy glejt na Narodzenie Boże y a także Rok Nowy.
 
DESZCZ POD FURMANKĄ NA DESZCZU
 
Deszcz rozpadał się na dobre
 
Ulewa rozpoczyna swe rządy
 
Gleba zlana potem
 
Kałuże zroszone błotem
 
Zaś woz moknie
 
Kropla po kropli
 
Deszcze
 
Tropikalne deszcze
 
Nie widziałeś takich jeszcze
 
Ziemia rozkłapała się
 
Krok za krokiem
 
Nanosisz wody
 
Krok po kroku
 
Trochę po trochu
 
Coraz więcej błota
 
Stęp za stępem
 
Ślad bardzo mętny
 
Deszcze
 
Tropikalne deszcze
 
Nie widziałeś takich jeszcze
 
W środku nocy
 
O połowie połnocy
 
Niczym potop
 
Czasu potok
 
Się toczy
 
Krople deszczu
 
Słotę wieszczą
 
Smutę wietrzą
 
Deszcze
 
Tropikalne deszcze
 
Nie widziałeś takich jeszcze
 
MOWA SREBREM
 
Miałem znow coś rzec
 
Wolałem coś powiedzieć
 
Aby coś napisać
 
Wyrazić się
 
Określić to co czuję
 
Lecz po coż to czynić
 
Lubo na co to czynić
 
Mowa wszakże srebrem
 
Milczenie zaś złotem jest
 
Milczek za tem ze Mnie jest
 
Miast trajkotać woleć
 
Ciszy prowodyr ze Mnie jest
 
Na coż gadać
 
Ozorem mleć
 
Jęzorem kłapać
 
Memłać trzepotać
 
Mowa wszakże srebrem
 
Milczenie zaś złotem jest
 
Dopiero wtedy łup
 
Lepszym ci jest
 
Gdy dobierasz wyrazy
 
Coby wyrazić je bez słow
 
Mowa wszakże srebrem
 
Milczenie zaś złotem jest
 
 
 
POZNAŃ 16 I 2OO9 A.D.
 
NAdal gonimy y gonimy , gonimy czas uciekający podczas gdy czas po nim następujący już goni nas. Nadal przed nami kłębi się wiele rzeczy ; wiele spraw , wiele chmur. Przed nim nie ma ucieczki ; jest za to gonitwa za nimi. Zbyt bardzo wcześnie zasypiamy snem kamiennym i zbyt często zupełnie tak jak gdybyśmy mieli zbyt mało do pracy. Być może możliwe bardzo , że to dla tego , że – co najgorsze – nie można tu wypić niczegokolwiek co zawiera volty. To dla tego oraz stąd się wzięło uczucie suchości i znużenia. Stąd też czuję się osłabiony y stąd nie wiem , co u licha miałbym napisać. Wprost i wyprost siebie nie poznaję. Bocian – ongiś silny y dumny – stał się siny y durny – kurwa mać.
 
Jakieś suchoty galopujące dopadły nas a ten stan wysuszenia sterczy w krtańi. Tak właśnie psychuszka wpływa na człeka. Odbiera zainteresowania naturalne , hobby a także radość życia. Wpierw przestajesz trzepać dywan ; dalej odchodzi ci wola picia i to się może komuś nawet wydawać wspaniałą a skuteczną terapią racjonalną. Lecz następnie coż dopada Ciebie dalej? Tracisz wolę pisania , tworzenia a nawet odychania. Masz wszelakie powody do odczuwania zazdrości , iż ktoś zagospodarował za Ciebie rok nadchodzący. Brak alkoholu w Twym organizmie staje się dlań zabojczy niczym odwilż dla śniegu i dotkliwie się daje odczuć. Lub tak jak długotrwały nałog alkoholowy. Bowiem powiem , iż uzależnienie długotrwałe od braku alkoholu jest takoż oraz tyleż samo chore ileż uzależnienie długotrwałe od alku. Gdy się uzależnisz od alkofobii , wtedy też jest bardzo źle. Sam personalnie nie piłem nic już dwa tygodnie dobre z hakiem. Rozumiem = mniej pić tudzież rzadziej pić ale na coż tak męczyć zwierzęta?
 
Dławisz się smrodem cuchnącym ; odorem nieodrodnym ; nie wiesz co napisać masz. Dusisz się w smętku mętnym. Nie wytrzymujesz z tymi , ktorzy wołają ‘już nie wytrzymuję’. Nie cierpisz ich słabości choć w gruncie rzeczy tak jak oni cierpisz słabości tyle , że nie potrafisz głośno przyznać tego. W końcu jako jeden z niwielu wreszcie podnosisz swą pochodnię i wszczynasz zarzewie buntu choć dzięki suchości w gardle i mętliku w głowie kiełpie – to zasługa ‘leków’ - nie wiesz dokąd ten może Ciebie zaprowadzić. Już lepiej gdy mokro w krtańi ale jasno w głowiznie – wtedy myśli przypływają z poślizgiem większym. Po kuracji alkofilicznej bezwątpliwie mokrzej w krtańi a jaśniej w łepetynie aniżeli po alkofobicznej. Alkohol był lepszy. Po alku i wena lepsza i zdrowie większe. Trafiasz celniej nie zaś kulą w płot jak po ‘lekach’. Charakter Twej inskrypcji nie jest taki zmarniały ni rachityczny. Widocznie oni t.j. bezpieka woli aby wszystko było tak jak jest obecnie. Abym nie trafił w mur , jeno dziurawy plotek pełen plotek. Szpital to najlepsze miejsce aby ponownie zachorzać.
 
POZNAŃ 2O I 2OO9 A.D.
 
Coż Ja tu właściwie czynię? Po kiego licha; ką cholerę się tu znalazłem Ja? Co Prawda , Wilczyński zasłużył sobie w pełnii NA TO coby go spluskać gazem pieprzowym w mordę. Jednak pies leży pogrzebany o wiele głębiej. Niepotrzebnie się dałem namowić i zapisać doktoru Sebastianu Godlewskiemu na ośrodek zdrowia psychicznego [coż za orwellowskie nazewnictwo ; w gruncie rzeczy winien nosić ‘zaszczytny tytuł’ ośrodek chorob PSYchicznych.] Na osiedlu Kosmonautow CX m. I. Żeby nie to, mogło nie być całego bardaku , ktoren trafił Mnie w owej sytuacji. Nie pasuję tu do tego środowiska , ktore stworzyli w koło Mnie. Niepotrzebniem wdeptywał w tę dolinkę zabagnioną , jaką okazał się ośrodek. Gdzież wypłynęła Moja legendarna intuicja? Ktora tak rzadko zawodzi Mnie w inszych przypadkach jak choćby n.p. w kartach. Gdybym się tam nie znalazł , mogłem nie mieć powodu żadnego, coby chlapać po ryju spasionym ‘doktora’ Macieja Wilczyńskiego , ktoren naszym przyjacielem jest. I tym samym znaleźć się w psychuszce. Obecnie ni w 5 ni 18 ; ni przypiął ni przyłatał ; ni z gruchy ni pietruchy znalazłem się w czubkajewie , do którego tak się nadaję jak siodło do świnii. W niczym nie ujmując siodłom ni świniom. ‘Pasy’ to coś co przypomina uprząż końską. Zupełnie jak gdyby przypasować orła lub jastrzębia zakuć w dyby.
 
