Libertarianizm/Poglądy libertarian: Różnice pomiędzy wersjami

Usunięta treść Dodana treść
Kompowiec2 (dyskusja | edycje)
m bzdurkio
Linia 67:
"Gdyby to odbywa się w sposób ciągły, prowadziłoby to przeciwieństwo samej zasady, na których się opiera: prowadziłoby to, aby nie zapracowanej nagrody osiągnięcia, ale niezrealizowanych wsparcia pasożytnictwa. To staje się kumulują zastawu na produkcji nienarodzonych pokoleń, które ostatecznie ich sparaliżować. Zastanów się, co by się stało, gdyby w produkcji samochodu, musieliśmy zapłacić tantiemy dla potomków wszystkich twórców biorących udział, począwszy od wynalazcy koła i na górę. Oprócz braku możliwości przechowywania takich zapisów, za przypadkowe status takich potomków i nierealność ich niezapłaconych wierzytelności.
===Środowisko naturalne===
''Chciałbym, żeby wszyscy, którzy przeczytają poniższy tekst, właściwie go zrozumieli. Nie jest to tekst nawołujący do wycinania lasów ani do zabijania zwierząt. Jego przesłaniem jest natomiast chęć uświadomienia, że ludzie statystycznie rzecz biorąc nie są „święci” i że nie wyłączając funkcjonariuszy państwowych, kierują się w swej masie indywidualną korzyścią - którą zazwyczaj odczuwają przy tym inaczej niż garstka „ekomaniaków”. Propozycja rozwiązania problemu zawarta w tym tekście opiera się na założeniu, że łatwiej, mimo wszystko, zmienić system gospodarczy i polityczny, niż stworzyć Nowego Ekologicznego Człowieka. Nie jest to rozwiązanie idealne z punktu widzenia ochrony przyrody, jednak w zakresie uregulowań polityczno-prawnych jest to rozwiązanie - zdaniem osób, które je proponują - optymalne z tego punktu widzenia. Rozwiązanie to nie stoi przy tym w sprzeczności z dążeniami wielu ekologów do „zmiany świadomości społecznej” - po prostu nie obejmuje tej sfery. Pokazuje natomiast, jak można by zminimalizować straty ekologiczne przy pesymistycznym założeniu, że świadomości tej, póki co, zmienić się nie da i że większość ludzi, tak jak dotychczas, będzie powodowała się materialną chciwością…'' - Jacek Sierpiński (licencja CC)
 
===Rozwiązanie problemu zanieczyszczeń===
 
Wszyscy chcemy bezpiecznego, wolnego od zanieczyszczeń środowiska - i wielu z nas z nadzieją w sercach zwracało się ku rządowym ustawom i regulacjom mającym chronić nas i naszych bliskich przed horrorem zdewastowanego świata. A jednak zanieczyszczenie naszego powietrza i wody wciąż nam zagraża. W Południowej Ameryce lasy są wycinane tak szybko, że niektórzy z nas mogą dożyć widoku zniknięcia ich z Ziemi. W Afryce poluje się na zwierzęta aż do ich wytępienia. Gdzie więc zawiodła nasza strategia ochrony środowiska? Co możemy zrobić, żeby naprawić ten stan rzeczy?
Największa groźba ze wszystkich:
===Trujące odpady===
 
Jak na ironię, największym trucicielem naszego środowiska jest sam rząd, który skierowaliśmy do jego ochrony. Największym trucicielem są siły zbrojne Stanów Zjednoczonych. Rzecznik Pentagonu, Kevin Doxey, powiedział w 1991r. Narodowej Akademii Nauk, że „znaleźliśmy około 17,400 skażonych terenów przy 1,850 urządzeniach, nie wliczając w to wcześniej używanych terenów”. „Skażenie” składa się z trujących rozpuszczalników używanych do rozmrażania samolotów wojskowych, z produktów ubocznych produkcji gazu nerwowego i musztardowego, i ze złomu radioaktywnego. W 1988r. Departament Energii oszacował, że do oczyszczenia 17 z tych miejsc potrzebne będzie 50 lat i 100 miliardów (billion) dolarów. Jak więc możemy spodziewać się po największym trucicielu wszechczasów skutecznego powstrzymania zanieczyszczeń wywoływanych przez biznes i przemysł?
===Odpady radioaktywne===
 
