Szkice artystyczne Władysława Tarnowskiego z komentarzem/Monografia uśmiechu

II.


Monografia uśmiechu


Poświęcone Ali. . . .

     Freude! holder Götterfunken!
Tocher aus Elisium!... [1]

Schiller

     Der Ursprung des Lächerlichen ist die Paradoxe, und daher unerwartete Submission unter einem ihm heterogenen Begriff, und bezeichnet damgemäss das Phänomen des Lachens die plötzliche Warnehmung einer incongruenz zwischen einem solchen Begriff, und dem durch denselben gedachten Gegenstand, also zwischen dem Abstrakten und dem Anschaulichen.

Schoppenhauer

     Wer den Dichter will verstehen.
Soll in Dichters Lande gehen. . . .

Goethe

Uśmiechu! wdzięku wiosny! oddechu róż! dziecię radości! Witaj w dolinach ziemi!... Łzą rozpoczyna się życie człowieka, uśmiechem kończyć się powinno… Więc lepsza czę[ś]ć dostała się w udziale uśmiechowi niż łzie, choć nie tak wielka i głęboka. – Przejście łzy do uśmiechu jest niezmiernie subtelne – i pajęczej wątłości, że trzeba się oń obawiać, jak o barwę skrzydełek motyla. – Boć radość jest matką boleści, a boleść radości matką!... Człowiek co przebolał, z człowiekiem co myśleć poczyna, mają się do siebie, jak pierwsza łza do ostatniego uśmiechu… Kiedyś w wiejskim kościółku unickim pewien kaznodzieja ludowy nazwał cierpienia talentami. Sam może nie miał świadomości, jak głęboką rzecz wyrzekł. – Rzekł to, rozwijając ludowi ewangelię o talentach rozmnożonych i zakopanych – i zaiste cierpienie jest wielkim talentem, co przynosi inne, bo cóż większego, jak umieć cierpieć?... co bardziej wznosi człowieka… a co go bardziej poniży, jeżeli ten talent zakopie łopatą samoluba i pójdzie dalej z uśmiechem zwierzęcym? Która wielka, twórcza dusza, była bez cierpienia, powątpiewań najstraszniejszych i najczarniejszych rozpaczy? – wolę ironią zgrzytającą człowieka, co się złamał w walce szlachetnej, niż bydlęcy uśmiech cynika, co dał prawo obywatelstwa namiętnościom i przeszedł do tej równowagi, której wiecznie szuka dusza poza ziemią… Nic bardziej rzewnego, jak uśmiech człowieka, który już ani jednej łzy nie ma: patrzcie na taki uśmiech boski na licu Chrystusa cella moneta Tycjana [2] [3] i Chrystusa Scheffera [4], strącającego szatana…. [5] I na ludzkich ustach taki uśmiech płacze całe lata – taki płakał ostatniemi czasy na cichem licu króla wieszczów naszych Adama…. Nic straszniejszego jak uśmiech obłąkania…. Przypomnijcie sobie uśmiech na obrazie Velazqueza, [6] wyobrażającym wariata bawiącego się kwiatkiem [7]…. Czy pamiętacie wdzięk uśmiechów Correggia [8] w jego Notte [9] [10], i na licu św. Małgorzaty, i uśmiech, który dał św. Sebastyanowi [11]!... Dalej nie z tego świata uśmiech Sykstyny [12] – i pełen wszystkich rozkoszy przechodzący w świat lepszy uśmiech madonn Murilla, [13] i uśmiech św. Małgorzaty Rafaela tratującej smoka [14], i uśmiechy Fra Angelica anielskie i Perugina [15] pełne smętności…. Nie zapomnę nigdy uśmiechu Matki Boskiej w chwili zwiastowania, przez Veronesa [16] [17] – jest tam cudowne połączenie dziewiczości z macierzyństwem, w naiwności bez granic i anielskiej pokorze, którego antystrofą uśmiech boleści madonny Solimena!... Czarującym jest uśmiech św. Cecylii Rafaela [18], pełnym tęsknoty św. Cecylii Scheffera [19], zadumania pełnym św. Cecylii Delarocha [20], dziewiczości anioła św. Cecylii Carlos Dolce [21] [22], wdzięku bez granic św. Cecylii Dominikina [23] [24], a klasyczności ziemskiej pełen św. Cecylii Rubensa [25] … tak jak sentymentalizmu św. Cecylii Poussina [26][27], a prostoty pełnej królewskości i królewskości pełnej prostoty świętej Cecylii van Eyka i świętej Agnieszki wielkiego Alonsa Cano [28][29]. Malarze tutaj wymownie wypowiedzieli związek uśmiechu z muzyką…. Uśmiech zachwycenia jest słońcem życia, inny zaś uśmiech prześliczny swobody dziewczęcej, piękniejszy niż pączek róży wiośniany, jak na licu Lawinii, córki Tycjana [30]. – Szkoła Flamandzka dała nam pustotę i rozpasanie uśmiechu. Hogarth [31] nadał mu cechę filozoficzną, subtelną i głęboką, która przy wielkim komizmie w jednej chwili czasem zdolna przerazić, jak śmiech dziecka przy uśmiechu wyszczerzonej w słońcu, wśród kwiatów trupiej głowy, w której wąż się zagnieździł – i Holbein [32] schwycił pewien rodzaj uśmiechu intelligencyi mistrzowsko, że wspomnę tylko portret Erazma Rotterdamczyka [33] i Anny Bole[y]ny [34]. – – –

Antonio Allegri da Correggio L'Adorazione dei pastori zwany też La Notte, (Adoracja pasterzy zwany też Noc) 1528-1530, Gemäldegalerie Alte Meister (Galeria Obrazów Starych Mistrzów) w Dreźnie.

Strasznym jest uśmiech efronta, straszniejszym cynika, obrzydliwym ultra sceptyka, obrzydliwszym starej, bezczelnej kokietki. – Uśmiech dziewiczy ma w sobie coś boskiego, jak uśmiech Ewy przed grzechem, uśmiech kobiecego tryumfu jest pełen odcieni, niemniej uśmiech niedowierzania, i uśmiech zgorszenia, co zastąpił rumieniec. –

Prześliczny jest uśmiech genialny Shakespeare'a, jakby go Holbein był umiał pojąć! Jak go Kaulbach pojął w swej reformacyi i rozrobił na licach jego bohaterów, od Mirandy aż do Calibana, szkoda tylko, że Caliban nadto przypomina opętanego z obrazu Rafaela [35] … Żadna łza nie jest tak łzawa, jak uśmiech Moliera: przypomina on płaczący śmiech Kolumba nad postawionem jajem w obrazie Hogartha [36].[37] – Pełen rzewności jest uśmiech Byrona, Shelleya pełen rozpaczy, Woltera pełen sarkazmu. – Tu poczyna się, z przejściem w sarkazm, straszliwa strona uśmiechu. – Często, jakkolwiek pozory mylą, można z rodzaju śmiechu poznać człowieka – i to nie tylko, jak mówiono, głupiego po śmiechu jego, bo śmiech i uśmiech mają tyle odcieni szlachetnych i podłych, pięknych i obmierzłych, czarujących i gorzkich, że często zdradzi tam, gdzie słowo udaje prawdę. Ludzie szlachetni mają uśmiech gwałtowny, wybuchający dziecinnie i naiwnie, uśmiech podłej radości ma coś z ryku tygrysa i łkania krokodyla. Oto straszliwy uśmiech szpiega, który przestał być człowiekiem, w chwili, kiedy wyciąga dłoń po pieniądze, które go palą – uśmiech spodlonej kobiety, która jeszcze nie całkiem zezwierzęconą, dalej uśmiech pijaka, karciarza, oszusta, bandyty i rudego Żyda, co konie kradnie, i lazarona, co rozwalony jak Zeus pod zrujnowanym portykiem marmurowym, leży i żuje swe makarony, udrapowany w kilka jasnych łachmanów, że mógłby go malować Murillo w tej ciszy słońca, gdy leniwa, zmysłowa fala morza pianą niekiedy liże mu brudne wyciągnięte nogi, i cygana wisielca, kiedy obieszonemu śród lasu księżyc cichy zajrzy w oczy… A oto patrzymy na grupę, co już dawno zginęła… Siedzą pudrowane postacie w pysznej, jasnej komnacie, dowcipy iskrzą się, jak w czartowskiej kuźni… Oto siedzi. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . Twórcze przeczenie, zwane Wolterem, gdy poklaskuje podziałowi Polski i apoteozuje w Katarzynie podłość podłości, sarkazm, zwany Diderotem i świństwo, zwane La Mettrie!... [38] kiedy Rousseau z rozdartym uśmiechem boleści tułał się po świecie, ten jeden człowiek dobrej woli na Zachodzie w XVIII wieku, jak go tylko Narcyz Brachvogla a raczej Dawison rozumiał. Dalej patrzmy na uśmiechy dyplomatów kongresu Wiedeńskiego – siedzą razem pełni sromu, a jest tu wszystko, prócz miłości i sumienia!... I cóż z nich zostało? „Z owoców ich poznacie.” Popatrzmy dalej na uśmiech, gdy lata nie bywał na twarzy i wraca, oto zakwitł smętnie na twarzy dumnej artysty, wywołanego po latach zapoznania i potwarzy!... boski on i straszny. – Człowiek, co cierpiał gwałtownie i długo, ma zwykle na twarzy jakiś wyraz srogości; spotkałem raz znajomego, który idąc najprozaiczniej w świecie, zajadał gruszkę, ale był w nią tak zakąszony, że wyraz jego mógł posłużyć do kartonu Ugolina….

Achille Ouvré za G.-F. Schmidtem Julien Offray de La Mettrie Autor, (z wykształcenia filozof), bardzo nie lubił pana de La Mettrie, powodem jest zapewne stosunek do człowieka i sfery duchowej, a Julien Offray de La Mettrie sprowadzał człowieka pierwiastka materialnego, jego główne dzieła to L’homme-machine (Człowiek-maszyna) z r. 1747 i L'Homme-plante (Człowieka-roślina) z r. 1848; podczas gdy Władysław Tarnowski uważał za ważniejszy pierwiastek duchowy, vide wiersz Rzeźbiarz swego ducha. (M.T.)

Piękny jest uśmiech szlachetnego tryumfu, przepyszny bywa tragiczny uśmiech pogardy na licu Rachel [39] lub Ristori, [40] i uśmiech Jaga, Shylocka i Ryszarda III na licu Dawisona, [41] - nigdzie kobiecość nie otrzymała tak strasznego policzka, jak w pierwszym dialogu Ryszarda III. Z Anną, gdzie trumna męża w jednejże chwili świadkiem przekleństw i żałoby a po chwili zaręczyn, uwieńczonych szatańskim śmiechem Ryszarda! Lady Makbet nie jest tak przerażająca, i za tę scenę baby mogłyby ubić Williama, jak ongi Orfeusza….

Friedrich von Amerling Bogumił Dawison jako Ryszard III, XIX wiek.

Oto znów uśmiech despoty, znaczący uśmiech Richelieu’go [42] i pełen napuszoności Ludwika XIV. [43] – Nikt tak nie oddał pogardy rzeczy ziemskich, jak Delaroche, w obumarłym uśmiechu Maryi Antoniny, idącej na rusztowanie [44][45].