OSZCZĘDNOŚĆ – CZAS TO PIENIĄDZ A BEZCZAS TO MOSIĄDZ Jak ostatni dusigrosz
 
Dusisz i miligrosz
 
We kieślii
 
Coś się stało jeśli
 
Słyszałem w minifinie
 
Trzeba kląć ale ciąć
 
I zaciskać pasa
 
Cięcie ; I akcja
 
Tniemy psom niebieskim
 
Po wakacjach
 
Oszczędzamy na wszystkich
 
Ino nie na sobie
 
Na każdej inszej osobie
 
Oszczędzajmy
 
Po rękach tnijmy
 
Niczym piłą tarczową
 
Oszczędzamy
 
W błota pieniądza
 
Nie wyrzucamy
 
Gdzieżby nam służył
 
Trza oszczędzać
 
Zaoszczędźmy na drogach
 
No i ostrogach
 
Mawiał Primer
 
Chyży Roj
 
Czekając aż
 
Święty Mikołaj kryzysowy
 
Z Bruxeli
 
Nie wybawi nas
 
Ciepło czy zimno
 
Gorąco czy chłodno
 
Kredyt czy kryzys
 
Musimy mieć z Moskwy gaz
 
Inszy jest niesłuszny raz
 
Na wszystkim
 
Ale nie na tym
 
Na tym nie możemy
 
Oszczędzać
 
Oto mamy
 
Wyjątek następny
 
Dyspensę na oszczędność
 
Dla wszystkich nas
 
Zaciskać pas
 
Po to coby
 
W czym innym
 
Moc popuszczać pas
 
Stocznie drenujmy
 
W banki pompujmy
 
Zapamiętaj kolego
 
Na tym trzeba
 
Zaoszczędzać
 
Aby z tamtego
 
Niczym rożek
 
W czekoladzie żyć
 
Można było
 
Naszym kolegom
 
Tu ma wyrzucać
 
By tam wrzucać
 
Oto cała tajemnica
 
W tym zagadka
 
Życia lepszego
 
Oszczędność?!
 
Wybiorcza dość….
 
OSZCZĘDNOŚĆ C.D.
 
Oszczędźmy sobie
 
Rozmow na temat oszczędności
 
Gadek o oszczędności
 
Podczas gdy tam idą do szpitala
 
Ci ktorych powstrzymać
 
Nic nie pozwala
 
Ci ktorych przekonać
 
Nie zdaje się dać
 
Odwieść od tego tałatajstwa
 
W pogoni za uciekającym czasem
 
Nogi wziąść za pasem
 
Mieć je ze zakwasem
 
Oto wynik leków
 
Blizko ostania kaleką
 
Oszczędzaj na lekach
 
Bo staniesz się kalekim
 
Podczas gdy idą na kurację
 
Chodzą do przychodnii
 
Ci ktorych odwieść nic nie da
 
Wyleczyć ich z hipochondrii
 
Vivat leki lajtmotiw pokarmu kalekii
 
WELON SIWY BIAŁEJ MGŁY
 
MLeko się wylało
 
Wszystko na biało
 
We mgle siwej
 
Śmietaną skąpane
 
W mleku podążamy
 
Przed siebie zmierzamy
 
Jak to czarne na białem
 
Cień we mgle
 
Rozstępuje się
 
Mleko się wylało
 
Mleko się wylało
 
Mleko się wylało
 
Mleko się wylało
 
 
 
FORTYFIKACJE WIELKIEJ POLSKII
 
ZAmki, pałace, dworki, ruiny, forty, bunkry, schrony, krypty, klasztory, wieże, cmentarze, poligony, strzelnice, fortece, gorzelnie, pudła, stadiony, lagry. Wszelkie pamiątki zaświadczające wspaniałą historię.
 
NIestety nie wszyscy potrafią zrozumieć to. Są tacy, a mam tu na myśli skurwiałych czerwonych kutasów oraz rożnych płytkogłowych pseudoliberałów, ktorzy nie potrafią docenić mocy; energii i wielkiego potencjału, jaki tkwi w architekturze historycznej. WOlą ze zazdrości ale zaorać, co się da i dobrze prezentuje, zamienić wszystko na jedną, monotoną, plastikową; szklaną lub betonową pustynię, coby nic nie kłuło w oko przypominawszy o świetności dawnej historii.
 
NO a jeśli cały świat identycznie będzie wyglądał, czym zainteresujemy turystów, ktorzy dokładnie mają okazję widzieć to samo u siebie. No czym; no czym?? I tacy, jak oni mienią się być ‘sprawnymi menedżerami otwartymi na świat’ et.c.
 
TO właśnie na tle tych budowli widać, jak na dłońi, marność wszystkich technokratycznych ‘nowych inwestorów’ oraz ich wymierających aglomeracyj.
 
W jednej chwilii, w jeden dzień; jeden moment potrafią zrujnować sto jedenaście lat historii. Bez namysłu ni jakiejkolwiek reflexji. POdświadoma nienawiść do czegoś niezrozumiale lepszego wystarczy.
 
ROzpierdolić i tyle. Urzędas wydał prykaz. NIe ma bata. Beze zbędnej dysputy. Choćby nawet miała pozostać pustynia betonowych blokowisk i szklanych hitlermarketów; zagrzybiałych, porastających glonem, mchem i szczelinami; wystawionych na przeciekanie wodą; zmiecenie wichurą lub oberwanie dachu zaległym śniegiem..
 
Lewituję przed ekranem w swej spec bazie dowodzenia i myślę w swym przemyśle. Uczciwie muszę przyznać, iż swe najlepsze lata [2oo4 – 1o] niemal intuicyjnego walenia w plener i klawiaturę mam już poza sobą.
 
Teraz pozostaje li tylko wspominek i cynicznie wyszczerzona gęba wychłodzonego frustrata. Może jeszcze kiedyś ta drzemiąca bestia wyruszy na podboj świata. Lecz nie dziś. NA razie niech wypoczywa w oczekiwaniu lepszego czasu. Lecz nadal jestem na tyle ‘zdolny, bystry, szczery do bolu, że aż przezroczysty’ iż potrafię zatkać sobie oko lewe i prawe i zwizualizować, co takiego się dzieje na naszych przedpolach.. MOże być to samo co naokoło nas.
 
A dzieje się syf y nędza!! Oi Będzie się działo tym, ktorym się tu siedziało. KOpara; buldożer; umcyk balangi; szosy podszyte kolejinami; chuje tkwiące w jebanych korkach i tir; tir; tir.
 
Wylew zaropiałej; zgniłej i przeżartej do cna trądem t.zw. naszej cywilizacji, ktorej nieodłącznym symbolem jest sztucznie wyglancowany, picowaty, zaćpany, najczęściej mocno ogłupiony debil ganiający bez przerwy w bezładnej krzątaninie, w ktorą kazali wskoczyć mu.
 
I nie mam nic przeciwko cywilizacji jako takiej; wręcz przeciwnie; nie mam nic na przeciwko. W końcu wspomniane już tytułowe fortyfikacje także były elementem tejże cywilizacji, tej autentycznej zachodniej, ktora przeważnie budzi podziw. ALe jeśli inwazja cywilizacji, niech będzie mądra. A toto jest jakiś koszmarek. Talmudyczna fałszywka.
 
I dla tego należy schwycić młot w swą dłoń oraz rozbić wreszcie ją tem młotem. Młot na pseudocywilizację.
 
TO wspaniałe. NA gruzach zdechłego postmodernizmu będzie można podziwiać dawne budowle architektoniczne, ktore będą kielichem gotowym do zapłodnienia przez nowe formy.
 
JUż można. JUż są. TAm gdzie bezładna masa barbarzyńskich orków nie wlazła z brudnymi buciorami i ubłoconymi łapskami i sterylnymi mentalnosciami.
 
A nasza historia nie jest sterylna, ponieważ zaświadczają za nią rozliczne krople krwii i potu.
 
Nie czujecie zimnego dreszczu przeszywającego wasze całe korpusy przemierzające chłodne i mroczne kazamaty, często po wielokroć?? I to jeszcze przystawając z flaszką jakowegoś mniej lub bardziej wytrawnego wina, w ktorą się zagłębiacie i coraz mocniej zgłębiacie klimat psychodelicznej dekadencji panującej na około. Plecak naładowany jakimś karabinem naładowanym ostrą amunicją; latarka tnąca w oka mroku, zaś pod czaszką kłębią się myśli będące pod żelazną presją stalowej wolii.
 
Czy pogodzicie się z wyeliminacją wszystkiego tego?
 
Nie. Zachowanie tych rzeczy oraz powiązanych z nimi emocji leży w naszym interesiku zasranym.
 
 
 
 
Samotny wilk wytrzeszczał ślepia swej latarnii błyszczącej w mroku podczas gdy tam u gory stado lemingów kotłowało się w bezładnej kotłowaninie nieuchronnie zmierzającej k’przepasci.
 