Nawet jeśli sądy uznają, że nasz rząd jest winny zabijania ludzi przez zanieczyszczenie środowiska, ofiary nie otrzymują żadnego odszkodowania. W 1984 r. sąd w Utah orzekł, że 10 z 24 wypadków raka przedłożonych mu do rozpatrzenia było spowodowanych niedbalstwem sił zbrojnych USA w związku z próbami broni nuklearnej. Sąd Apelacyjny uznał, że nawet jeśli rząd USA jest odpowiedzialny, nie musi płacić ofiarom odszkodowania. Rząd cieszy się „nietykalnością suwerena” - nie musi naprawiać swych błędów. Jak więc może funkcjonować polityka „truciciel płaci”, jeśli największy truciciel nie może być pociągnięty do odpowiedzialności?
Awarie energetyki atomowej
 
Odpowiedzialność jest kluczem do ochrony środowiska. Gdyby ten, kto zanieczyszcza nasze powietrze, ziemię i wodę był odpowiedzialny za szkodę, którą wyrządza, truciciele byliby prawdopodobnie dużo ostrożniejsi. Na przykład pod koniec lat pięćdziesiątych prywatne towarzystwa ubezpieczeniowe odmówiły ubezpieczenia zakładów energetyki jądrowej, ponieważ ogromne ryzyko związane z możliwą awarią było niedopuszczalnie wysokie. Wskutek tego spółki energetyczne przestały brać energię jądrową pod uwagę. Jednak Kongres uchwalił ustawę (Price Anderson Act) ograniczającą sumę, jakiej mogły domagać się ofiary katastrof energetyki jądrowej, do 560 mln dolarów. Z tej sumy ponad 80% pochodziłoby z podatków. Zakłady nuklearne rozmnożyły się, skoro tylko spółki energetyczne stały się zdolne do ponoszenia ograniczonej odpowiedzialności za każdą szkodę, jaką mogły spowodować. Zamiast chronić ogół, nasz rząd uchwalił prawa chroniące zyski grup specjalnego interesu.
===Lasy tropikalne===
 
Niestety, powyższa historia nie jest odosobnionym incydentem. Rządy wszystkich krajów przejawiają silną tendencję do wyprzedaży darów środowiska w swych krajach grupom specjalnego interesu. Dyktatorzy Trzeciego Świata rutynowo wypędzają rdzennych mieszkańców z ich leśnych domów, aby faworyci reżimu mogli wytrzebić wielkie ilości lasu. Cena takiego braku skrupułów została jaskrawo pokazana w filmie „MEDICINE MAN”, w którym Sean Connery gra naukowca szukającego leku na raka w lasach tropikalnych. Patrzy on bezradnie jak tubylcy, którzy mu pomagali, są wypędzani ze swego leśnego domu. Las, razem z lekiem na raka, zostaje zniszczony. Rząd USA często kieruje „pomoc zagraniczną” dla „pośredników władzy” (power-brookers) Trzeciego Świata płacąc za dewastację lasów. Dolary amerykańskich podatników są dosłownie puszczane z dymem podczas palenia i wycinania tropikalnych dżungli.
===To naturalne===
 