Philippe de Champaigne Portret kardynała Richelieu (fragment obrazu z około 1640 r.). Niech obraz ten będzie tylko przykładem, ponieważ Autor nie wymienia portretu ani malarza. Patrzę na portrety kardynała Richelieu i zastanawiam się: Na co patrzył gdy się tak uśmiechał? Przychodzi mi wówczas na myśl obraz Henri-Paul Motte'a Oblężenie La Rochelle z r. 1881, w zbiorach Musée d'Orbigny Bernon, który przedstawia kardynała spoglądającego na realizację swej polityki, niczym kot na mysz na najlepszej drodze w jego łapy.
Anonimowy portret Ludwika XIV z roku 1701.
Rycina Alphonse François (1814-1888) według wcześniejszego obrazu Paula Delaroche (1797–1856) Marie-Antoinette au Tribunal révolutionnaire (Maria Antonina przed Trybunałem rewolucyjnym), 1857.

We Francyi, gdzie kobiety odgrywały podobną rolę w społeczeństwie jak uśmiech na twarzy człowieka, a woda w parku, ma on, jako jedna z tajemnic ich wdzięku swoją niepospolitą charakterystykę, czuły a raczej rozumiały one to same – znali to ich sylwetkarze z profesyi, od miniaturowego Papy Balzaka do marnotrawnego ojca i zgrzybiałego syna Dumasów. –

Monarchiczna, zadziwiająca pewność siebie przebija się w martwym uśmiechu P. Maintenon [46][47], obrzydły bezczelnością musiał być uśmiech P. Mauntoban, pełen lubego macierzyństwa jest uśmiech P. Sevigné, [48] pełen godności w cierpieniu uśmiech naszej Maryi Leszczyńskiej, [49] tej pszczoły francuskiego dworu.

Jean-Marc Nattier Reine de France, lisant la Bible (Królowa Francji, czytająca Biblię), fragment obrazu z r. 1748. Autor domyśla się u Marii Leszczyńskiej uśmiechu pełnego cierpień, jednak przy zachowaniu godności; i mógłby mieć rację, choćby ze względu na metresy jej małżonka Ludwika XV, ale i liczne z nim dzieci. Jednakże trudno znaleźć obraz, który o tym świadczy. Trzeba pamiętać, że Francja Ludwika XV była imperium, a w imperiach czuwa się nad przesłaniem obrazów. Być może jest to echo powieści przyjaciela i wydawcy Władysława Tarnowskiego - Józefa Ignacego Kraszewskiego pt. Męczennica na tronie. Natomiast, Francuzi rzeczywiście zwali Marię Leszczyńską przydomkiem La bonne Reine (Dobra królowa), wiązało się to z jej stosunkowo mało wystawnym trybem życia i działalnością charytatywną, i kontrastuje z przydomkiem Marii Antoniny, ktorą zwano Madame Deficit (Pani deficyt), a to ze względu na jej upodobanie do kart i kłopotami finansowymi Francji, (w których główny udział miały zresztą wydatki na prowadzenie polityki imperialnej...). (M.T.)

Pycha parafiańszczyzny wyszczerzać się musiała z szpiczastych ząbków p. Pompadour, pełen intelligencyi szlachetnej i dumnej do końca był uśmiech p. Roland, prostotą naiwną i zdrową kwitł uśmiech Karoliny Corday, [50] wyniosłością i próżnością błyskał uśmiech Maryi Antoniny, ujmującym i słodyczy pełnym bywał na ustach Józefiny, pełen zgłupiałej rasy na wardze Maryi Ludwiki. [51] – Konwencyonalnym był uśmiech p. d’Abrantes, [52] czarujący i cudowny wychylał się z rytmu wachlarza, jak z pod skrzydła motylego, uśmiech p. Recamier, [53] nad którym rozpływał się Chateaubriand, a który był w stanie rozdąsać Napoleona. – Pretensyonalny i przerutynowany bywał uśmiech p. Stäel [54] i jako taki musiał działać u ludzi często szkodliwie dla niej; od Schyllera do Kościuszki. – Nic sprzeczniejszego z sobą jak kilkakrotne wspomnienia o niej Byrona [55]. – Sensualizmem filozoficznym przejrzały, błyskający jenialnymi instynktami życia i sztuki jak klinga kindżału w słońcu (szkoda, że nieco zardzewiała) czaruje interesujący uśmiech p. Sand. – W uśmiechu tym znać, że on inaugurował tyle innych, że rozpromienił się blaskiem intelligencyi na ustach Edmei, i zesmętniał melancholicznem znamieniem sztuki na ustach Consuelo, a zdziczał Tytanów siłą na dumnych wargach Lelii tragicznej [56] –, tak jak znowu zakwaśniał na jagodach Poczwarki, jak się rozpłakał na ustach spalonych Julii i jak pobielił wargi Spirydyona…. [57] Piekielnie żałować przychodzi, że kopuły tych gmachów cudnych jak dzikie w dziewiczych latoroślach spowite gmachy indyjskie, podziurawione dyssonansami moralnemi, jak uśmiech Panny Quentigny, wyglądający wśród tylu skarbów genialnej artystki. Jednej z największych malarzy tak natury jak serca ludzkiego, jak takie przeczenie mimowolne, jak słowo: „perfectibilite” na ustach Lukrecyi Florani, [58] jak ateizm na ustach młodego Sorède [59][60] – i tyle szlachetnego Frumance! [61][62] A jednak nikt bez podziwienia nie wspomni o uśmiechu Stenia [63], utopionego wśród roślin podwodnych, cichych jak sen jego śmiertelny, o uśmiechu strasznym Bozzy [64][65], pełnym pychy wszystkich szatanów pomnożonych przez wszystkie mierności – i o typie artystów uśmiechniętych tak gorzko Tewerinie, [66] kiedy mówi o boskiej dziewczynie, zwołującej ptaki niebieskie – i Szopenowski uśmiech skrzypka [67][68], i jeszcze uśmiech Zdenka [69][70], a uśmiechy murzynów, których tak wydatnie oddało jej pióro – obejmujące wszystkie sytuacje życia – od spokojnego uśmiechu panny Valangis, [71] do wyrazu pogodnego i świadomego siebie Valvedra [72] – i do łzy bezimiennej Jaqua w bukiecie róż zbłąkanej, tak rzewnie, tajemniczo, perłowo!...

François Boucher La Marquise de Pompadour, (Markiza de Pompadur), 1756, National Gallery of Scotland. Jednakże większość portretów przedstawia Madame de Pompadour z zamkniętymi ustami. Czy autor był takim znawcą twarzy, że domyślił się z obrazów szpiczastych ząbków u Madame de Pompadour?

Uśmiech jest jednym z głównych wdzięków kobiety, wyrazem dziewiczości i słodyczą macierzyństwa; kobieta bez poezji jest jak roślina, co nigdy nie kwitnie, kobieta bez uśmiechu, jak piękny ogród bez zwierciadła wody, kobieta bez uczucia, jak Inez de Castro po śmierci, [73] uśmiech jej podobny błyskaniu próchna i łusce węża, ale najnieszczęśliwszym jest uśmiech kobiet, które się zawsze i nie wiedzieć czego śmieją, krok ma tylko od słowiczego tonu do rechotania żab, jak krok tylko od wzniosłości do śmieszności, od patosu do karykatury, od szczytu do otchłani. Byron w trzeciej części swego Charolda, [74] nieporównanej smętności i wdzięku, nazwa uśmiech kanałem dla łzy przygotowanym…

Anonim Dona Inês de Castro. Inês była XIV-wieczną galicyjską szlachcianka, damą dworu księżnej Konstancji Manuel Kastylijska drugiej żony księcia Piotra i jego skrycie poślubiona następna małżonka. Ojciec ks. Piotra król Alfons zlecił zamordowanie synowej, czego dokonano 7 stycznia 1355 roku w Coimbrze. Lecz 2 lata później, po śmierci Alfonsa już jako króla Portugalii Piotr I Sprawiedliwy ogłosił, że Inês była jego żoną od 1 stycznia 1354 roku, w 1361 roku nakazał ekshumację i przewiezienie zwłok do Alcobaça, gdzie ciało jej rozkazał ubrać w królewskie szaty i posadzić na tronie. 24 kwietnia Inês de Castro została pośmiertnie koronowana, a wg podania król zmusił dwór do oddania hołdu i całowania jej dłoni. Stad Autor pisze: "jak Inez de Castro po śmierci". Dwóm z morderców król kazał wg legendy wyrwać serca.
Pierre Charles Comte Le Couronnement d'Inès de Castro en 1361. (Koronacja d'Inès de Castro w r. 1361.), fragment obrazu 1849, Musée des beaux-arts de Lyon. Legenda śliczna, pewnie nawet do pewnego stopnia oparta na prawdzie, ale Autor nie dla tego wspomina uśmiech martwej Inès, pisząc uśmiech jej podobny błyskaniu próchna i łusce węża. Bo uśmiech żywej Inès zmienił się, stał się uśmiechem martwej miłości podniesionej z grobu wolą władcy ale nie do życia tylko do ostatniego tryumfu, którego beneficjentami, prócz postaci boskiej Sprawiedliwości, może uczucie męża, może dzieci Inès.

Jakaś wieść z lepszego świata cudu pełna zaklętą jest w uśmiechu uwielbienia. – Oryginalnym bywa uśmiech człowieka skłonnego do optymizmu. W oddaniu pochwały drugim jeniusz jest zwykle optymistą tak, jak mierność na wszystkim szuka plam, prócz na sobie, i często woli zdechnąć, niż drugim wymierzyć sprawiedliwość. – Pociesznym jest uśmiech człowieka, który myśli, że powiedział coś mądrego, a urżnął głupstwo solenne, o taki uśmiech posądzi mnie nieraz może niejeden wspaniałomyślny krytyk z plejady trzody piszącej oficjalnie, ale pomyślawszy to, ostrzegam go, że się w tejże chwili uśmiechnie tymże uśmiechem. – Obrzydliwym nad trądy jest uśmiech Polki, tańcującej w roku powstania, kiedy dziesięć tysięcy jej braci nie zastygło w mogiłach; dłużej orły pamiętają o ich kościach niż te bohaterki nowoczesne bez ojczyzny, niż te podłe lafiryndy, wzrosłe jak konopie, niewiedzące, po co i do czego, toć straciwszy ojca lub brata rok, chociaż noszą żałobę, a nie donosiły jej po tylu zamordowanych męczennikach świętych! Wiwat kosmopolityzm i wygoda! ale Bogu dzięki jest ich niewiele. –
Coś szatańskiego ma uśmiech kobiety radej, że się zemściła, o ileż bardziej anielski jest uśmiech kobiety, która przebaczyła; unieśmiertelnił go Scheffer na świetlanym licu swojej św. Moniki tak, jak Wiktor Hugo, ten Rubens poezji na twarzy umierającego w opuszczeniu Waljeana, który nie chciał, by go nawet uśmiech jego tyle bolesny zdradził.

Ary Scheffer Święty Augustyn z Hippony i jego matka Monika of Hippony, 1846, National Gallery w Londynie.

Oryginalnym był uśmiech tolerancki cesarza Józefa II, tego kaprysu historyi, którego Niemcy chcą mieć męczennikiem postępowych idei, szkoda tylko, że dławione przez niego narodowości krwią zapisały protest przeciw temu; była to parodia Fryderyka II bez jego rezultatów.