Zimne; mokre; mroczne; posępne; konkretne komnaty betonowe były mu azylem przed nimi; ich zgiełkiem, hałasem, mięczakowośćą, lepkimi korpusami, mdłościami, błyskotkami pełnymi jarzących aczkolwiek odbitych blasków i gonitwą za pudełkiem wypakowanem nicością. Tamten świat wprost przesycił się nią i on się na to nie zgadzał. Ta atmosfera totalnie stała się nieznośną.
 
Uciekł z tamtego świata jeszcze w przeszłym miesiącu w te katakumby aby wynijść jeszcze mocniejszym z nich gdy świecący obłok tego plugawego monstrualnego strasznego minotaura nieco zblednie i w ow czas nadejdzie czas coby skoczyć do krtani temu skurwysynu a tym samym zgasić go do końca. Tym bardziej, iż stale giną wilki młode na całym wielkim świecie i to w polowaniu z nagonką.
 
Biegł przed siebie pustymi kazamatami, korytarzami i poternami bez pamięci, myślenia o zewnętrznym łże-bożym świecie i o przyszłości, w ktorej nie miało już więcej być historii. Co było gowno prawdą, ponieważ miał przed sobą tę historię długą, ktora wspaniale trwała w najlepsze i się nie dokończyła. Raz za razem przeczesywał chłodne, wilgotne podziemia mrożące krew w żyłach. Ze ścian chwilami i potokami spływała woda sprawiwszy, iż nogi chlupotały po jeziorze, ktore zdawało się nie mieć początku ni końca. Beton coraz częściej zamieniał się w sople stalagnitowe; kamień; lub wypalone, krwiste, czerwone oraz nieraz, dokładnie odwrotnie, szare, popieliste cegły zamurowujące tajne przejścia, w ktore nie wpatrywał się. Byle zagubić się w labiryncie w celu osiągnienia integralności wewnętrznego pokoju. Wilki z labiryntów mogą mieć co chcą; jednak wybierają zawsze spokoj. Ciemność i marzenia, i więcej nie ma nic [Lech Janerka] Niektore tajne przejścia były zamurowane; insze niezamurowane. Coraz częściej sączyły się krople, zaś puste korytarze kazamatów zalewane były wodą, choć deszczu nie było. Lecz były liczne studzienki, po ktorych mooooocno trza było nagimnastykować się, coby dostąpić lądu suchego depcząc go stopami zapłodnionymi mokrą wodą. Wreszcie dotarł w taki punkt krytyczny, z ktorego nie było już powrotu. Całe wnętrza nawodnione. Zimno. mokro. wilgotno. mroczno i przejścia donikąd. zasypane piaskiem i zardzewiałe ławkami, ale i tak nigdzie nie było żadnych fok. wiele ale za to nietoperzy uczepionych żelbetonowych murów niczym nowy rodek do piersi mamusii lub rzepa psiego ogona.
 
Lecz nic to. Nie martwił się wcale tem faktem. Wilcy podziemii tym się właśnie rożnią od tej całej watahy pozostałej w nadziemiu,iż za cenę jakiś tam niewygod, nawet tych mocnych, pozostają wilkami. Zaś podczas gdy tamci wolą stać się trybikami w maszynie byle zachować przy sobie marne samozadowolenie i podły miraż samej realizacji własnego interesu i sytej błogości w swych bebechach. Wilk wybrał sobie drogę trudną; wybojistą. Jej charakterystyczną cechą był kolejinizm i w każdej chwilii można było się potknąć i bezwładnie opaść na dno studnii w mroki bezdziejów. Na końcu tej drogii stał wilk i spijał wodę ze ściany. Rzucił się także na nietoperze wiszące na drutach, z ktorych niektorzy byli zamrożoni kryształkami lodu. Nażarł się nimi do syta. Na Razie jeszcze nie myślał na temat, co dalej będzie i to pomimo sytuacji, ktora zdawała się nie być z wyjściem i być bez wyjścia. Podpalił wszystkie mosty za sobą a to było wspaniałem. może się uda mu wspiąć nad siebie i wyskoczyć na suchy ląd, choć na tę chwilę. Jeśli nie, to chuj. Najwyżej
 
zginę – tako myślał sobie. Jak na razie wyciągnął się przed siebie w drzemce na betonie; trawił nietoperze z wodą zgłębiwszy atmosferę barrrrdzo mrrrrocznej dekadencji. Gdy wtem nagle jedna ze ścian okalających go runęła jak długa. Była to jedna z tych nowszych, dawniej mająca służyć w zamyśle do zamuracji tajnego przejścia. Wilk leniwie otwarł oka i otrzepał się z prochu, ktoren obsypał mu sierść. Roztoczyła się przed nim perspektywa następnej; tajemniczej komnaty.
 
A jeszcze coś. Jakaś dziwna postać wyłoniła się z dala stamtąd. zbliżała się doń. Stąpała krokiem wolnym, lecz majestatycznym, zaś w lewym ręku coś ostrego niosła. Lecz bardzo jaskrawy blask rozchodzący od niej po wszystkich kątach przypominał, iż jest to ktoś ‘kompletnie nienormalny’ Powodował powidok!! Nasuwał skojarzenia na myśl z jakąś czaszką truposza fosforyzującą po nocach a puszczoną luzem dzięki inwazji kogoś żywego na grobowiec cmentarny. Wody było jakoś coraz mniej. Podłoże komnat stawało się popieliste; piaskowe i zdruzgotane.
 
ściany wysokie wypełniały dziurawe deski jakichści kulomiotów mocno pochlastanych kulami prochu strzelniczego. Sadza gęsto się osadzała na podkładach betonowych oznaczonych znakami runicznymi. Przeważnie pisane gotykiem lub helweticą, choć czasem bywały także skrypty rzymskie; nordyckie; słowiańskie lub szwabachowe. Wilk wyprężył się i oczekiwał z niepokojem i przeciągle mruczał szeleszczącym sykiem spotęgowanym poprzez echo. Cień wyłonił się z czasoprzestrzeni. Był to bocian.
 
Dwie latarenki błyszczały ponad jego ostrym dziobem na łbie i oświetlały prosto w pysk wilka. Na co ten nawet się zasłonił i wściekle warknął:
 
- Kryj się z tą świcą bo jak Ja oślepie Ciebie, zupełnie ślepia wylezą Ci na wierzch!!
 
Bocian przygasił swą lampę.
 
- A Ty jak się znalazłeś tutaj – zainteresował się wilk.
 
- To wszystko przez tę chińską tandetę. Cała ogarła świat. Nic już nie pozostało i nie ma czego konserwować. Już wolę siedzieć na betonie by ugryzł Mnie wilk. Wiem, że we walce z nimi stanę się jak oni. Ale to nic. We właściwym momencie wyjdę na powierzchnie i będę dziobał.
 
- Ale po co – wypalił wilk.
 
- Muszę się zrewanżować im, za wszystkie obławy; polowania; wielokrotne zamykanie w rożnych klatkach; trucia podłymi substancjami.. Inaczej, ktoż zawalczy za Mnie?? To jednak zbyt serio rzeczy. Takie pisze się na ścianach ; nie opowiada.
 
Wilk pokiwał głową ze zrozumieniem. No i obydwaj zamilkli. Szli wciąż nadal w siną dal głębokiego tunelu, ktoren się otwarł przed nimi. Aż nie natrafili na znalezisko. Na ścianie wielki spiżowy krzyż; podeń uchylone wieko lastrikowej trumny, z ktorej wyłoniły się dwie mumie zakonserwowane. Zaś po bokach flaszki pełne intensywnie czarnego oraz pomarańczowego wina. Utoczyli ich po kawałku, każden zeń po połowie. I byli dwa następne trupy złożone do krypty tej.
 