Zdrady takie jak te opisane wyżej, na pierwszy rzut oka wydają się trudno wyobrażalne, ale dalsza refleksja pokazuje, że są one naturalną konsekwencją politycznego zarządzania. Grupy specjalnego interesu zbijają wielkie zyski na budowaniu zakładów jądrowych tak długo, dopóki stoją w obliczu małej odpowiedzialności; wyrzucają trujące odpady, jeśli nie muszą ich uprzątać; używają radioaktywnych materiałów, jeśli nie są odpowiedzialne za konsekwencje; wycinają lasy, za które nie muszą płacić. Gdy oferują one rządowym urzędnikom część swych zysków w zamian za zdradę publicznego interesu, pokusa jest często zbyt duża do odparcia. Jeśli wybrany urzędnik odmówi wzięcia łapówki, grupy specjalnego interesu po prostu finansują jego przeciwnika w następnych wyborach. Niewielu przyzwoitych polityków może utrzymać się wobec takiego nacisku. Wskutek tego, grupy specjalnego interesu faktycznie zawsze wygrywają. Naprawdę, jest to cud, że nasze środowisko nie jest dotychczas całkowicie zdewastowane!
===Łatwe wyjście===
 
Rozwiązanie problemu ochrony środowiska można sformułować obserwując zachowania grup specjalnego interesu. Weźmy np. spółki papiernicze, które wycinają amerykańskie lasy państwowe. Amerykańska Służba Leśna (US Forest Service) z naszych podatków buduje tyle samo dróg tartacznych co szlaków turystycznych, tak, że ogromne połacie naszych cennych lasów mogą być zwalone przez spółki papiernicze niskim kosztem i przy jedynie symbolicznym ponownym zalesianiu.
 
Jednak na terenach, które są ich prywatną własnością, spółki papiernicze nagle stają się zagorzałymi ekologistami. Sadzą drzewa powtórnie, tak że ich własna powierzchnia leśna wzrasta z roku na rok - podczas gdy powierzchnia lasów państwowych się kurczy. Na Południu International Paper aż 30% swych zysków czerpie z rekreacyjnego użytkowania jej lasów.
 
Czemu jest tak duża różnica pomiędzy tym, jak spółki papiernicze traktują swoją własną ziemię i sposobem, w jaki traktują majątek publiczny? Gdy spółce wolno wycinać las państwowy, ma ona niewielki bodziec do robienia tego w odpowiedzialny i zrównoważony sposób. Zresztą spółka nie ma żadnej gwarancji, że ponownie będzie mieć dostęp do tego samego lasu. Bez prawa własności, długoterminowe planowanie i pielęgnacja lasów nie ma ekonomicznego sensu.
 
Na odwrót, właściciele zyskują na długofalowym planowaniu, ponieważ będą w końcu zbierać owoce swych konserwacyjnych starań. Jeśli nawet nie chcą oni utrzymywać majątku, sprzedanie go jest bardziej opłacalne, jeśli jest on dobrze pielęgnowany - dotyczy to także lasu.
 
Pamiętając o tym, możemy zaproponować dwuczęściową strategię ochrony środowiska, która może obrócić chciwość każdej osoby w pragnienie opieki nad Matką Naturą: indywidualne prawo własności środowiska, i osobista odpowiedzialność za szkody wyrządzone majątkowi innych.
 
===Władanie kawałkiem ziemi===
 
Brytyjczycy od dawna uczą nas, jak powstrzymać zanieczyszczenie rzek. Prawa do połowu ryb w brytyjskich potokach i rzekach są dobrami prywatnymi, które mogą być kupowane i sprzedawane. Od zeszłego wieku truciciele są rutynowo ciągani po sądach przez złych właścicieli i zmuszani do naprawienia jakiejkolwiek szkody, jaką mogli wyrządzić. Każdy właściciel na tych rzekach został faktycznie obrońcą środowiska - ponieważ każdy ciągnie z opieki nad środowiskiem zyski.
 
Łowcy krewetek w Zatoce Meksykańskiej domagali się niegdyś części oceanu jako swego majątku na podstawie tradycyjnej praktyki zagospodarowywania (homesteading). Utworzyli oni dobrowolne stowarzyszenie w celu utrzymywania produktywności wód i unikania rabunkowego połowu - dopóki rząd USA nie przejął obowiązków dozorcy na początku XX wieku.
 