Joseph Hickel Józef II, 1741-1790, arcyksiążę Austrii, król Austrii, cesarz niemiecko-rzymski, 1773

I na twarzy Fantiny [75][76] w jej boskim bezzębnym uśmiechu, gdy śliczne swe zęby przedała, by dać chleba dziecku. – i włosy ostrzygła i przedała, by dać chleba dziecku. – – Ten uśmiech poświęcenia przeciwstawiemy bezczelnemu uśmiechowi egoisty – który urąga wszystkiemu, co nie z niego – i z politowaniem patrzy na sobie niepodobnych wariatów. – I nawrócisz bandytę, i nawrócisz złodzieja, nawrócisz szpiega – i ateusza, ale egoistę nie! Bo na egoizm nie ma lekarstwa; on zawsze kiełkuje jak ziemia, skoro tylko może i gdzie może. Nawróć go, przewróć go, wywróć go – on zawsze wyjdzie na swoje. – Dalej pełnym smętności jest uśmiech zapomnienia, którym przez zapomnienie roześmiał się człowiek nieszczęśliwy, by za chwilę znowu posmutnieć. Nie żądaj niczego prócz zapomnienia, a nie zapomną nigdy o tobie. – Dalej gorzki śmiech człowieka, gdy czuje słabość swoją – czy to wobec potęg materyi, których zdeptać nie chce, udając przed sobą samym brak siły, czy na myśl, że nie ma siły cofnięcia złego, które spełnił, wskrzeszenia najlichszego robaka, którego rozdeptał po drodze, czy to nad tajemnicami ducha, które bada na próżno, czy nad bezmiarem morza ryczącego śmiechem demonów – czy szeroko otwarłszy okno, utonie w ciche gwiazdy nocy majowej, czy wreszcie, kiedy otworzy okno duszy swojej i zagłębi się jak orzeł w przepaście własne – czy kiedy pocznie wątpić o sercu żony, czy kiedy z rozdzierającym uczuciem zwątpi serce przyjaciela, lub własną siłę bycia wiernym zasadom swoim przeciw całemu światu – wszędzie ten uśmiech słabości urąga na jego licach, a ma prawo straszliwie urągać, bo więcej złego przez słabość, jak przez złość się dzieje, i trudniejszą odwaga cywilna niż wojskowa. Dalej uśmiech radości dziewiczej, wiosennej, tak, jak go genialnie w śpiewie swoim stopniuje nieporównana kolorystka pani Artot, [77] gdy w pierwszym akcie Traviaty woła bez końca i końca tylko to jedno słowo: „Gioja!” [78] z całą nieskończonością jego ludzkich, łkających odcieni. To znowu uśmiech zemsty – jak go strasznie oddał Halewy [79] w ostatniej scenie „Żydówki”, kiedy Eleazar swoim strasznym tam! Jak gromem zabija kardynała, a ofiara przepada w płomieniach, orkiestra w momencie spadania zasłony wybucha w taki straszny śmiech zemsty tryumfującej, że całe piekło zda się w nim urągać. Co bezbronne mści się najmocniej – tak baranek Boży zemścił się na świecie, zbawiając go – tak się i Polska na nim kiedyś zemści! i tu przepaść, co ją od innych ludów dzieli i zawsze dzielić będzie! – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – – Patrzcie dalej – na człowieka czystego jak łza a spotwarzonego, co idzie spokojnie uśmiechnięty cicho i pewnie. – Każden człowiek ma samowiedzę swego dobra, – która winna stać na straży pocieszającej u szczytu jego sumienia, to jest tak wysoko, by jego stóp żadne piany namiętności ludzkich nie dosięgły. Jeśli dosięgną, to znać że go nie ma, bo nie chce, lub mieć nie wart. – Tak jak i samowiedzę swego złego ma każdy – i przysłoni ją blask chwały i zamaskuje ją słowo taleyrandowskie, ale zdradzi je niechybnie uśmiech Piłatowy, ten blady, drżący na wargach i niepewny.

Czy to samo nie dostateczne, by się zastanowić nad istotą uśmiechu ludzkiego?.... A oto znowu czarowny uśmiech młodości, nieświadomej życia i jego piołunów – jak lekkie scherzenda w symfoniach Schumanna, lub impromptu’s Szopena, które przez łzy tak rusałczano się śmieją, których tony chichoczą tak czarująco, że przypominają to ciche bul! bul! bul! bul! Rozmarzniętego strumyka na wiosnę, ginące rytmem radosnym pomiędzy krzewinkami poczynają pękać, obsypanemi w białe palmowe zawiązki, gotowe na palmową niedzielę!..... Dekadencya umysłu ludzkiego najwybitniej krystalizuje się w uśmiechu – jeśliś ciekaw, przestudiuj twarze królów hiszpańskich, jak je nam przekazały mistrzowskie pędzle Velazquezów i Sanchez Chelów w Madrycie. [80] – Uśmiechy te od Ferdynanda Katolickiego aż do ostatnich Filipów drą się chytrze do władzy, stają na jej szczycie – śmieją się potężnie, dumnie, z całego świata, czy na pobojowisku Pawi, czy nad gruzami Rzymu, czy wreszcie na monasterze Kompostelli. – Karleją już wobec szczątków Armady, w cieniach Eskurialu na twarzy katolickiego a nie chrześcijańskiego Filipa II, a dziecinnieją prawie do idiotyzmu u następców i są z dawnemi tak sporne, jak strzał działa ze skały Rocgun w Gibraltarze w chwili, gdy zachodzi słońce, które tam nigdy nie zachodziło! – – – – – – – – – – – – – – – – – – –

Kobiety poetów polskich, przez wielkich malarzy uwydatnione, mogłyby się złożyć na księgę ćmiącą wszystkie Keepseaki, - a głównie znaleźlibyśmy je w dziełach Słowackiego, – jako najfantastyczniejszego z śpiewaków, i znów w dziełach Kraszewskiego, naszego wieszcza obyczajowego. W Słowackim na przykład: uśmiech Goplany z girlandą jaskółek u czoła, i Aliny z dzbankiem na głowie i Swentyny jemiołuszki, tej dumki, co się stała człowiekiem, i panny Anieli, gdy z uśmiechem i dużą łzą w oku rzuca kwiatek w wazon z lawy, a pisze do Beniowskiego – "Kiedyś.... każ sobie panny pokazać pokoje - znajdziesz go!”... i uśmiech Fenixany książęcy, i Judyty z siną podkową na piersiach, i smętnej Dejaniry, i Anieli niewinnej, i Maryi Stuart winnej i Wandy po utonięciu w łodzi uśmiechniętej, i różnica uśmiechów Lilli i Rozy Wenedy – i uśmiech Eloï boski! wreszcie Violetty w galopie z złotą podkową i Aldony tak smutnej.

W Kraszewskim zaś – także niemałe pole dla artysty psychologa, by uwydatnić prawdę tak, jak ja mistrz w słowie przekazał. I tak na przykład, uśmiech prosty a kobiecy Maryi z świat i poety, łza bladej dziewczyny z pod Ostrej bramy, i owa Smaragdina z dzbankiem w "Powieści bez tytułu" i ta uśmiechnięta w trumience swojej Frascatella ze sztylecikiem krzyżowym na piersiach i Julia zmysłowa w Diable. – Dalej tak przerażająco prawdziwy, cichy i bezimienny uśmiech rozczarowanej Anny z Dwóch światów, i tuż przy nim tyle różny uśmiech drgający na wargach spalonych Poli, i Jaryna dziewicza, i spłakana twarz dziewczyny z Żaków krakowskich, zawodzącej na grobie brata studenta - i owa staruszka zbierająca kule w Kordeckim, i Pepita z pod włoskiego nieba, i Sabina z czasów Neronowych… wszystkie te postacie cudne zbliży nam piękność w prawdę zmieniona – wszystkie one czekają od szczytów wzgórz, na których dymił stos boskiej Elsinoï, aż do głębi tych wód nocnych, cichych, w których gwiazdy natchnienia ukołysały Maryę Malczewskiego! [81] I oto jeszcze uśmiech człowieka z inteligencyą, który walczy i szarpie się z życiem, którego wszystkie mierne psiuki skubią za nogi i głupiego, co życia używa – Zaprawdę, jeśli człowiek głupi człowiekowi mądremu wydaje się głupim, o ileż kroć więcej człowiek mądry głupiemu może i ma prawo wydać się głupim! – I jeszcze – uśmiech człowieka, co chce być powagą lub wyrocznią – ten najśmieszniejszy i z niego bez miłosierdzia śmiać się można.