Za wyjściem z rzeczonego podziemnego tunelu znajdowała się sień, na ktorą blady cień krypty padał. Tutaj było dopiero ponad dziewięćdziesiąt osiem procent trasy od światłodzieńa. Więc bardzo niewiele tamże przenikło go. czeluści podziemii upstrzone były pajęczynami rozłożystymi od ściany aż do przeciwległej ściany. Oplatały podrożnych swymi niespodziewanymi plechami i wiązkami rozlicznymi. Lecz coś się wyczuwało w głębii i dla oka co sprawniejszego mogł być widoczny jakiś blask migocący. Na krańcu tunelu miało znajdować się straszliwe wahadło roztrzaskujące czerepy na kawałki za rozwidleniem. No i coż? Nie ma wahadła. Jest zaś rudera starego dworu. Ha. Sprawa umorzona. Dwor otoczony był krużgankami i palisadą. Siedmiopiętrowy; i strych osmy, okropny. Zwieńczony herbami tak na tyłach, jak na froncie. Lochy dworku kończyły się podworzem, ktore głębokiem i ostrem zboczem urywało się w tunelu długim. Wszyscy dawni lokatorzy się wyprowadzili, ponieważ przestraszyli się własnych imaginacji, iż z tunelowej kruchty wyłażą strzygi poprzez sklep i straszą a w nocy trzęśli się jak galarety z powodu duchów. Zaś goście i niedzielni ‘turyści’ także niemal nie odwiedzali tych ruin, gdyż się bali. Nigdy nie byli tu, tak więc sami nie wiedzieli nawet czego. Ale wyczytali w przewodnikach Jaśkowiaka; Łęckiego i Libickiego, iż opiłki tynku odłamują się z krenelażu a wieża z mansardowym dachem chyli się ku upadkowi. Nie potrafili wytłumaczyć samym sobie, co to takiego oznacza i coż to za szczur, no ale wiadomo, iż to coś złego i lepiej nie tykaj bo możesz się poparzyć. A dwor rzeczywiście był w proszku, rozsypce, pyle i kurzu i gruzie; wystawiony na zmienne emocje wiatru; gradu; śniegu i deszczu; z olbrzymimi; połamanymi; szachulcowymi; drewnianymi deskami wystającymi ze ściany. Nieodremontowany. Z widocznem zagrzybieniem; omszeniem; zaglonieniem porastającem wszystkie jego dwadzieścia osiem ścian. Klatka wschodowa wiodła wprost na dach bez żadnej asekuracji jakby specjalnie w tym celu, abyś zeskoczył zeń z rozbiegu na głowe na granitowy dziedziniec!!!! Jedyne widoczne graffiti dawno pozostawione na murze wołało do Ciebie: uważaj bo nocą spotka Ciebie nieszczęście!! Gdy Xiężyc spełnił swe oblicze trupioblade, słychać było z dala wycie wilcząt. Bezpańskie charty; owczarki oraz wilczury uganiali się po obejściu. Drzewiej dworek był autentyczną fortecą, otoczoną fosą; żelazną zwodzoną kładką; parkanem; bramą oraz potrojną palisadą. Teraz tutaj już nic nie było tak specjalnego, za wyjątkiem jednego wzgorza ze zdziczałym sadem winnym.. Wszystko minęło; zgasło; zbladło; poszarzało. Teraz tutaj smutno. Jedyni kto tutaj mieszkali to Arachnia. Procz nich już nikt więcej. Arachniści nieraz urządzali treki i wypady na poblizki tunel nieodległy, tak na kazamat, jak jego rozgałęźne poterny. A wszystko po to, coby czerpać swe moce żywotne stamtąd a także oplatać jego chłodne wnętrza swymi nićami.. Arachniści zbierali swe siły po to coby w niedalekiej przyszłości mogli skruszyć Lewiatana i te sezonowe państewko psiego gowna, POkracznego bękarta zamachu smoleńskiego. Dzięki temu uważali, iż cały świat będzie zazdrościł im.
 
Wkroczyli w ten cały tunel. I niestety, ale nie zastali tem razem zapasów wina w takim stanie przy najmniej, jak pozostawili je. Obaczyli za to nadpite flaszki złożone w hołdzie dawnym trupom oraz dwa nowe trupy = uwalonych w trupa bociana i wilka.
 
Arachniści wynieśli te trupy do trupiarnii położonej w ich pałacowej chłodnii. Nie wiedzieli z początku, co poczynić z tem fantem, lecz po tem wpadli na nową ideę, jaka wcześniej nie postała pod ich kopułami. Dotąd korzystali z krypty dla jeszcze większego schłodzenia wina przy truposzach. Raczej byli sfrustrowani, iż ktoś ośmielił się wychlać tyle ich wina Mieli wina pod dostatkiem w swych zdziczałych sadach hodowlanych, ale i tak szkoda. Się wkurwili jako, że znaczna jego część było na handel. Zastanawiali się, czyli sprofanować padło po bocianie i wilku, czy też zagrzebać jak tamtych w krypcie i schładzać sobie wino nimi. No ale skoro można sprzedać wino chłodzone na zwłokach, ktore smakuje klientom, tedy czemuż nie handlować samymi zwłokami. Zakopali ich i ustawili dwa krzyże celtyckie. Postanowili sobie zafundować nekropolie przypałacową i organizować pogrzeby ceremonialne, na ktore spraszali licznych gości. Nadal handlowali także winem dzikim i zniczami szklanymi i krzyżami drewnianymi; kamiennymi i żeliwnymi. A nawet poczęli produkować kładbiszcza. A że było taniej jak na cmentarzach państwowo – kościelnego kartelu, zaś arachniści spełniali wiele życzeń gości [wszystko można było dostać na miejscu et.c] szalenie i zabojczo podobało się gościom. Niektorzy wpadali nocą na cmentarz schłodzić swe myśli skołatane przy wybornej nalewce. Arachniści wyremontowali dwor za zebrane pieniędze . Ale coś jeszcze miało nastąpić.
 
Na tyłach pałacyku rozpościerał się wielki poligon reżimowej armii, używany wyłącznie od święta, gdy były ćwiczenia. Wkoło leżało multum sowieckiej zardzewiałej tandety, do niczego niezdolnej, a ktorej i tak nikt nie używał. Dziś armia wymieniła radziecki złom na chiński, ktoren tak czy owak [sierżant Nowak] szybko się rozpadał, nieraz w trakcie manewrów, i katastrofy często się przytrafiły. Oficerowie wyższi rangą i generałowie przeważnie probowali zacierać ślady swej nieudolności, lecz nawet tuszowanie nie wychodziło im. Gdyż ktoż będzie filował teren całego wielkiego poligonu na przestrzeni długiego roku? Oficjalnie ciągle jeszcze wzorem epokii stalinowskiej utrzymywano farsę ‘zabrony wstępu grożącego śmiercią i kalectwem’ o czym tak krzykliwie informowały złoto krwiste tablice na każdej drożce. Lecz mało kto się przejmował tym w sumie. Chyba, że wiedzieli o manewrach. Wówczas się cofali z obawy przed postrzałem we własną dupę; skorę oraz głowę. Dzięki temu, iż cham tchorzliwy tędy obawiał się pałętać, przy najmniej poligon był olśniewająco klarowny y zielony. Tym bardziej, iż na wszystkich większych dojściach na poligon stacjonowały patrole złożone z kuśtykających dziadków z tarczami na czarnych kamizelkach, zatrudnionych na umowę śmieciową, ktorzy zawracali niedoszłych intruzów.. Ci za zwyczaj pokornieli i obchodzili poligon okrężną, upierdliwą ścieżką na około, z ktorej to i tak było słychać pogłosy wystrzałów; niewybuchów i łusek. Za wyjątkiem arachnistów, ktorym ni postało w głowie nawet nadkładać drogii i woleli własne trasy tradycyjne. Specjalnie, że wszystkie je kojarzyli i dobrze wiedzieli, w ktorych momentach pokłonić się kulom a w ktorym nie. Raz arachnisci się natknęli na rzeczonego stroża wiekowego ale tak przestraszyli go pająkiem z dżunglii amazońskiej, ktorego Cejrowski podarował w prezencie im gdy był z wizytą w dworku, iż tamten wartownik czmychnął w zarośla i siedział w nich sześć godzin obsrawszy wszystkie krzaki ze strachu. Arachniśći łowili amunicję w ten czas. Dawali nawet nura we wodach jeziora leżących na poligonie. Nawet zimą. Wrocili raz z poligonu. Całe kieszenie wypchane łuskami. A coż widzą tam? Lotna kontrola państwowej skarbowki na nekropolii. Oznaczyli taśmą budowlaną dwa krzyże żeliwne przed cmentarzem, ktora informuje, iż mają zamiar rozebrać je. Coż się okazało?? No właśnie co? Razem z napływem popularności i zainteresowania cmentarzem, przybili nań także KAPUSI!!!! będący konfidentami reżimowych służb często od najmłodszych lat. Z t.zw. POczucia obywatelskiego obowiązku POwiadomili pizdę skarbową w skrocie PS, iż ‘poważnie łamie się obowiązujące przepisy prawne’ Nim gowniane państewko sprowadziło swoj sprzęt trochę czasu minęło. Ekipa od dewastacji tępymi i zamglonymi gałami wytrzeszczała się przed siebie, zaś arachniści , ktorzy stali za drzewem z szyderczą pogardą na nich, no i tak to sobie trwało. Wreszcie po kilku godzinach rozwalacze doczekali się pługu triumfalnego od rozbiorek. Wzięli się do wykopywania, ale ponieważ źle się ustawili, dwa krzyże gdy się przechyliły, przywaliły ich w durnowate czerepy y zabiły ich na miejscu y roztrzaskały im sprzęt w
 