Tak samo jak rząd USA przejął łowiska, wiele rządów Trzeciego Świata przejęło lasy tropikalne i oddało je grupom specjalnego interesu. Ważnym elementem ochrony tych lasów jest uznanie praw zagospodarowania tubylczej ludności, którą cechowało konsekwentnie zrównoważone użytkowanie. Konserwacjonistyczne publikacje, takie jak „Cultural Survival” uznają, że utrzymanie praw majątkowych rdzennych mieszkańców jest absolutnie kluczowe dla ochrony lasów tropikalnych.
 
Prywatne prawo własności zachęca do ochrony gatunków narażonych na niebezpieczeństwo. Na przykład Zimbabwe respektuje roszczenia tubylców do słoni na ich terenach. Jak każda inna prywatna własność, słonie i ich produkty mogą być legalnie sprzedawane. W rezultacie tubylcy zazdrośnie chronią swoje cenne słonie przed kłusownikami. Tubylcy mają wszelkie bodźce do hodowania tak wielu słoni jak to możliwe, aby mogli organizować safari i sprzedawać słoniową kość, skóry oraz mięso. W rezultacie populacja słoni wzrosła od 30 tys. do 43 tys. w ciągu ostatnich dziesięciu lat. Ludzie będą chronić środowisko, jeśli jest ono ich własnością i jeśli mogą ciągnąć z niego zyski.
 
Odwrotnie, jeżeli paść stada dzikich zwierząt próbują rządy, można przepowiedzieć katastrofę. Na przykład rząd Kenii rości sobie prawo własności do wszystkich słoni i polowania są tam zakazane. Podczas gdy w Zimbabwe stada prosperują, liczba słoni w Kenii zmniejszyła się w ciągu ostatnich dziesięciu lat o 67%.
 
Środowisko, które jest „niczyje”, cierpi skutki stanu opisanego w 1968 r. przez dr Garretta Hardina jako „tragedia wspólnego”. Ujawnił on, że za majątek, który należy do „każdego”, nikt nie jest odpowiedzialny. Na przykład ryby oceaniczne uznaje się za należące do każdego, kto je złowi; wskutek tego każdy próbuje złowić tak dużo, jak może dziś, przed konkurentem, który będzie łowił jutro. Jeśli ocean byłby zagospodarowany, jak opisane wyżej łowiska krewetek, właściciele mieliby bodziec do zabezpieczenia populacji ryb, która byłaby utrzymywana lub nawet by wzrastała.
===Truciciele płacą===
 
Jeśli ktoś zanieczyści lub zniszczy kawałek ziemi będący własnością kogoś innego, powinien to naprawić. W praktyce mogłoby to być tak kosztowne, że truciciel mógłby zbankrutować przez własne niedbalstwo. Jeśli społeczni urzędnicy byliby osobiście odpowiedzialni za rozmyślne akty zanieczyszczenia, mieliby mały interes w zatruwaniu powietrza, ziemi lub wody. Uczynienie trucicieli, nie podatników, odpowiedzialnymi za szkody, jakie wyrządzają, uniemożliwi ciągnięcie zysków z zanieczyszczania.
Zakończenie
 
Sprywatyzowanie środowiska daje właścicielom bodziec do jego ochrony. Uczynienie oczywistym, że truciciele - nie podatnicy - płacą odszkodowania swym ofiarom, odstrasza najlepiej. Możemy ochronić Ziemię robiąc tak, żeby chciwość pracowała dla nas, zamiast przeciwko nam. Co może być bardziej naturalnego?
 
''Ten tekst jest tłumaczeniem ulotki Międzynarodowego Stowarzyszenia na rzecz Wolności Jednostki (ISIL). Jeśli chcesz otrzymać darmową literaturę nt. działalności ISIL na całym świecie, reklamowy egzemplarz biuletynu Freedom Network News i katalog książek, pisz pod adres: 71034.2711@compuserve.com (snail mail: International Society for Individual Liberty, 836-B Southampton Rd #299, Benicia, CA 94510, USA)''
 
''Powyższy tekst ukazał się w „Zielonych Brygadach” nr 48 (6/93).''