Niesmacznym jest uśmiech człowieka, który z dowcipu robi rzemiosło, - a lepszym uśmiech pulchnego bankiera lub adwokata gracza i bon vivanta z przymrużonym okiem – jakże wzbudzającym cześć wyraz pojmującego swe stanowiska, sumiennego adwokata obywatela. – Wstrętnym jest wyuzdany uśmiech pański, gdzie cynizm lub srogość ozłocone świetnością, jak na mistrzowskich portretach Franciszka I [82][83] przez Tycjana, a Henryka VIII [84][85] przez Holbeina – albo nawet na twarzach Mazarynek Delarocha [86][87]. – Delaroche umiał po mistrzowsku stopniować wyraz twarzy ludzkich, że wspomnimy tu tylko o jego pielgrzymach [88][89] przy twarzy mężczyzny, ponurej i pełnej strudzenia w pielgrzymce życia i twarzy niewiasty pięknej jeszcze, ale troskami pooranej; jakże uroczy jest uśmiech leżącego u nóg ich chłopięcia, które jaśnieje między nimi jak wesoły, błękitny strumyk pomiędzy dwoma groźnemi ścianami skał granitowych, szumiący pieśnią wiosenną. – Wiosennego wdzięku równie jest uśmiech Adonisa [90][91] Thorvaldsena, kontrastujący tak mocno z wyrazem jego boskiej nocy, unoszącej dwoje dzieciątek, jak cudne uśmiechy jego gracyj i amorków, a nad wszystko rybaka, którego dziewczęta rusałczane wciągnęły w świat swój podwodny. Przypomina mi się równie uśmiech starej rzeźby, wyobrażającej chłopca bawiącego się z żółwiem [92], i jedna (z dwóch podobno jednych) rzeźba Rafaela Sanzio [93], wyobrażająca chłopię zranione niesione na grzbiecie Delfina –, uśmiechnięte w śnie swoim bosko, jak młoda dusza przeczuwająca głębię własnej nieskończoności. – – Boskim być musiał uśmiech św. Teresy, śpiewającej w czarnej, gotyckiej celi klasztoru Incarnation w Avila, promieniste „glozy” swoje przy arfie, cichej powiernicy mistycznych dusz, i takim pojął tem uśmiech Tiepolo [94][95] w ekstazie swojej św. Katarzyny, [96] równie jak Solimena [97][98] w swojej Matce bolesnej, uśmiech jeszcze zapytujący po raz ostatni, ale już pełen rezygnacji i przebolenia – a Correggio [99][100] w swojej św. Małgorzacie uśmiech oczarowania, w swoim św. Sebastianie, [101] tem arcydziele arcydzieł, uśmiech ekstazy duchowej, w swojej Jonie ideał ekstazy zmysłowej [102].[103] – Że wspomnimy tu jeszcze uśmiech Matki bolesnej Scheffera, zdający się mówić z podziwieniem: panie! jakiżeś wielki, kiedy nawet nad bólem moim możesz panować!... i jego św. Monikę, i św. Cecylię, które go czynią malarstwa Szopenem. Tu wspominam imię Roethla, [104] młodego malarza, gdzie Heine i Schumann zdają się spotykać w kreacjach tego strzaskanego olbrzyma. Oto rycina „śmierć przyjacielem” (der Tod als Freund).[105] U szczytu starej wieżycy gotyckiej wnętrze izdebki zgrzybiałego dzwonnika, – w wielkim krześle siedzi stuletni starzec i kona – nad nim na ścianie krucyfiks, przed nim biblia na stole – ręce już ołowiane leżą na poręczach karła – poranek – on powinien by dzwonić, – ale już nie może – a więc śmierć, famulus jego wyręcza go, i ciągnie sznur podzwonny w jego izdebce – on z nią już tak oswojony, że patrzy „z uśmiechem” półdziecinnym na dzwoniącą, okrytą mniszym habitem, z muszlą na piersiach, ale tak rysowaną, że przez habit znać kości szkieletu – brrr! Aż mrowie przechodzi, głowa jej z mniszego kaptura zerkająca z pewna kokieterią, odsyła mu jego uśmiech ostatni – mający tyle – tyle przeszłości po za sobą – przez wielkie, różnoszybne okno rozwarte widać igiełki wieży gotyckiej i paszcze kamiennych potworów – a w dalekiej dali… na dole, ogromna przestrzeń pól, wód, i lasów, nad któremi wzlata słońce poranne – na okno przywiała sobie jakaś ptaszyna… taj szczebioce…..! jak ów „sweet bird” w więzieniu Chillonu Byrona, szczebioczący nad głową zemdlonego Bonniwarda. – – – Nie mówiąc ani o jego freskach Akwizgrańskich, ani o pochodzie Hannibala, już ten obraz uderza jak taran geniuszu w krytykę, co odmawiała geniuszu Roethlowi. – – Nikt jednak takiego uświęcenia nie nadał uśmiechowi boleści w malarstwie, jak boski Morales [106][107], swoim Ecce homo, które spotkałem po czarnych krużgankach klasztorów Hiszpańskich – i nikt po nim, jak Murillo, którego madonny jednym typem stać mogą obok Rafaelicznych. – Ileż cudu w uśmiechu dziecinnym i dziewiczym jego Niepokalanego poczęcia w Madrycie, o tyle piękniejszego od tego, co w Louwrze! Ileż szczęścia w uśmiechu jego św. Antoniego (katedra Sewilska) [108], do którego schodzi w orszaku Świętych dzieciątko Jezus; ale odbiegłem daleko – wybacz moja Klotyldo, znowu powiew myśli powiał gdzie indziej…. Oto – by nikomu krzywdy nie zrobić – uśmiech starej panny dewotki, wracającej z roratów w śpiczastym kapiszonie, z oczyma karpia umierającego, ołtarzykiem zatabaczonym, oprawnym w klamerki o niedźwiedzich pazurkach, w asystencji mopsa i szpica wrzeszczącego w niebogłosy, a z zapasem ploteczek garderobianych, uzbieranych w kościele od czcigodnych kumoszek. Ale odwrotnie – jakże godnym uwielbienia uśmiech osoby, która nie poszła za mąż, bo za wzniośle i za delikatnie pojęła Zycie, które było pasmem niepostrzeżonych poświęceń dla drugich, ciągłej zależności i cierpień, wiadomych tylko temu, który wie wszystko. Uśmiech krytyki, która, ilekroć chce być oficjalną, jest głupią, ma w sobie coś rozkładowego, pergaminowego, nie tylko przez żółć swoją. Trudnym do ujęcia jest odwrotnie różny uśmiech krytykowanego, bo on bezbronny i dumny stoi na pręgierzu wyższym od pokrzyw, wolno żakom miotać nań kamieniami i błotem, a ludziom zbrukanym prawić mu o ideale – lub pisać rozbiory niewarte podpalenia fajki, a mści go tylko leniwa opinia, która nierządnie kołem się toczy i vox populi, nieubłagana potomność, której słoneczności zaiste nie ujrzą oczy od rosy wyżarte, - ale nie budźmy Eumenid – kochamy Beniowskiego, lecz dalecyśmy od wyznawania Beniowszczyzny….

Bogatym w najdelikatniejsze odcienia jest uśmiech rozczarowania gorzki – uśmiech deziluzji epidemiczny – a jednak dezilluzya [109] jest rodzajem egoizmu, bo jakiem prawem człowiek nie będąc doskonałym, może się rozczarować niedoskonałością drugiego? – nauczyła mnie tego jedna Polka – cześć jej za to. – Choć dezilluzacya [110] jest nieproszonym gościem, który przemocą wchodzi w każde serce, i im większe, tem szerzej się w niem rozgaszcza, kto nie żąda od ludzi więcej, jak od nich żądać można, a od siebie tyle, ile powinien, kto po oziębnięciu stosunku zacznie od poszukania winy w sobie, nie w drugim, ten zaasekuruje się na całe życie od rozczarowań, a prawdziwy zawód łatwiej zrozumie, zatem i łatwiej przebaczy i przeboli, bo wiele zrozumieć, to jest wiele przebaczyć. – Jednotronnym i łatwym do odgadnieni jest uśmiech człowieka wrażeń, – który od nich okiełzany, idzie jedynie drogą fantazyi swojej, niebaczny nieraz na głos rozumu, dokąd mu czynem dokonanym nie wrzaśnie sumienie w głębi ducha. – Ale wolę go stokroć od uśmiechu człowieka na urząd rozumnego, w którym uncji uczucia nie znajdziesz, który praktyczność nie za środek, ale za cel w życiu poczytał, i życie na miarę, a słowa i myśli swoje na wagę urządził – ludzie tacy z szczytu swego rozumu nieraz staczają się lawiną głupstwa lub potworności, jak de Maistre, [111] kiedy dowodzi, że pewni tylko ludzie powinni się kształcić, by drugimi rządzić, a drugim na nić nauka, niech tylko umieją słuchać [112], – lub kiedy wielki teolog ogłasza, że kat jest głową widomą sprawiedliwości Bożej na ziemi [113]! Na ten raz, choćby z świętej zgrozy, będziemy zdania Woltera, że dokąd nie ujrzemy, że jedna część ludzi rodzi się z ostrogami, a druga o czterech łapach, dotąd nie przepuścimy na chwilę, by jedni drugich mieli prawo ujeżdżać. – Dziwnie ironiczne jest zjawisko, że właśnie ludzie lękający się przewrotów społecznych, sami je zwykle wywołują lub przyśpieszają, widzieliśmy to nieraz niestety! To przekleństwo przywiązane do nich jak kula do nogi dowodzi, ze rozum w nich nie jest epidemicznym, a epidemiczna prywata, która śmiejąc sąd indywidualny przeciwstawiać instynktom i rozumowi narodowemu, gotowa i katem się posłużyć, aż terroryzm w postaci antikata, przez nią wywołany, nie poda jej krwawej ręki, i razem, kolejno i krwawo, pracują nad odpychaniem dnia sprawiedliwości!. . . Okropne są te uśmiechy targowickie, których fałdy, jak echo, poruszyły się nawet za dni naszych. . . . Rzućmy zasłonę, tam gdzie była, niech ją dzierżą dzieje…. I odwróćmy gdzie indziej oczy – oto starzec weteran, co po latach wróciwszy z Sybiru, nie zastał dzieci swoich, zastał tylko prawnuka, na którego patrzy z uśmiechem wybranych, kiedy się dziecię bawi jego wyszczerbioną szablicą…. Nieśmiertelne są uśmiechy świętych ascetów Murilla, [114] mianowicie sewilski św. Feliks z dzieciątkiem Jezus na ręku, [115] a nad wszystko św. Franciszek z Asyżu pod krzyżem, [116] gdy go Zbawiciel jedną ręką, zdjętą z gwoździa, przygarnia do siebie… wyraz jego ma coś już nie z tego świata, a pokora postawiła nogę maluczkiego na głowie globu… by się do krzyża podwyższył – dla nas to największy obraz hiszpańskiej szkoły! – – – A teraz przez sporność przypomniały nam się uśmiechy główek Greuza [117] i niektórych Guercina… [118] po nich przypomniał nam się humorystyczny uśmiech Dickensa, a wreszcie uśmiech młodej, rumianej gosposi polskiej, która otoczone dziećmi, w chwili, gdy ksiądz proboszcz święci, uśmiecha się z radości, że się baby i placki udały….

Uśmiech Machiavella i Richelieu’go, nie stanie za uśmiech wyrafinowany Napoleona III jakby się z korupcji ogólnej uśmiechał – stojąc sam korupcją – Smętny obawą niewieścią, ale pełen gotowości męskiej; gdyby się w miejscu ks. Berry [119] znalazła, zdaje się uśmiech melancholiczny cesarzowej Eugenii. [120] – Nic smętniejszego, jak uśmiech dobroduszny świątobliwego starca Piusa IX, który zdaje się opłakiwać złe swego wieku, kiedy szarpie tym męczennikiem, za łotrów odpowiedzialnym, cała hydra jego otoczenia, wszystkie matactwa rządów, które tak w zbrodnię wezbrały, że wobec ludzkości i dziejów nie mają już dziś tego prawa, jakie miewa każdy zwyczajny i pogardzony zbrodniarz!... Każde prawie złe człowieka da się wytłumaczyć, żadne złe rządów wytłumaczyć się nie da, bo w nich ono jest zasadą zbiorową, sympatyczną, która społeczeństwo urządziła tak, że się złe się jak trąd chwyta człowieka. Nigdy też katolicyzm nie zrósł się tak z Polską, mianowicie z Litwą jak dziś, kiedy satrapa moskiewski wyrzekł prawdę w Watykanie, że katolicyzm a rewolucja to dziś jedno. Tak jest i będzie jedno, ale nie w takich, co by z polityki byli katolikami, tak jak ludzie bez wiary idący z procesyami Warszawy 1861 r., – choć nie wierzymy by byli tacy!....... Dziwnie spotykają się z sobą dwa młodzieńcze uśmiechy – Hamleta, kiedy Ofelii mówi o klasztorze, i Cordelii, – kiedy nie chce powiedzieć ojcu jak go kocha, ona uśmiecha się tylko anielsko, bo słowo byłoby bluźnierstwem i uczucia doczesną mogiłą, – Toć, kiedy wielka radość wstrząśnie ci duszą, objawi nowe światy, roztopi serce, że się łzami pieśni i rozkoszy rozpłynie, to zwierz ją lasom, wodom i skałom – tylko nie ludziom, bo ci ją strują, splamią, zohydzą, że ją przeklniesz sam w sobie z goryczą piołunu. . . . Toć, kiedy wielka boleść rozedrze ci serce i zatarga wnętrzami, wyspowiadaj, wypłacz ją lasom, wodom, dolinom, księżycowi, wiośnie cichej, skałom niemym – tylko nie ludziom, bo ci ja uczynią stokroć boleśniejszą, dłuższą, potworniejszą, aż się bólem zatoczysz w otchłań rozpaczy i potrzaskasz czoło na kamiennych progach doświadczenia. – – Bo na szalę twą cisną bodaj niepotrzebnego kulfona, byle była cięższa! – Nic bardziej jasnego, miłościwego, pełnego dobrej woli, jak uśmiechy wesołe, choć groźne, na starych portretach ojców naszych, tych twarzy pełnych zdrowia, zapału, wiary dziecinnej a świętej, rąk gotowych chwycić o każdej dobie za kordy, by wedle słów wieszcza: „zbawcę zbawić!” – A maja je wszystkie oblicza prawie królów i hetmanów, pań i dziewic – charakterystyką ich jest uśmiech króla Jana III –, niemniej wyraz twarzy Pułaskiego, kawalerski uśmiech księcia Józefa i anielski uśmiech Kościuszki – pełne one miłości i powagi, a zawsze te same, wybrane, boże! Czy pełne grozy marmurowej, jak na sarkofagu hetmanowej Żółkiewskiej [121], Zofii Ostrogskiej [122][123] i Montelupich [124][125], czy macierzyństwem promienne, jak Anny Jagiellonki i Jadwigi, czy jaśniejące nieziemsko, jak Barbary Radziwiłłównej, – czy gotowe na boleści, jak Maryi Leszczyńskiej i Krasińskiej, – czy braterstwem męskie, jak Chrzanowskiej, Platerównej i tylu – tylu innych!..... dumnym niech będzie człowiek, co się z Polki rodzi!... Rozdzierającym jest uśmiech, który Matejko dał Rejtanowi, uśmiech, który przewidział w przerażeniu proroczem Skarga, pojęty tak potężnie genialną myślą naszego młodego mistrza, tego komety na niebie naszej i europejskiej dzisiejszej sztuki, tego proroka przeszłości, pełnego smutku i żałoby, czasem zbyt czarnego, który bardzo boleć musiał, nim z jego ducha tyle strasznych postaci i upostaciowań wyszło przed oczy nasze, postaci, na które obecność z korzyścią dla przyszłości spoglądać winna. – –