drobny mak. Na tym jednakże nie stanęło. Pająki czerwone tak łatwo nie giną, jeno się mutują. Podobnie jak po kątach zawsze gdzieś tam kryją się niedobitki kątników rdzawych. Coż tam kątniki skoro znacznie groźniejsze zagrożenia się czają, nie?? Komuś zawalili serce psychotropami na amen, aż nie wykitował; kogoś zakopali w bezimiennych mogiłach kolektywnych. A przechadzając się w mroku; nocy poprzez las podczas gdy beztrosko wymachujesz sobie łapami, nawet nie wiesz nic o prawdziwych dzieciach nocy, ktorzy leżą kilka stop pod Tobą w błysku pełnego Xiężyca, a nie zaświadcza o nich nawet lichy krzyż brzozowy. Arachniści wiedzieli o takich stanach, w ktorych jako jedyni zapalali znicze nawet. Wiedzieli, iż szykują jakąś prowokację i przeciwko nim, dla tego uważali, iż lepiej przygotować się zawczasu lub coś będzie na prawdę bardzo niedobrego!!!! Dowodca nieudolnej akcji rozbierania krzyży zorientował się wreszcie, iż poprzednia ekipa nie przyszła z powrotem. Co najmocniej trafiło go, niby szlag szlakiem, to fakt, iż majster tej ekipy nie zdał raPOrtu na papierze!!!! Więc wysłał następną ekipę by dostać raport a ewentualnie zamknąć całą rzecz, ktora go nużyła, w skrytce specjalnej. W tej samej chwilii arachniści szykowali się do kontrataku. Płyny do spryskiwania szyb miały przywitać inwaderów. A na wszelki wypadek także pęczniejąca kolekcja militariów i opancerzone auta japońskie, ktorych używane części odsprzedali im kibole z niedalekiego stadionu. W zamian za przeprowadzenie i przemycenie transparentów przez teren dworku oraz poligonu celem wyminięcia ich zakazów stadionowych. Arachnisci obalili z nimi wiele flaszek w zaroślach stadionu pomiędzy meczami i ustawkami. No I teraz gdy przylazła nowa ekipa zwartych; silnych; gotowych; czujnych rewolucyjnie rozkułaczaczy , kibole także wykazali się czujnością kontrewolucyjną oraz stawili się całą swą ferajną. Tem razem rozkułaczacze żeliwnych krzyży stawili się w asyście terakotowej armii [replika z Chin] Gość od raportu, ktoremu składa się raport z sytuacji obawiał się jakiejś reakcji, tak więc postanowił się asekurować słuczaj. Replika terakotowej armii badziewna była, ale dla picu sterowana pilotem, aby potencjalni ‘wichrzyciele’ przestraszyli się. Rozkułaczacz zobaczywszy rozstawionych kiboli zdalnie kiwał żołnierzem armii niby manekinem i bełkotliwie manifestował coś w stylu:
 
- Cofnijcie się bez problemu, bo jeśli będziecie stwarzali problemy, będziecie mieli problemy.
 
- Cofniemy się dopiero z problemem – tamci odkrzyknęli.
 
Armia terakotowa wymaszerowała i rozpoczęła się walka i naparzanka ich z arachnistami i kibolami. Ale coś kiepsko jej szło, gdyż roboty to jak wiadomo, tęPO lezą przed siebie niezważając na nic, taki wpada na drzewo, daje zrzucać sobie hełm i kopać się w dupę. Widząc co się dzieje, rozkułaczacz naczelny zasugerował negocjacje swym przeciwnikom. Arachniści zaprosili go do swego dworku. Postawili mu kawę. Rozkułaczacz zdołał jeszcze wykrzyczeć przy kawie, iż warunkiem jakichkolwiek negocjacji z ‘chuliganami’ jest ich bezwarunkowa kapitulacja a jeśli nie to sprowadzi następne POsiłki armii terakotowej, po czym padł na podłoge w konwulsjach. Resztki płynu do spryskiwania okien pieniły się na dnie porcelanowego kubka…….. Terakotowa armia oczekiwała na dworze mechanicznym krokiem przemieszczawszy się od jednej krawędzi dworu w te i we w te. Mijała godzina za minutą; wieczor za wieczorem; dzień za dniem; noc za nocą. A urzędas od raPOrtu rwał sobie z głowy kudły co stawały mu dęba a nawet się jeżyły!!
 
- Gdzie raPOrt jest? Czemu tamci nie składają meldunku? Co oni sobie myślą sobie myślą – tako oto co wykrzykiwał!!
 
Wreszcie zawezwał pozostałe repliki terakotowej armii z całego państwa, coraz mocniej rozsypanego. W akcie desperacji rzucał słuchawką od ściany do ściany; trzaskał butelką o blat oraz walił nadgarstkiem oraz łbem. Ściągnął dywizjony nawet z nieodległego poligonu. Był to wieeeelki akt desperacji, ponieważ gowniane państewko osiągało właśnie poziom kopania pode dnem, zaś wieść o ewakuacji odziałów wywołała spore zamieszania w dużej jego części. Wielutysiączna czerń rozbijała okna, plądrowała ville lokalnych kacyków; hitlermarkety mniej lokalnych oligarchów oraz banki zupełnie nielokalnych banksterów. Szosy skrzypiały od szkła wytłuczonych winiet pod składami. Ale nic to. RaPOrt musiał być bo najważniejszy był. Dworek oraz okoliczny cmentarz przypominał od samego brzasku oblężone miasto. TVizja reżimowa miała transmitować akcję = ten wielki sukces ‘walkii o POstęp oraz wolność z reakcją oraz faszyzmem’ ale nikt już poza nimi samymi nie słuchał ich kocoPOłow, ktore trafiały w prożnię. Internet tera dominował, zaś arachnisci posiadali w swych szeregach specjalnego hejtera, ktoren wrzucał filmiki w sieć i hejtował strony www reżimowej propagandy. Nadterakotowy – komendant armii terakotowej – miał dowodzić całą akcją. ‘Ulica’ nazywała go komediantem. Dwie godziny dawał rozkaz swym podkomendnym, aby ci dali rozkaz swym podkomendnym dania rozkazu terakotowej armii do wymarszu. Terakotowa armia wolno, lecz miarowo krążyła w tym samym czasie po podworzu. Aż nie padł wreszcie rozkaz. Brzmiał ci on tak: raz; dwa; trzy; cztery; pięć!! Na przod!!
 