Cała suma sumienia człowieka, chwilowo go definiująca, mieści się nieraz w uśmiechu i jego różnicy; patrzmy na przykład na uśmiech Tyberiusza, – a Waszyngtona – Napoleona III – a Lincolna – lub Palmerstona – Cavoura [126] a Bismarcka – Manciniego a Garibaldiego. – Pełnym szlachetności i część synowską wzbudzający, jest uśmiechnięty wyraz na portretach Smolki, i smętności rycerskiej pełen uśmiech Langiewicza. – Uśmiech pysznego człowieka, który się wścieka w upokorzeniu, podała nam tradycja w twarzy Kserksesa, kiedy zrozpaczony klęską i hańba swoją, pobity od garstki wolnego ludu, kazał ze złości bić morze łańcuchami za to, że się buntowało tyranowi! – Eschyles podał nam okropny uśmiech Klitemnestry, kiedy witając Agamemnona, kobierce roztacza przed jego stopami. – – Najrozmaitsze graduacje uśmiechów niewieścich, pełnych gracyi i poezji zaklął Winterhalter [127] w swoich rusałkach, kołujących nad wodami. Dreszczem przechodzą szydercze śmiechy ludzi przedrzeźniających się pysze, siedzącej na tronie gruzów, w fresku Kaulbacha, [128] wyobrażającym pomieszanie języków….

Pełne świętości są uśmiechy w obrazach trzech mistrzów, religijnego nowoczesnego malarstwa: Overbecka, [129] Corneliusza [130] i Elstera. – Pierwszego Wniebowzięcie Bogarodzicy w katedrze kolońskiej, tak pełne świętego uśmiechniętego wyrazu, że zda się, iż gleczery Mont Blanc i Jungfrau od niego mogłyby topnieć, – drugiego sąd ostateczny w Monachium, i śmierć Romea i Julii w rycinie – tam uśmiech wieczności, tu śmierci spokojnej, tam nieskończoności skończonej, tu nieskończonej skończoności wyraz zawarł się w uśmiechu. – Niemniej wyrazu mają uśmiechy czterech pór roku, dnia i świata, w wielkim fresku berlińskim jego, wykonanego według pomysłu Schinkla [131] – mianowicie twarz Apollina jest tam pełna wyrazu, jak piękność uśmiechnięta w majestacie do natury; – trzeci mistrz Elster, w swojej historyi sakramentów, nadał uśmiechowi wyraz mistyczny, świeży, równie uroczy a bardziej głęboki, jak Hübner [132] swoim świeżym Madonnom. – Okropnym jest uśmiech kłamany, przymuszony: takim Nero Pilotego [133] okłamuje siebie i rozpadający się świat prastarej Romy, – –

Nigdy nie zapomnę uśmiechu na twarzach jednej grupy Schillinga, [134] tego młodego spadkobiercy wdzięków Thorvaldsenowych, [135] a ucznia godnego Ritschla [136] i Henela. – Wyobraża ona noc pomiędzy snem a marą (Schlaf u. Traum). [137] Noc ujęła za rękę sen, pacholę cudne, śniące coś anielskiego, z makówkami w drugim ręku, a mara u boku nocy stojąca, z motylemi u ramion i skroni skrzydłami, szepcze mu obrazy snów z uśmiechem pięknem jak one – noc pogląda na nich z rozpogodzeniem jasnem. – Pod tą grupa słyszałem rozprawę trzech krytyków – uśmiechy ich, choć pobieżnie warto naszkicować dla ich charakteru, który nie miał charakteru; – pierwszy estetyk z rzemiosła, policjant piękności, zatabaczony rozprawiał o sztuce frazeologicznie a na zimno, jakby sałatę zaprawiał, a uśmiechał się jak człowiek, co się sam słucha, popisując się skarbem swej erudycyi – drugi sensualista piękności, w złem znaczeniu tego wyrazu, z cynicznem uśmiechem a rumieńcem dobrobytu na twarzy, rozprawiał i mecenasował, smakując piękności jak ostrygi – trzeci tylko z uśmiechem zadowolenia notował, co mówili dwaj pierwsi, bo temu piękność była dojną krową – i pojąłem czemu żaden prawie umysł twórczy nic dotąd nie skorzystał od krytyki – łazili oni po posągu jak owady, szkoda, że posąg nie czuł ich – taką kamienność wzgardliwą winien mieć krytykowany wobec podobnych krytyków. – – – I jeszcze przypomniał mi się uśmiech Psychy z Capuy [138], z rozbitą czaszką wygrzebanej – uśmiech tak pełen czaru i muzyki, jak obecne w sercu uczucie przyjaźni – korona uczuć – – szkoda tylko, że ostatnią kroplą na dnie kielicha przyjaźni jest trucizna, którą popielato zasępia resztę życia, – że uśmiech ten przechodzi w taki smętny, jak w licu Gulnary Scheffera, [139] a czasem tak zrozpaczony, jak na spiekłych wargach jego Franceski Rimini. [140] – Ale pojęcia przyjaźni są tak różne, – że tworzą tęczowy kalejdoskop, pełen tajemnic ducha ludzkiego. – Niewielu pojmuje ją jak Schiller i Byron, a wielu w taki sposób, że wolę dwa konie na wiejskim pastwisku, które położywszy na grzbietach swoich zwieszone głowy, tulą się razem pod biodra kurhanu, gdy wiatr słonej jesieni szamocze ich grzywami – – wolę łzy, kto remi malarz Robert na głos kobzy napełnił źrenicę swoich wołów i tę twarz wielbłąda, – która zajrzała do namiotu ojca zadżumionych!... Charakterystycznym bywa dziś epidemiczny uśmiech blagi – blag ery mają swój sposób śmiania się, wyszczerzony i bezczelny –, złożony z wyrazu małpy i kokietki – przypomina się tu mimowolnie uśmiech Falstaffa i uśmiech Papkina. – Za nim staje w myśli uśmiech milczka, co jest jak woda, rwąca brzegi cichaczem, a czekający na swego Hogartha polskiego, a wreszcie wyraz śmiejący państwa Jowialskich, od którego samo widmo melancholii musiałoby parsknąć w śmiech homeryczny. – Więcej tam delikatnego komizmu i nacechowanych wad społecznych, niż w tuzinie moralistów i kopie całej komediopisarzy i rysowników nowoczesnych. – Wielkiej tragiczności jest uśmiech, który w średnich wiekach nakrył się czapką trefnisia –, osobach: Tribuleta, Nika, Stańczyka. Velazquez zrobił straszliwy i wielki smutkiem ludzkości zbłaźnionej, portret karła, błazna księcia Alby, w Madrycie.

Fatalnym bywa czasem uśmiech, z którym nie wiedzieć, co zrobić – wygląda i mówi przez sumienie, konfuzja i głupstwo. – Cyprian Norwid oddał go z straszną prawdą w swoim rysunku lokaja spanoszonego, który nie chce poznać starej matki, i przypadłą do siebie odpycha ręką pełną pierścieni. – Takiż uśmiech mają ludzie, którzy kpią ze wszystkiego i z siebie samych – taki miewają wysokie figury po nagłem otrzymaniu dymissyi, a i niższym się taki przytrafia – jak owemu senatorowi w Dziadach, który wypadł „z łaski” – jest on obrazem wielkich Polaków, co płaszcząc się wrogom, trują się potem własnemi ekscellencyami, a kluczem szambelańskim otwierają, jak wytrychem, dzieciom swoim wrota do świątyni hańby! – – Namiętność szczególnie się przebija w uśmiechu Miraboa [141] zapienionym, – kiedy umierając jeszcze mówił swemu służącemu: „Soutiens cette tête c’est la plus forte en France.” [142] – – ale o ileż wznioślejszym jest uśmiech zemsty szlachetnej, taki, z jakim Ludwik XII, król francuski mawiał: „Le roi de France ne venge pas les injures du duc d’Orléans!” [143] – o ile straszniejszym jest uśmiech mściwości, jaki Berlioz w swoich wieczorach orkiestry dał Benvenutowi, Celliniemu i Violi [144] – i nic prawdziwszego, nikomu łatwiej czuć chęć zemsty, jak artyście – nikomu trudniej ją pohamować – nikt nie jest bezbronniejszym, – ale też dla tego Opatrzność zemstę jego tak straszną uczyniła – biada temu, kogo trafi raz zemsta bezbronnego człowieka!

Mimo całego wstrętu naszego do sztuki francuskiej, niepodobna nam nie podnieść uśmiechu pani Plessy [145] i pana Got – w sztukach nowoczesnych – mianowicie Augièra [146] – naturalność tej artystki jest taka, że po pierwszych dziesięciu minutach zapomina się, że się jest na scenie, a uśmiech jej z siłą wirtuoza umie sytuacjom nadawać najrozmaitsze i potężne znaczenia. Jeśli(co jest pewnikiem), literatura i dramat są odzwierciedleniem społeczeństwa i jego jakości moralnej – to dreszcz nas przechodzi przed tą literaturą i społeczeństwem – nawet w najmoralniejszych jej sztukach, które przypominają starego salonowca pobożnisia, z rodzajem obojczyka na szyi a przypinanymi łydkami na nogach…. Sztuki te i społeczeństwo wraz się uzupełniają – i po ojcowsku uśmiechający się nad obojgiem Napoleon III, stojący korupcją zmaterializowanego, walecznego narodu, który przeżył w jednym wieku dziesięć stuleci w przewrotach społecznych, wulkanicznych podrzutach i chwale.

Ale wróćmy jeszcze do uśmiechu sielskiego – jakże on świeży, rumiany jak brat maliny i druh dzierlatki – czy to na ustach dziewuchy krakowskiej – czy Pokucianina chłopaka – czy Hucuła barczystego – czy starego bacy z nad pięciu stawów – czy na ustach Litwinki – czy ukraińskiej rusałki – czy smutnej wieśniaczki z podgórza Karpat. – Uśmiech wiejskiej niewiasty polskiej pełen powagi i rzewności miłościwej, oddał nasz prawdziwie rodzimy artysta pan Andrzej Grabowski, [147] Krakowianin – jest w nim coś prawie świątobliwego – ewangelicznej prostoty ludowej, jakby zamyślona nad kolebką dziecięcia śpiewała: „Kto się w opiekę” – i chciała od niego odwrócić wszystkie burze żywota, a razem jest w niej to, co myślemy idealizując sobie lud polski w przyszłości, taki jakim winniśmy go zrobić przed Bogiem, narodem i sumieniem, – w którym także sielskie niewiasty błogosławiłyby na nowo do boju synów swoich, Racławickich potomków. – Uśmiech sceptyka ma swoją wybitną cechę, w której bywa zwykle coś zwierzęcego – a coś strasznego ma uśmiech zdziecinnienia, jaki czasem na ustach otwartych, trzęsących i bezzębnych spotykamy – – – – – najfatalniejszy jest uśmiech zobojętnienia na wszystko, z zwątpienia pochodzący – taki, jakim śmieje się Cenci Beatrice, w dramacie Shelleya, [148] czy na cudnym obrazie Guida, [149] – o ileż inaczej w tej chwili ostatniej pojął ją de la Roche! [150] o ileż inaczej pojął wielki Schiller swoją Maryą Stuart, – którą ożywiła na nowo pani Ristori, [151] co do mimiki największa artystka świata – jej wyraz twarzy kiedy dowiaduje się z radością dziecinną prawie, że będzie miała szczęście spowiadania się przed śmiercią, – kiedy wstaje od spowiedzi, kiedy grupuje wokoło siebie służebnice i poleca je Bogu, a idąc na rusztowanie błogosławi wrogów i ostatni uśmiech pożegnania anielsko rzuca ziemi, na której tyle cierpiała – są jedynemi w tym rodzaju sztuki – ani potężny Aldridge, [152] ani demoniczny Dawison [153] nie dopięli tej potęgi, tej prawdy życia, i nie dziw nam, że się przy niej zaćmiła gwiazda Raszeli. – Uśmiech na ustach człowieka słabego, który umie ładnie mówić, a topnieje i przepada, gdy przyjdzie działać, pojawia się często w życiu i łatwym jest do odgadnienia – uśmiech wiecznego wahania się ma na ustach nieśmiertelny Hamlet – a kiedy gra go Devrient [154] czy Wagner, [155] wedle nas, pierwszy mistrz w tej roli, uśmiech ten nie schodzi mu z ust, nawet w chwili, kiedy nad modlącym się ojczymem zbrodniarzem staje z mieczem i powiada sobie, że go teraz nie zbije, bo dusza modląca się mogłaby pójść do nieba, że go woli zabić w chwili jakiej grzesznej, by poszedł na samo dno piekieł, i z tem odchodzi – znać nawet w tym obrazie pozornej zemsty wahanie, gdzie Hamlet łudzi sam, siebie, bo go nie stać na energię zgładzenia tyrana – i dopiero w ostatniej chwili, ten człowiek, (który jest obrazem wiekuistym, jak osłabia charakter najpotężniejszy z natury despotyczne wychowanie), bije się sardenapalicznie i jak lew umiera, przekazując swój testament przyszłym pokoleniom o jaśniejszej doli…. Wyraz twarzy kobiety wiejskiej, oddaje u nas ceniona p. Aszperger, że wspomniemy tylko o roli matki Balladyny, Joanny, kobiety z gminu, a nade wszystko wieśniaczki w liście żelaznym p. Małeckiego, – – że już nie powiemy nic o jej rolach takiej potęgi, jak Deborah lub Waryatka – gdyby p. Aszperger [156] była poszła drogą Dawisona, [157] byłaby dziś szczęśliwą rywalką pani Bulioskiej i Janauszek, – ale zasługą jej będzie zawsze, że jako Polka pozostała wierną scenie ojczystej.
Oryginalnym jest jej uśmiech poprzedzający zwykle eksplikacje, jak błyskawica przed burzą, czy to w scenach małżeńskich, rodzinnych, miłosnych lub przyjacielskich, i uśmiech jasny, który je czasem kończy jak tęcza, lub gorzki, który zasępia życie. – Wart dla swej znakomitości wspomnienia i uśmiech ludzi, którzy wprzód patrzą na buty niż na człowieka, i tych, którzy zanim spytają czy cnotliwy, rozumny, jakie są rezultata jego życia, pytają czy bogaty lub kto go rodzi – i uśmiech księgarza, który w tureckim szlafroku, bierze w rękę, pełną pierścieni, pracę młodego autora, o niecałych butach i surducie błagającym dymissyi, która nie może być przyjętą – niemniej interesującym jest wyraz człeka zabobonnego, z którego śmieje się diabeł, straszący w kontuszu na pińskich błotach i straszliwa biała dama Rydzyńska. – – – Dobre są także różnolice uśmiechy zjazdów kontraktowych i jarmarcznych Wołyńskich, Podolskich i Galicyjskich – one bywały jedynym środkiem porozumienia się wspólnego – ci sami zjeżdżają się dziś w mieścinach powiatowych, co niegdyś spadali tam na sejmiki, byle czasu tego używali nie na burdy, grę, plotki, – ale na porozumienie potrzeb wspólnych – społecznych i narodowych, – bo zaiste, zda rachunek ciężki kiedyś takie li tylko bułagulskie modlenie się złotej szkapie, tam gdzie jest sposobność działania.

Kto widział uśmiech bardziej boski jak ten, z którym konali męczennicy Chrześcijaństwa, i męczennicy nasi, na uświeconym bruku Warszawy i Wilna r. 1863!?... tu wypadałoby skończyć – a jednak uśmiech to rzecz nieskończona, równie jak łza… urocza jak paralela między pączkiem róży a ustami dziewczęcia… oto uśmiech skromnej dziewczyny w chwili oświadczyn, gdy się jak w listeczki malina, kryje między krewnych, wedle słów cudnych Wasilewskiego – i w chwili, kiedy powiada: „kocham!...” i znowu uśmiech babuni miedzy grupą wnucząt: znałem pewną babunię, która z radością przeniosła się z jednej ulicy na drugą, bo mówiła, że będzie bliżej wnucząt, a wnuczęta mieszkały o 20 mil na wsi, ulica więc była tylko zbliżeniem w tym kierunku!...

Uśmiechu! dziecię radości! ty jesteś zwiastunem błękitnych chwil życia!... Wypiastowany w świecie Hellady boskim, i wiejący nad błoniami Auzonii!... [158]

Kiedy powraca wiosna, skrzydlata i śpiewna, siejąca girlandy tęcz i motyli, i z piosenką skowrończą skacząc, a po głazach zdrojów rozmarzłych, garście pereł miota, jak łzy burzy po kwiatach, ty kwitniesz na licu jej, jak kwiatów król – i jawisz się najprzód na licu dziecka, kiedy uśmiechnie się do matki raz pierwszy, i na licu matki, gdy pierwszy raz usłyszy: mamo. I dalej w życie! Patrzcie! młode pachole idzie w świat z natchnieniem w duszy – nie zna życia – wiosna w duszy i wiosna natury otaczają go… w myśli jego błękitno jak w niebie – on uśmiecha się w naturze i jemu natura, patrzy w nią miłościwie, jakby szukał jej ostatniego słowa. I spotkał okiem kształty dziewicy z uśmiechem Ewy przed grzechem, uśmiechnął się – spojrzał – już ścisnął dłoń jej – las zaszumiał głośno i zabrzmiał pieśniami, wiatr rozwiewał mu jasne włosy, a warkocze jej niósł mu do ust i zarzucał na szyję – on wiódł ją za rękę i szeptał jej strumień słów nieuczonych, ona z główką w pół pochyloną, jak maczek na zagonie, którym wiatr porusza, słów tych słucha jak rajskiej muzyki z uśmiechem zdziwienia… dłoni odcisnąć nie śmie, choć nie wie czemu… a jakaś rozkosz rozsadza im piersi – ona pochyliła główkę jak brzoza, pobladła, i znów uśmiech odsłonił perłowe ząbki, oddech jej pierś jak falę unosi – on zerwał fiołek ona wzięła go z uśmiechem – i idą dalej, już nic nie mówią – uśmiech i oczy jej rozmową – przepadają w głębi szumiącego lasu – i nikną – już znikli… jak wspomnienie!... Perłami łez geniusz sieje swe pola, a uśmiech jego spokojny i uroczysty.

I znów spojrzałem w inną stronę, i przeraził mnie przymarzły uśmiech na twarzy Almanzora!... lecz dalej jaśniał uśmiech geniuszu świadomy siebie i siły swojej, pełen harmonii Helleńskiej, i jak boski Apollo pięknością swoją tylko rozkazujący, i stamtąd poleciał na lica Parysa i Heleny i na Aspazyi korale [159], gdy siedząc na kolanach Alcybiada, dysputowała z Sokratem i … niedowierzała Platonowi… i przeleciał na twarz Sokrata spokojną, kiedy toast trucizny spełniał do przyszłych pokoleń, że od tego uśmiechu na zawsze przestał się śmiać Arystofanes… i z dali chór Faunów odderzał mu śmiechem homerycznym, a śmiech ten przeleciał wieki, odkwitł na pulchnym licu Falstaffa [160] i Tartuffe'a, [161] przemignął błyskawicą po twarzy ostrzącego nóż Shylocka i skonał skrzywieniem dzikiem na twarzy Mefistofelesa. –

Charakterystyczne są uśmiechy artystów, – kto zapomni uśmiech Rafaela, kto nie pomyśli nad uśmiechem Salwatora Rosy? [162]

Oto trzy głowy pełne wyrazu i znaczenia: Uśmiech Liszta wyraża majestat natchnienia i jego żelazną konsekwencję w każdej walce podejmowanej zwykle dla drugich, tak, że nazwalibyśmy go Galileem muzyki – boć treścią jego całej istoty jest: e pur si muove. [163] – Uśmiech Wagnera znamionujący przebolenie i dumną inteligencję świadomą siebie wśród walki, która go uczyniła Kopernikiem muzyki. – Wreszcie uśmiech Berlioza, w którym znać uczucie i smętność narzeczoną innych światów. – nazwalibyśmy go Kolumbem muzyki, bo choć nie odkrył Ameryki, to instrumentacja jego, [164] będąca tem, czem rysunek Kaulbacha, skróciła drogę do Indyi…. I przyjdzie czas, gdzie mu lichwą oddadzą sprawiedliwość. – Ale patrzcie na twarz Beethovena, który jest dla muzyki, czem św. Paweł dla dziejów Religii. – Głowa pełna majestatu boleści, twórczych mąk i chaotycznej zadumy. A jednak i on dał uśmiechowi kilka danin nieśmiertelnych, że wspomnę tylko dziewiątą symfonię, której radość ducha ogarniająca, zdaje się być proroctwem dni lepszych, dojrzalej ludzkości. – Symfonię tę jak piramidę na grób sobie wystawił mistrz i orłem przy głowie swojej posadził pieśń Schillerową – a lwem u nóg swych postawił Florestana. [165] – I jeszcze uśmiech Szopena, jak go pojął Scheffer [166] – według apokaliptyki jego tonów, boć on jest w muzyce tem, czem św. Jan w dziejach religii….