Sześć; siedem; osiem; dziewięć; dziesięć!! Na tył!! – odwrzasnął jeden z arachnistów. Pozostali wyciągnęli giwery z kabury a japońskie auta opancerzone wyjrzały za węgła dworku. Komediant i jego przydupasy i rozkułaczacze zamarli w inercji. Nie spodziewali się takiego obrotu rzeczy. A tam we wielkim kraju nadal wrzało. Rabunki; zabojstwa; gwałty się szerzyły. Egalita często = gęsto rewanżowała się na dawnych bossach skurwiałych elitek. W kilku miejscowościach rebelianci napadli i wyrżnęli w pień nawet kwatery służb specjalnych. Mieli nie wyrzynać; wszakże tamci podali się im bez walk. Jednakowoż dokopali się do ich archiwumu i przez to wymordowali. Co do nogii. Ale furda rebelia i mordy. RaPOrt z demontażu dwuch żeliwnych krzyży najważniejszy był dla wszelkich rezydentów nadal. Chwila napięcia; wyczekiwania i fermentu na dworze arachnistycznym trwała li tylko chwilę a zdawała się być to długa chwila, trwająca ad infinitum. Terakotowcy szli przed siebie. Wprost pod kolby y lufy z II wojny światowej i japońskich aut opancerzonych. Komediant przypomniał sobie, iż przecie nie zabrał ze sobą ostrych nabojów a wyłącznie gumowe. Komediant jednakże nie wydał terakotowcom komendy wstrzymania marszu. Uczynił coś więcej zaś. Zajrzał do swych notatek. Wołał do arachnistów oraz kiboli charakterystycznym stylem telegraficznym:
 
- Wasze działania są bezprawne. Poniesiecie ich konsekwencje. Apelujemy o udrożnienie jezdnii. i rozejścię. Się. To co robicie jest nielegaalne. i groźbaalne. i kaaraalne. Na podstawie artykułu sześć paragraf osiem zginane przez czternaście skręcane przez osiemnaście.. W ten czas padły pierwsze strzały. Pif paf. Jeden po drugim po trzecim et.c. Rozkułaczacze wpierw stali jak debile a po tem szybko rzucili swoj sprzęt rozkułaczający na glebę i się rozbiegli. Większość oficerów mundurowych także, choć niedaleko, ponieważ brzuchy nie pozwalały. Strzały nie ustawały. Terakotowcy tracili swe łby, jeden za drugim za trzecim za czwartym.. Ale także i oni celnie trafiali w swych przeciwników. Trza przyznać im to. Tyle, że kauczukowymi kulami wypełnionymi śrutem. 8o procentom ich przeciwników dostało się nimi. W tym 2o procent mocno oberwali zalawszy swe facjaty krwią przyciemniającą ich widzenie. Japońskie auto opancerzone wrzuciło bieg najwyższy [osmy] Autor auta nastawił całą swą moc i zderzaki i z całej siły wjeżdża w resztki niedobitków terakotowców [replika chińska]. Kompletnie odpadły im łby; autor jeszcze zdołał wytrzeć krew z szyby; już nie dał rady wyhamować ; wpadł na mur. Potrzaskany wyczołguje się z wraku. Kibole i tak śmieją się, wiwatują i biją oklaski. - Alle vus – drze się jeden z kiboli.
 
- Chińskie gowno – złorzeczy komediant.
 
- Sami sobie wybraliście takie gowno – odrzekli mu.
 
Komediant salwuje się ucieczką, ale potyka się o własne gacie a kibole dopadają go pod pierwszą wiśnią, zaś arachniści krępują ręce drutem kolczastym; wloką do krypty a następnie przywalają głazem. Tam obejmują go trupie macki i dobrych kilka godzin słychać płacz i zgrzytanie zębów, ktore dopiero cichnie ze zmierzchem. Następnej nocy trwają na poligonie autentyczne polowania na oficerów zbiegłych spode dworu. Kibole z okolicy często dobijają ich amunicją podniesioną z poligonu. Zaś następnego dnia wkurwiony plebs pod przywodztwem zrujnowanego właściciela firmy budowlanej zrzuca ze skarpy w przepaść urzędasa pizdy skarbowej, co to nieudolnie dowodził akcją likwidacji krzyży.Y właściwie całe państwo pogrążyło się w zamęcie; chaosie i anarchii już. Dziś rządziły kije; gaz; siekiery; kamulce i butelki po winie i wodce. Nawet pacjenci pouciekali z psychuszek a momentami powywieszali na prześcieradłach t.zw. personel medyczny. Ale jeszcze wyjątek znalazł się!! Wyspa ustroju dawnej ‘szczęśliwosci’ funkcjonowała w całym kraju tak jak dawniej – wszelkie więzienia i areszty. Otoczone wysokimi murami; drutami kolczastymi; concentrinami; nieprzenikalnymi bramami; wieżyczkami i strożami zawsze gotowymi na strzał!! Często monumentalne; położone w dawnych, pochmurnych budynkach; budziły respekt. Nawet jeśli lud probował szturmować na areszt aby odbić aresztantów, zawsze natykał się na zaporę ogniową, we wyniku ktorej padał jak muchy. A w on czas i pozostali się rozbiegli. nadpenitencjał centralny obecnie zarządzał aresztami i nawet dobrze szło mu. Trząsł całym krajem. Nie tylko, że utrzymał w ryzach swych aresztantów, ale potrafił siać trwogę po całym kraju, gdyż porywał sobie i nowych. A Jeśli nawet ktoryś tam strażnik zasnął lub zagapił się na srebrzysty ekran szklany w swej portiernii – niczym sroka w gnat – oraz ktoś z intruzow niepostrzeżenie się przedarł do więzienia – jeszcze musiał przedrzeć się poprzez szerokie przedpole przedcelowe – bardzo mocno naszpikowane pluskwami; razwiedkami i obosiecznymi kamerami. Praktycznie biorąc rzecz, było to niemożliwe. Kamera widziała wszędzie a nadpenitencjał siedział w swej kanciapie na piątym piętrze w pokoju 595. Wrota jego kańciapy zawsze pozostawiał sobie letko uchylone. Wyłaniał się z nich cienki, lecz trupi, blady cień!! Gdy poczuł lub spostrzegł, iż ktoś niepowołany się wdarł, wyrzucał strażnika ‘za głupotę’ a także lał strażnika na odlew przez łeb. Następnie wyskakiwał jak oparzony ze swym przeraźliwym mieczem świetlistym. Okrzyki tortur często docierały z mordownii na piątym piętrze , zaś w miarę zbliżania do tejże katownii czuć było napięcie rosnące nawet jeśliś zbliżał się na pięcie. Dla tego nikt nigdy jeszcze nie przedostał się, pomimo olbrzymiego bajzelu oraz niepokoju, panującego na gruzach dawnego gownianego państewka. Więcej powiem, nadpenitencjał złapał; dorwał; aresztował; skatował wielu rebeliantów. Choć rzeczywiście, tam gdzie oko jego sokole nie sięgało, t.zw. wolnoamerykanka vel dziki zachod panował w dalszym ciągu. Ostatnimi czasy, ktoś tam zamordował prezia; primera i dwuch ministrów i mało kto zauważył ten fakt. Rożne pretensje, frustracje mieszały się ze sobą i zlewały w jedno w tej rewolcie. Kto miał do kogo żal, tego mordował lub przy najmniej wandalizował. Jedni demolowali markety; drudzy tłukli xięży + palili kościoły; trzeci napadali banki; czwarci włamywali się do domów cwanych oligarchów; piąci zabijali POlitruków; szości oszustów; siodmi dewastowali rożne serwery; ośmi bili pedałów oraz demolowali ich kluby; dziewiąci urządzali rajdy na lewackie skłoty; dziesiąci brali rewanż na dawnych konfidentach a jedenaści przy najmniej odkręcali śrubki na torach.. tak dla kawału. et.c. et.c. najwięcej namordowano chyba jednak rożnego rodzaju urzęęęęęęędników oraz kontrolerów. Z tym, że wszelkie areszty były taką enklawą. Niektore się przemieniały w autentyczne ‘konclagry’ o wyostrzonym rygorze. Z resztą niektore umieścili w dawnych katowniach z czasu rzekomo minionych bezpowrotnie totalitaryzmów. Co bystrzejsi z przeciwników penitencjarnego terroru zachodzili w głowę, jak ta czerwona sieć się wije i jak rozerwać ją. nie dawali rady, ponieważ nadpenitencjał posiadał tę zdolność, iż pojawiał się i znikał jak cichociemny jak było mu wygodne. Zawsze gdzieś tam jednak krążył po okolicy. często zakluczał za nic; za jakąś kompletną bzdurę. stosował odpowiedzialność kolektywną oraz likwidował tych, ktorzy się narazili mu w czymkolwiek, nawet swą fizjonomią.
 
Najgorsze, że miał na swych usługach całą chmarę subpenitencjałów ze skłonnościami sadystycznymi, ktorzy wyrośli jak spod ziemii. Mogli sobie dobierać także plemnipotentów lokalnych od t.zw. mokrej roboty. Więzienia były szczelnie zamurowane; gęsto zakratowane; przytłaczające; masywne, dzięki czemu idealnie się nadawały do gnębienia aresztantów. Niemal każde miało swe kazamaty lub lochy dobrze rozbudowane, do niebotycznych rozmiarów. Tym bardziej, iż rożni urzędasy poprzedniego reżimu; dawni UBecy z bezpiekii; aferzyści; właściciele koncernów farmaceutycznych nierożniący w niczym od dilerów narkotykowych, no wszyscy, ktorzy coś tam mieli na sumieniu a ktorym udało się zbiec do aresztów z obawy przed represjami. Tam także uwijali swe gniazdeczko przytulne y ubijali interesy psychiatrzy represyjni nieodbiegający w niczym od doktora Mengelego. Znaleźli się w aresztach całą masą i dawni konfidenci – dewianci – pedofile – pederaści - cwele, ktorzy dziś rewanżowali się za dawne cwelenia i pełnili obowiązki cwelaczy. Niektorych więźniów kazano nawet zamykać do specjalnej celi karcerowej, w ktorej przypominający z aparycji pokrakę, cwel już oczekiwał zaś załoga stojąca przy muszciku śliniła się, masturbowała i zacierała łapki i nagrywała sobie filmiki pornograficzne dla rozrywkii. Nieraz wrzucali pornosy w internet dla zawrocenia gitary plebsu przysłowiowymi cyckami. Areszty funkcjonowały w oparciu o kidnaping; napady złodziejskie, ale terrorystyczne czasem nawet tyż. Nie mogło sponsorować je państwo, niefunkcjonujące już praktycznie. Za to czasem zachodni ‘filantropi’ zafundowali coś tam. Jakąś tam salę do przesłuchań; lampę do torturacji; kolczaste obroże; latexowe pasy maltuzjańskie. Gawiedź dawała niby na jakieś mgliste ‘charytatywne cele społeczne’ a nie na cwele. No ale jak wiadomo, ‘ciemny lud wszystko kupi’. na inicjacji przemocy zbijali jednak kokosy większe. Po prostu co jakiś czas taka chmara naćpana ‘koxem’ wybiegała z aresztu i siała zagrożenie. wypatrywała kogoś pierwszego lepiej ubranego. zaczajała się za winklem w gumowych maskach. Napadała i rżnęła na odlew tym, co miała pod ręką. Kijami bejzbolowymi; nożami; brzytwami; rurami; prętami. Dyszeli przy tym gorzej jak zwierzaki a jeśli nie było nikogo w pobliżu, tedy podświadomie darli się w niebo głosy, czterokrotnie za każdym razem: idzie banda x 4!!!! Zmasakrowany kadłubek rzucali w zarośla względnie za drzewo. Sami zaś spierdalali z powrotem w obawie przed rychłym linczem. Nieraz porywali dla okupu, lecz do takich ‘akcyj’ to już jak mawiali – cza solidniej siem przygotować. Najczęściej jak oprawcy dostali okup, i to żądali z nawiązką, zabijali porwanego w katownii ponurej aby się nie wygadał. Odnośnie torturowania pojmanych jeńców, to załoga wolała urządzać t.zw. panel sesji mieszanej. T.zn. cała seria tortur tak, coby torturowany padł z nog a najlepiej zdechł z wyczerpania; kopnął w kalendarz. Wbrew nazwie, ow areszt śledczy nie miał w założeniu śledzenia a exterminację. Dla przykładu, aplikacja przez komplex psychofarmaceutyczny toxycznego psychotropu powstrzymującego funkcje organiczne [akcja ‘Rozerwanie SynaPsa’] + szczepienie elektroczipem na ‘żywca’ + wsadzanie szkła pod każden paznokieć + operacja gwoźdźem taką metodą, by krew jak fontanna spryskała ściany, ale nie dywanik śledczego + rozcinanie scyzorykiem + pozostawienie otwartej rany na brzuchu + posypanie jej solą + polanie wrzątkiem + naświetlanie bladą; rozchwianą; rażąco mrugającą lampą przy oku celem podbudzenia mdłości + aplikowanie środka przeciwko rewolucji żołądkowej + amputacja zdrowej nogii piłą tarczową + wybudzanie przez osiem kolejnych nocy poprzez łupanie zardzewiałym młotem co cztery minuty + lobotomia śrubokrętem + przystawianie w mroku do ucha na osiemnaście godzin zatyczek grających wyrobem muzykopodobnym, przypominającym płukanie wanny, przerywanym gwałtownym stroboskopem wywołującym oczopląs i durnowatymi wrzaskami w tle w stylu ‘jazda; hajca; wixa; luta; banda’
 
Tak sponiewieranego torturami jeńca pozostawiali na betonie by dostał wiiiilka. ******O ile przetrwał wszystko to +++++
 
BONUS Myśleliście, skąd się wzięła ostatnimi czasy taka nagonka oraz obława przeciwko t.zw. trollom internetowym ? POwiela się stereotypy; debilne mity na ich temat; POtępia w czambuł. Plugawy reżim znalazł sobie następnego chłopca do bicia. ZaPOmina się, iż są jednym z największych klejnotów obecnego netu, i wnoszą w świat wirtualny znacznie więcej powiewu świeżego niźli ci wszystcy ‘kawosze internetowi’ ktorych jedyny cel to aby było ‘miło; łatwo i przyjemnie’ w trakcie ich pieprzenia trzy po trzy y walenia kotka za pomocą młotka. Ostatnio wrzuca się chuliganów netowych do jednego wora z napisem ‘troll’ co jest oczywistą nieprawdą. Są pośród nich ordynaryjni trolle, ale także extra ordynaryjni hejterowie; fladerowie; wojowie edycyjni; stalkerowie; no a nade wszystko krakerowie.
 
Jakie najczęstsze mity pokutują o netowych chuliganach?
 
1) Trolle zaśmiecają internet i uniemożliwiają
 
jakąkolwiek dyskusję.
 
Nieprawda. Tak czynią ci, ktorzy unikają jakichkolwiek konfliktów, za to wypisują te wszystkie pierdoły od rzeczy byle uniknąć tematow co drażliwszych. A także pupilki moderatorów, spamerzy reklamowi, zasrywający portale swym syfem. To właśnie ci rzekomi, wyklinani ‘trolle’ podejmują kwestie niewygodne, dzięki czemu stali się solą w oku dla reżimowych propagandystow.
 
 
2) Trolle są niekulturalni i chamscy.
 
No nieprawda, wymiękam. o czym parchata kurwo w ogole pierdolisz do Mnie??
 
Stworz trochę własnych xiążek, esejów, opowiadań, wierszy, aforyzmów, reportaży, piosenek, grafik et.c. a wtedy porozmawiamy o Twym wkładzie w kulturę. Jak dotąd, jesteś niestety zwykłem ścierwem bez polotu; fantazji i
 
własnego przemysłu.
 
3) Trolle to bohaterowie za monitorem, ale nie mają odwagii w twarz rzucać takich bluzgów.
 
Nieprawda. A coż możesz wiedzieć na ten temat? Skąd przekonanie, iż nie wgniotę Ciebie w beton normalnie i nie pozostanie z Ciebie mokra plama, jeśli obaczymy się gdzieś? Tyle, że w przeciwieństwie do Ciebie, zeszmacona kwoko, preferuję intelektualną walkę a nie tępe prawo ‘pięści i maczugii’. A poza tym, nie zawsze mam ochotę wyłazić z domu. wcale nie uśmiecha się mi patrzyć na takie mordy jak Twoja i jeszcze słuchać Twych wypocin nie tylko w świecie wirtualnym, ale i realnym. Chyba w ow czas wielokrotnie będę musiał się wyrzygać na tę okoliczność.
 
4) Trolle to aspołeczni osobnicy podbierający emeryturę własnej babcii, na co dzień nieśmiali i niemający do kogo zagadać. Leczą swe komplexy jak wyładowują się w
 
świecie wirtualnym.
 