Widziałem raz słońce, kiedy po burzy wyszło z błękitów nad Muraniem [167] – i pięknością swą zaśmiało się do burzy nad mnóstwem pereł rozsypanych w dolinach; takiego wesela w naturze, i tylu piękności świateł więcej nie widziałem! I spotkałem raz uśmiech pięknej, zapłakanej kobiety – uśmiech smutny jak pieśń Ossiana, najwyższy, – bo pełen przebaczenia w cierpieniu!... piękna jak narzeczona anioła, chora i wiedząca, że żyć nie będzie, leżąc obrywała listki róży z uśmiechem ciekawości… czy prędko umrze!... i nie widziałem – i nie chciałem już widzieć żadnego uśmiechu… aż raz ujrzałem u gotyckiej furty czarnego kościoła dziecię, podające z uśmiechem jałmużnę zbolałemu starcowi…. On na widok tego kwiatka zapomniał wszystkich boleści i zawodów życia i uśmiechnął się – a ten akord uśmiechów ich, jak przeszłość z przyszłością, chwycił do arfy swej, stojący nad niemi stróż anioł i powiał z nim w błękity…. I oto pierwszy uśmiech przyjaźni, sympatya zagnieździła się w nim na całe niebo przyszłych rozkoszy… na niebo nie z tej ziemi, – przeto o nim śpiewać będziemy, – ale – nie na tej ziemi!... Oto uśmiech bohatera przebaczającego!...

I uśmiech poety na widok doścignionego ideału, ściganego całe życie, który przestaje go nęcić, skoro go dosięgnął ramieniem piorunowem… i znów powraca smętne słowo „perfectum!” i w smętności się uśmiech ten rozpłynął, aż spoczął w śmierci nieśmiertelności pełnej, po mękach Tantala!... Ten uśmiech unieśmiertelnił wielki Ritschl [168] w swoim posągu Psychy i Zefira [169], gdzie (pod dłutem mistrza boskiej Piety [170]) [171], marmur stał się powiewem….

Ale z daleka doleciał mnie dźwięk wesoły, pusty, szalony!.... pełen woni kwiatów i uśmiechów dziewic… il Bacchio!... w godowej sali, drżącej światłami, wonią i muzyką, młoda para leci wirem szalonym – lecą – snują się – jednako myślą i czują – a taniec zdaje się ich odrywać od ziemi… i z grzmotem muzyki a szałem tańcu w wielką girlandę splątane pary, kołują z uśmiechem wesela – splatają się i rozplatają jak gracye i muzy – lecą! lecą! Jak liście burzą niesione – a za kilka godzin, gdzie pójdą te uśmiechy? – zostaną – tylko nieco – inne! I ujrzałem pary szkieletów kołujących szalenie, wiejących galopem grzmotu w ciemne przestrzenie, z uśmiechem zwątpienia, którego zląkłby się cichy uśmiech cieniów Elizejskich, nad którym schyla się czasem uśmiech Seleny, drżącej nad falą Lety!... I jeden niemy siedział w gwarze tłumu i śmierć galantka przywiała – przypięła mu kokardę – i polecieli gdzieś… za błędnym ognikiem….

I znalazłem w prochu rozkruszoną maskę Satyry – miała resztki uśmiechu Horacego, ale w nieładzie swoim zdała się niedogryzkiem Jorika! I poczułem, że smutno temu, co płacze z boleści, ale smutniej temu, co z boleści się śmieje.

Uśmiech to straszny, który niesie chwila
Jak fala różę w otchłanie dymiące –
Uśmiechy inne rozweselające,
Które się śmieją milcząco i dumnie

Lecz są jak rana ukryta rozumnie,
Jak trupia głowa na skrzydłach motyla,
Jak złoto na trumnie,
Lecz nad łzy wszystkie i gorzkie rozpacze,
Ten niemy uśmiech najokropniej – płacze!...

I odrzekł mi z daleka chór obłąkanych chichoczący głosem satyr i wieńczony kwiatami komedyi, i uśmiech płaczący na licach poetów, i urągający życiu spokojnym wyrazem Melpomeny…

I znowu w dali ujrzałem pary wiejące chmurami duchów, przy muzyce piorunów, ale już z uśmiechem jasnym – duchy ludzkości w świat wiecznego wesela… i zawołałem: „Uśmiechu! Ty jesteś symbolem dobra na ziemi!”