Autentycznie widziałem raz taką frazę na necie. Nieprawda. Ale i tak dobrze oraz plastycznie obrazuje myślenie tych talmudycznych; skundlonych cipek. gadać, gadać, gadać, gadać!! Bez sensu i żadnej potrzeby. Ot tak, dla samego gdakania. A co to do kurwy jest kibuc?? Ja pierdolę.. ‘Trolle’ nie mają żadnych komplexów. Aspołeczni są bo taka jest ich wolna wola. na chuj mają się ‘integrować ze społeczeństwem’ kurewek; pedałów; złodziei; hitlermarketów; oligarchów; kanciarzy; mafiozów; komuchów; tchorzy; obłudników oraz idiotów? Nie wiem, jak jest z podbieraniem emerytury babcii. Nigdy nie natknąłem się na trolla, ktoren podkrada emeryturę swej babcii, lecz możliwe, że ktoryś tak uczynił. Nie odpowiadam za wszystkich trolli świata. Można rzec, jakie społeczeństwo, tacy trolle:-P
 
5) Trolle mają wszystko podstawione pod nos a więc nie wychodzą z chaty. Kozak w necie; cipa w świecie.
 
Nie; nie i jeszcze raz nie. Powiedz matole jak mają mieć wszystko podstawione pod nos, jeśli nieraz popierdalają nocą; pośrod zimna, śniegu, deszczu i lodu; po zmarzłem jeziorze li tylko po to by odwiedzić kawiarenkę położoną na drugim krańcu miasta. Wymaga się od kogoś takiego twardośći, hartu ducha. Nie może być taką miętką cipą kołchozową jak Ty. Co więcej, lepiej być kozakiem jak kołchozowym niewolnikiem z kołchozu. Tylko nie zapluj sobie monitora bo będzie capił.
 
 
6) Trolle powodują, iż internet zamienił się w rynsztok. Są chorzy z nienawiści. Zagrażają bezpieczeństwu państwa. I bardzo dobrze; chodzi właśnie o to. Ściek jest przez was. ‘Trolle’ opisują go. Nie wini się termometru za gorączkę czy też hipotermię. Nadal będziemy opisywali, jaki syf urządzacie. To dla tego bredzicie o ‘zagrożeniach dla bezpieczeństwa państwa’. Obawiacie się, jak wiele waszego brudu może wypłynąć na wierzch. Nie bojcie, cała Prawda wyjdzie na jaw, dzięki nam a wasze ‘bezpieczeństwo’ zawali się w gruzy. A wam nie pozostanie nic ponad popełnienie harakiri. A nienawiść nie jest chora. Nienawiść do takich dziwek jak wy jest zdrowa i potrzebna.
 
Rebelia w znacznym stopniu przełamała reżimową blokadę informacyjną i jej usiłowania ustanowienia monopolu [dez]informacyjnego. To dla tego otwarły się nowe możliwości dla rewolty informatycznej. Rozszerzyła się świadomość o wszystkim, co działo się w epoce reżimowej. Niewiadomo było ino niemal nic o dwuch ‘czarnych dziurach.’ Jedna nosiła nazwę ‘kupa obrzydliwstwa’ a druga ‘kurewstwo’ Były to domeny dwuch serwerów, pod ktore podlegało każde z więzień na terenie kraju. Satelity czasem na coś tam potrafiły dać respons, lecz przecie tak czy owak nie widać nic, co się dzieje wewnątrz. Strona każdego z tych więzień miała swe źrodełko na serwerze obrzydliwym abo kurewskim. Niemal wszystko było zaszyfrowane na tych serwerach. Więc chuligani internetowi podejrzewali, iż kaci tak właśnie się komunikują ze sobą a sekret potęgii ich sieci tkwi w tej łączności. Czasem spamowali ich z fikcyjnych kont; z domów lub też kawiarenek. z tych, ktore jeszcze były niezdemolowane. Co nie odnosiło jednakże rezultatu większego. Gdyż obrzydliwcy y kurwy tak czy inaczej zainstalowali jakiś filter antyspamowy dla siebie. Dopiero po tem wpadli na pomysł wtajemniczenia krakerów, no i zaczęło się. Mieli swe szlaki, ktorymi podążali do ‘groty trolli’ jak nazwali garaż, z ktorego szedł jeden wirus za drugim. Kurwy y obrzydliwcy także posiadali swą ekipę informatyków, jeno nie na tyle mocną, by podołać takiej zaporze ogniowej. Serwery poczęły padać. Co więcej, gdy krakerowie wynaleźli program specjalny do piractwa, łączność zupełnie zamarła. Uzyskiwali oraz udostępniali także do wiadomości publicznej coraz więcej informacji na temat tego, co się dzieje za murami. Coraz częściej ogniska zapalne wybuchały pod siedzibami aresztów. ferment i tumult narastał. W kilku wypadkach arachnisci rozbili areszty lokalne; odbili aresztantów nieprzytomnych oraz wyrżnęli w pień załogę. Załogi nie dawały rady rozpraszać ciżebki szturmującej. Bez swej łącznośći, literalnie uwięzły w swych więzieniach. A tu w jednym z aresztów doszło do buntu. Jeden z aresztantów na w poł żywych, resztkami swych mocy, zebrał się w sobie i walnął w mordę strażnika gdy ten otwarł celę a także wyrwał mu karabin i wybiegł. Przystawił mu karabin do skrońi. Lał go w łeb i groził, że zastrzeli. Mimo, iż ledwo się słaniał na syrach. Pozostali aresztanci się dołączyli doń. Krwawa łaźnia się wywiązała. Stroże trochę się wystraszyli i podesłali negocjatora ale na nic to, gdyż buntownicy porwali go. Strażnicy za nimi. zakatrupili część z buntowników pałami po łbach i całych korpusach na śmierć. Lecz i oni wtedy odstrzelili łeb jednemu z negocjatorów. Zagrozili, iż zabiją drugiego, jeśli strażnicy nie skapitulują. Strażnicy zważyli, iż tamci nie żartują, stąd też się podali. Rokoszanie zrzucili negocjatora z kamiennych schodów oraz powiesili kilkunastu wartowników na kratach. Buntownicy nareszcie Wykradli klucze; zlinczowali załogę oraz zwiali. Już na wolności dołączyli do jednej z grup rebeliantów, ktorzy ostatnio się zmobilizowali. A ich popularność gwałtownie wzrosła u tubylców po publikacjach krakerów. Często można było teraz odnaleźć tutejszych lokalsów przy arachnistach; kibolach i rożnych rebeliantach. Tak często rozbijali te katownie, iż zagrożenie dosięgło nawet kurewstwa i obrzydliwstwa. Nawet nadpenitencjał nie pomogł. wybiegł na krużganek przed katownią i wrzeszczał:
 
-Z drogii!! starał się porazić ich swą mocą, ale postarzał się i jego siwy łeb dosięgły butelki, cegły, gruz, granit tak, że nie od razu udało się mu rozproszyć tłum. Dopiero poźniej wybiegł i rozsiał zgrozę a pod katownią powiało pustkami. Lecz nie na długo. Skompletował swych adiutantów. Wybrał się ze zakrwawionym łbem oraz spienionym pyskiem w podroż z wizytą po podległych mu jednostkach. Wtem gdy auto wjechało na trasę rokadową oraz przejeżdżało poprzez wąwoz, dostał się w ogień krzyżowy arachnistów ze skarpy y przeciwskarpy okolicznego fortu. Nadpenitencjał probował się odstrzeliwać, ale obstrzał tak mocny był, iż rychło zmasakrował ich wszystkich. Dalej już szybko poszło. Jak z płatka nawet. Liczne; zmotywowane i dobrze zorganizowane odziały rebelianckie wycinały całe załogi w cholerę. Dzięki mocy swego autorytetu potrafiły się rozprawić i z bandytami mniejszego kalibru, dzięki czemu burdel i spirala przestępczosci pierwszych momentów po rebelii nieco
 
się okiełznała.
 
Miłosław Antoni Bociański vero Brunon Kwiecień
 
Poznań, ul. Warszawska 596
 
8 X 11M3 A.D.
 
P.S. To tyle. Znajdziecie Mnie w zakratowanym domu; z oślinioną mordą; wytrzeszczonymi gałami; przywiązanego do krzesła z napisem DEBIL; raz po raz wykrzykujący:
 
-TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAK TAK !!!!!!!