Przypisy

  1.   "Freude, schöner Götterfunken, Tochter aus Elisium"; są to pierwsze dwa wersy An die Freude, czyli Ody do radości Schillera - patrz artykuł w Wikipedii.
  2. Drezno.
  3.   Patrz artykuł Grosz czynszowy (obraz Tycjana) w Wikipedii.
  4. Paryż.
  5.   Patrz artykuł Ary Scheffer w Wikipedii; co do obrazu, to być może chodzi o Kuszenie Chrystusa..
  6.   Patrz artykuł Diego Velázquez w Wikipedii.
  7. Wiedeń.
  8.   Patrz artykuł Antonio Allegri da Correggio w Wikipedii.
  9. Drezno.
  10.   Patrz o obrazie o oryginalnym, tj. włoskim tytule "La Notte",artykuł Adoracja Dzieciątka (obraz Correggia) w Wikipedii.
  11. Paryż.
  12. Drezno.
  13.   Patrz artykuł Bartolomé Esteban Pérez Murillo w Wikipedii.
  14. Idem.
  15.   Patrz artykuł Pietro Perugino.
  16. Wiedeń.
  17.   Patrz artykuł Paolo Veronese w Wikipedii.
  18. Bologna.
  19. Sztych.
  20. Drezno.
  21. Paryż.
  22.   Patrz artykuł Carlo Dolci w Wikipedii.
  23. Berlin.
  24.   Domminikina, to spolszczenie od Domenichino, pseudonimu Domenico Zamieri'ego, patrz artykuł o Domenico Zampierim w Wikipedii.
  25. Paryż.
  26. Paryż.
  27.   Bardzo możliwe, ze chodzi o Nicolasa Poussina, patrz artykuł Nicolas Poussin w Wikipedii.
  28. Paryż.
  29.   Patrz artykuł Alfonso Cano w wikipedii.
  30. Berlin.
  31.   Patrz artykuł William Hogarth w Wikipedii.
  32.   Patrz artykuł Hans Holbein (młodszy) w Wikipedii.
  33. Madryt.
  34. Obie w Berlinie.
  35. Gobelin w Dreźnie.
  36. Londyn.
  37.   William Hogarth Jajko Kolumba w Wikimedia Commons.
  38.   Julien Offray de La Mettrie - patrz artykuł w Wikipedii.
  39.   Rachel Félix - patrz artykuł w Wikipedii.
  40.   Adelaide Ristori - patrz artykuł w Wikipedii.
  41.   Bogumił Dawison - patrz artykuł w angielskiej Wikipedii.
  42.    Ponieważ autor nie wymienia portretu ani autora, zerknijmy do Wikimedia Commons.
  43.   Ponieważ autor nie wymienia obrazu ani artysty, zerknijmy do Wikimedia Commons.
  44. Ze sztychu.
  45.   Kopia obrazu Paula Delaroche Maria Antonina przed trybunałem rewolucyjnym autorstwa Alphonse François w Wikimedia Commons.
  46. Portret [w]spółczesny z pałacu księżnej Berry w Wenecyi.
  47.   Franciszka d'Aubigné, Markiza de Maintenon - patrz artykuł w Wikipedii, inny jej portret niż w tym artykule w angielskiej Wikipedii.
  48.   Marie-Madeleine Pioche de la Vergne, hrabina de La Fayette, zw. Madame de La Fayette - patrz artykuł w Wikipedii.
  49.   Maria Leszczyńska, córka króla Polski, zwana była we Francji dobra królową, ze względu na zaangażowanie się w dobroczynność, stąd też zapewne wzmianka autora o "pszczole miodnej francuskiego dworu". Co do uśmiechu, to przedstawił go Jean-Marc Nattier w portrecie Marie Leszczyńska, królowa Francji, czytająca Biblię w Wikipedii.
  50. Charlotte Corday - patrz artykuł w Wikipedii.
  51.   Marii Ludwik okazało się być co niemiara, ale możliwe, że autorowi chodzi o Marię Ludwikę Burbon - patrz artykuł w Wikipedii, która może istotnie uśmiech na portretach ma nieciekawy, ale przy tej ilości dzieci, wynikać to mogło z rozkojarzenia połogowo-macieżyńskiego, a nie "zgłupienia rasy".
  52.   Laure Junot, księżna Abrantès - patrz artykuły we francuskiej i angielskiej wersji Wikipedii.
  53.   Juliette Récamier - patrz artykuły we francuskiej i angielskiej Wikipedii oraz na temat jej portretu w polskiej.
  54.   Germaine de Staël - patrz artykuł w Wikipedii.
  55. W listach.
  56.   Lélia powieść George sand z r. 1833, zmieniona w r. 1839 - patrz oryginał francuski w archive.org..
  57.   Bohater powieści George Sand pt. Spiridion z r. 1839 - patrz oryginał francuski w archive.org..
  58.   Bohaterka powieści George Sand pt. Lucrezia Floriani z r. 1846, - patrz oryginał francuski w archive.org..
  59. Mr. Sylvestre.
  60.    Sorède - postać z powieści George Sand pt. Monsieur Sylvestre z r. 1865, - patrz oryginał francuski w archive.org..
  61. Confession d'une jeune fille.
  62.   La Confession d'une jeune fille, (tzn. Wyznanie młodej dziewczyny), powieść George Sand z r. 1864 - patrz t. 1 i t. 2 w oryginale francuskim w archive.org.
  63. Lelia.
  64. Mosaistes.
  65.   Bartolomeo Bozza postać z powieści George Sand Les maîtres mosaïstes z r. 1838 - patrz oryginał francuski w archive.org.
  66.   Teverino, powieść George Sand z roku 1845 - patrz oryginał francuski w archive.org.
  67. Sonneurs.
  68.   Les Maîtres sonneurs, powieść George Sand z r. 1853 - patrz oryginał francuski w archive.org..
  69. Consuelo.
  70.   Consuelo, powieść George Sand z r. 1842 - patrz t. 1, t. 2 i t. 3 w archive.org.
  71.   Lucienne de Valangis, bohaterka La Confession d'une jeune fille, powieści George Sand z r. 1864, - patrz t. 1 i t. 2 w oryginale francuskim w archive.org.
  72.   Z powieści George Sand Valvèdre z r. 1861 - patrz oryginał francuski w archive.org..
  73.   Inez de Castro - patrz artykuł w Wikipedii. Autorowi chodzi z pewnością o ekshumację, koronację i osadzenie na tronie jej szczątków przez męża i króla Portugalii Piotra I Sprawiedliwego z nakazem oddania im hołdu należnego królowej, którego za życia dostąpić nie mogła.
  74.   Harold, czy jak chce autor Charold, to bohater poematu Byrona Wędrówki Childe Harolda patrz artykuł w Wikipedii i 2 wersje poematu w oryginale angielskim, w tamtejszych Wikisource.
  75. Hugo, Miserables.
  76.    Jean Valjean i Fanitna to bohaterowie Nędzników - patrz artykuł w Wikipedii.
  77.   Désirée Artôt - patrz artykuł w angielskiej wersji Wikipedii.
  78.   Gioia - po włosku: radość.
  79. Jacques Fromental Halévy - patrz artykuł w Wikipedii.
  80.   Zapewne autorowi chodzi o Alonso Sánchez'a Coello - patrz artykuł w Wikipedii.
  81.   Chodzi o Antoniego Malczewskiego i jego powieść Maria, tu z odesłaniem do wolnelektury.pl.
  82. Paryż.
  83.   Obraz Tycjana Franciszek I w Wikipedii.
  84. Cytowane ze sztychu.
  85.   Obraz H. Holbeina młodszego Henryk VIII w Wikipedii a właściwie jeden z portretów Henryka VIII tego autora, kopia innego tamże.
  86. Ze sztychu.
  87.   Być może chodzi autorowie o oblicza kobiet na obrazie Paula Delaroche Kardynał Mazarin umiera na Wikimedia Commons czy Ostatnia choroba kardynała Mazarina.
  88. Berlin, zbiór Raczyńskich.
  89.   Obraz Paula Delaroche Pielgrzymi w Rzymie z roku 1842 obecnie dalej w Muzeum Narodowym w Poznaniu.
  90. Monachium.
  91.   Rzeźba B. Thorvaldsena Adonis w Wikimedia Commons.
  92. Lonore
  93. Drezno, odlew.
  94. Wiedeń.
  95.   Giovanni Battista Tiepolo - patrz artykuł w Wikipedii.
  96.   Obraz Tiepola Św. Katarzyna ze Sieny w Wikimedia Commons.
  97. Drezno.
  98.   Francesco Solimena - patrz artykuł w Wikipedii.
  99. Idem.
  100.   Antonio Allegri da Correggio - patrz artykuł w Wikipedii.
  101.   Obraz Correggia Madonna z Dzieciątkiem i św. Sebastianem w Wikipaintings.
  102. Berlin.
  103.   O obrazie Correggia Jowisz i Io - patrz artykuł w Wikipedii.
  104.   Alfred Rethel - patrz artykuły w niemieckiej i angielskiej wersji Wikipedii.
  105.   Rycina Alfreda Rethela Der Tod als Freund <Śmierć jako przyjaciel> w Wikimedia Commons.
  106. Jedyny, prócz Rafaela, którego boskim (divino) zwano. – – –
  107.   Luis de Morales, zw. Il Divino - patrz artykuł w Wikipedii.
  108.   Obraz Bartolome Esteban Murillo Wizja św. Antoniego z Padwy w Wikipaintings.
  109.   Deziluzja - brak lub pozbawienie złudzeń, rozczarowanie.
  110.   Deziluzacja - Pozbawianie złudzeń, rozczarowywanie.
  111.   Joseph de Maistre - patrz artykuł w Wikipedii.
  112. Lèttres et opuscules. [Tzn. „Listy i dziełka.”]
  113. Soirés de St. Perersbuorg. [? Wieczory Sankt Petersburskie. (?)]
  114.   Bartolomé Esteban Murillo - patrz artykuł w Wikipedii.
  115.   Obraz Murilla Saint Félix de Cantalicio w WikiGallery.org.
  116.   Obraz Święty Franciszek obejmujący Chrystusa na Krzyżu - patrz artykuł w Wikipedii.
  117.   Jean-Baptiste Greuze - patrz artykuł w Wikipedii.
  118.   Guercino, pseudonim który posługiwał się Giovanni Francesco Barbieri - patrz artykuł w Wikipedii.
  119.   Małgorzata de Valois, księżna Berry - patrz artykuł w Wikipedii.
  120.   Cesarzowej Eugenii, żony cesarza Napoleona III - patrz artykuł w Wikipedii.
  121. Żółkiew.
  122. Tarnów.
  123.   Zofia z Tarnowskich Ostrogska - patrz artykuł w Wikipedii - nagrobki z katedry w Tarnowie, można zobaczyć m.in. na stronie: [1].
  124. Kraków
  125.   Nagrobek Montelupich w Krakowie - patrz artykuł w Wikipedii.
  126.   Camillo Cavour vel Camillo Benso di Cavour - premier Królestwa Sardynii, a potem zjednoczonych Włoch, patrz artykuł w Wikipedii.
  127.   Franz Xaver Winterhalter - patrz artykuł w Wikipedii.
  128.   Wilhelm von Kaulbach - patrz artykuł w Wikipedii.
  129.   Johann Friedrich Overbeck - patrz artykuł w Wikipedii.
  130.   Peter von Cornelius - patrz artykuł w Wikipedii.
  131.   Karl Friedrich Schinkel - patrz artykuł w Wikipedii.
  132.   Julius Hübner - patrz artykuł w Wikipedii.
  133.   Carl Theodor von Piloty - patrz artykuł w Wikipedii; i jego obraz Neron przygląda się pożarowi Rzymu w Wikimedia Commons.
  134.   Johannes Schilling - rzeźbiarz niemiecki - patrz artykuły w niemieckiej i angielskiej wersji Wikipedii.
  135.   Bertel Thorvaldsen - patrz artykuł w Wikipedii.
  136.   Ernst Rietschel, albo Ernst Friedrich August Rietschel - rzeźbiarz niemiecki - patrz artykuły w niemieckiej i angielskiej wersji Wikipedii.
  137.    Być może chodzi o rzeźbę Nacht wykonaną w piaskowcu - patrz Nacht w Wikimedia Commons.
  138.   Reprodukcja rzeźby Psyche z Capui na Wikimedia Commons.
  139.   Zapewne pędzla Ary Scheffera.
  140.    Guido I da Polenta prowadzący wojnę z rodziną Malatesta chciał utrwalić pokój związkiem małżeńskim swej córki Franceski, z Giovannim Malatestą, synem i spadkobiercą Malatesty da Verucchio, pana Rimini. Giovanni był odważny ale zdeformowany. Guido wiedział, że Francesca odmówi Giovanniemu, więc ślub wzięła z pełnomocnikiem, przystojnym bratem Giovanniego, Paolo Malatesta. Francesca zakochała się w Paolo i była nieświadoma oszustwa aż do rana dniu ślubu, kiedy zostali zaskoczeni i zamordowani przez Giovanniego. Tyle legenda opisywana w poezji, operach i malarstwie; jednakże zarówno Francesca jak i żonaty Paolo mieli własne dzieci. Obraz Ary Scheffera Cienie Franceski z Rimini i Paola Malatesty ukazują się Dantemu i Wergiliuszowi na Wikimedia Commons i artykuł o nim w Wikipedii.
  141.   Honoré Gabriel Riqueti de Mirabeau - patrz artykuł w Wikipedii.
  142.   Soutiens cette tête c’est la plus forte en France. - Wesprzyj tę głowę najwyższą we Francji.
  143.   Le roi de France ne venge pas les injures du duc d’Orléans! - Król Francji nie pomści zniewagi księcia Orleanu!
  144. Soirrés d’orchestre. [Tzn. Wieczory orkiestrowe, autor przetłumaczył ten wieczór: „Nowela przeszłości. 1555. – Pierwsza Opera.”, lwowski Ruch Literacki, nr 3 z 15 I 1876.]
  145.   Jeanne Sylvanie Arnould-Plessy - patrz artykuł w angielskiej wersji Wikipedii.
  146.   Guillaume Victor Émile Augier, znany jako Guillaume lub Émile Augier - patrz artykuł w angielskiej wersji Wikipedii.
  147.   Andrzej Grabowski (malarz) - patrz artykuł w Wikipedii.
  148.   Patrz dramat Percy Bysshe Shelleya The Cenci po angielsku i artykuł o nim w angielskiej wersji Wikipedii.
  149.    Obraz Beatrice Cenci jest przypisywany Gido Reni'emu - patrz artykuł o obrazie w angielskiej Wikipedii i o Guido Reni'm w polskiej.
  150.   Hippolyte De La Roche, albo inaczej Hippolyte Delaroche, znany powszechnie jako Paul Delaroche - patrz artykuł w Wikipedii.
  151.   Adelaide Ristori - patrz artykuł w Wikipedii.
  152.   Prawdopodobnie autorowi chodzi o zmarłego w Łodzi aktora imieniem Ira Aldridge - patrz artykuł w Wikipedii.
  153.   Bogumił Dawison - aktor pochodzenia żydowskiego, urodzony w Warszawie, grający najpierw we Lwowie, potem w Hamburgu, Wiedniu i na ostatek w Dreźnie i tam zmarły, znany zwłaszcza z ról szekspirowskich, grał w języku niemieckim, stąd za takiego też jest uważany aktora - patrz artykuły w niemieckiej i angielskiej wersji Wikipedii.
  154.   Devrient - ba, ale który, bo była to liczna rodzina aktorsko-teatralno-operowa, patrz artykuły w niemieckiej i angielskiej wersji Wikipedii. Być może Gustaw Emil Devrient, ze względu na jego repertuar, zwłaszcza rolę Hamleta; patrz artykuły w niemieckiej i angielskiej wersji Wikipedii.
  155.   Joseph Wagner - ur. w r. 1818 albo 1819, zm. 1870, austriacki aktor; - patrz zdjęcie w roli Hamleta w Wikimedia Commons
  156.   Aszperger - nazwisko wielu aktorek polskich, m.in. Kazimiery (1818-1852) i Anieli z Kamińskich (1815-1902) o którą autorowi zapewne chodzi, znanej z ról Ofelii w „Hamlecie” W. Shakespeare’a, tytułowej w „Marii Stuart” J. Słowackiego i Anieli w „Ślubach Panieńskich” Aleksandra Fredry. Aniela z Kamińskich Aszpergerowa - patrz artykuł w Wikipedii.
  157.   Bogumił Dawison - aktor wywodzący się z rodziny żydowskiej mieszkającej w Warszawie, pierwsze kroki aktorskie stawiał we Lwowie, następnie grał w Hamburgu, Wiedniu i Dreźnie, tam też zmarł, stąd uważany za aktora niemieckiego. Wsławił się zwłaszcza grą w dramatach szekspirowskich; patrz artykuł w niemieckiej i angielskiej wersji Wikipedii.
  158.   Auzonia - dawna, poetycka nazwa Włoch, choć istnieje tam też miejscowość Ausonia w regionie Lacjum.
  159.   Aspazja - patrz artykuł w Wikipedii.
  160.   Falstaff - postać ze sztuk Williama Shakespeare'a, do której później odwoływali się i inni artyści - patrz artykuł w Wikipedii.
  161.   Tartuffe, albo Świetoszek, bohater komedii Moliera Tartuffe ou l'Imposteur - patrz artykuł w Wikipedii.
  162.   Salvator Rosa - patrz artykuł w Wikipedii.
  163.   E pur si muove. - A jednak się kręci. Patrz artykuł w Wikipedii.
  164.   Hector Berlioz - patrz artykuł w Wikipedii; napisał także Grand traité d'instrumentation et d'orchestration modernes, zwany też w skrócie Traité d'Instrumentation w r. 1843, (egzemplarz z kolekcji Boston Public Library dostępny online), który to traktat później przetłumaczył na polski Władysław Tarnowski.
  165.   Florestan to bohater opery Ludwiga van Beethovena Fidelio - patrz artykuł w Wikipedii.
  166.   Ary Scheffer Portret Chopina w Wikipedii.
  167. Murań, góra w Tatrach.
  168.   Ernst Rietschel - patrz artykuł w niemieckiej wersji Wikipedii.
  169. Paryż.
  170. Drezno, odlew.
  171.   Ernst Rietschel Pieta z roku 1851, udostepniona przez [2].


 
Tekst lub tłumaczenie polskie jest własnością publiczną (public domain), ponieważ prawa autorskie do niego wygasły (expired copyright).