.Weasley.
Rozdział pierwszy
Trójka przyjaciół - Harry, Ron i Hermiona mają za sobą ciężkie egzaminy. Piąta klasa w Hogwarcie nie jest łatwa. Nauczyciele wymagają coraz więcej, a nauki jest tyle, że nie ma czasu na przyjemności. Uczniowie piątej klasy zdają w tym roku SUM-y, czyli Standardowe Umiejętności Magiczne. Dzisiaj zdawano SUMY-y z Historii Magii.
- Jak wam poszło? - spytała Hermiona. - Mi cudownie.
- Jak zwykle się przechwala - szepnął do Harry'ego Ron.
Harry wzruszył ramionami i odpowiedział:
- Fatalnie. Przecież w połowie zasnąłem.
Między przyjaciółmi wisiała krępująca cisza, którą przerwał Ron.
- Chodźmy na błonia! - powiedział i nie czekając na odpowiedź pociągnął Harry'ego i Hermionę za sobą.
Gdy doszli na miejsce, położyli się na miękkiej trawie. Ron zamknął oczy, Hermiona wyciągnęła z torby książkę i zatonęła w lekturze. Natomiast Potter wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał, lub coś sobie przypominał. Po chwili dotknął blizny i zmrużył oczy. Nikt tego nie zauważył. Zaczął krzyczeć, przeraźliwie.
- Harry! - krzyknęli jednocześnie Ron i Hermiona.
Słychać słowa wypowiedziane charakterystycznym głosem, głosem Voldemorta...
Haaarry Pottttter...
Harry Potter budzi się w skrzydle szpitalnym. Na jego szafce nocnej leżą słodycze. Niektóre są rozpakowane. Chłopak sięga po okulary, strącając przy tym pudełko po czekoladowych żabach.
- Obudził się! - powiedziała Hermiona. - Ron, Harry się obudził!
- W końcu - wymamrotał Weasley.
Do skrzydła szpitalnego wszedł niejaki Albus Dumbledore. W rękach niósł pudełeczko z dropsami miętowymi.
- Ta dwójka - tu wskazał na Rona i Hermionę - Czuwała nad tobą przez te godziny, kiedy leżałeś tu nieprzytomny.
- Jak długo? - spytał Harry. - I co ja tu robię?
Jego przyjaciele zastanawiali się jak mu powiedzieć. Tego zadania podołał Ron.
- Około trzech godzin - powiedział. - Zacząłeś się wydzierać i coś tam gadać.
- I dotykałeś blizny - wtrąciła Hermiona. - Dlatego jesteś tutaj.
Harry pokręcił głową z niedowierzaniem. Machnął ręką i zamknął oczy. Minęły dwie godziny. Do Harry'ego podszedł Dumbledore.
- Harry - powiedział. - Musimy porozmawiać o tym całym incydencie.
- Profesorze - odpowiedział Potter. - Nie wiem co się wydarzyło, nic nie pamiętam i nie chcę o tym na razie rozmawiać. Przepraszam, jeśli pana zawiodłem.
Dyrektor zastanawiał się co odpowiedzieć. Było jasne, że nie ma pojęcia, w jakim stanie jest Harry. Nie rozumiał tego.
- Nie zawiodłeś mnie - odpowiedział po chwili. - Aczkolwiek nic sobie nie przypominasz? O czym krzyczałeś, albo dlaczego to robiłeś?
- Nie, Dumbledore - wskazał na drzwi. - Muszę odpocząć, a tu raczej nie mogę tego zrobić. Poza tym jestem zdrowy, powinienem wrócić do Dormitorium Gryffindoru.
Po tych słowach wstał z łóżka i wyszedł, pozostawiając Albusa Dumbledore'a sam na sam ze swoimi myślami.
***
Rozdział drugi
Perspektywa Harry'ego - jego wspomnienie
- Harry, Harry, obudź się! - krzyknął Ron - Prezenty!
Byłem bardzo zdziwiony. Uznałem to za czystą pomyłkę.
- Prezenty? - odpowiedziałem. - Dla mnie?
- No chodź! - powiedział. - Są na dole.
Ronald przebrał się w swój sweter z literą "R".
- Moja mama uszyła ci taki sam. - powiedział z zakłopotaną miną - Przynajmniej udawaj, że ci się podoba.
Pierwszy raz dostałem prezenty. To bardzo przyjemne uczucie, które doznałem po raz pierwszy.
- Twoja mama jest prawdziwą artystką. - odpowiedziałem po chwili - To bardzo miłe z jej strony.
Mój przyjaciel wzruszył ramionami, a ja zabrałem się do odpakowywania kolejnych prezentów. Następną rzeczą był płaszcz. Tak mi się przynajmniej wydawało. Przypięty był do niego list - bardzo tajemniczy list.
Nałożyłem płaszcz na siebie i czekałem, co powie na to Ron.
- Harry! - odparł wyraźnie zdumiony. - To peleryna niewidka!
- Peleryna niewidka? - spytałem, na co Ron kiwnął głową. - Jestem niewidzialny!
***
Rozdział trzeci
- Levicorpus! - krzyknął Harry, budząc przy tym połowę dormitorium oraz swój cel - Rona.
- Harry! - krzyknął Neville. - Co ty z... z... zro... biłeś?
Zakłopotany Harry nie wiedział co odpowiedzieć. Pobladł na twarzy i zaczął przerzucać szybko kolejne strony książki.
- Już wiem! - powiedział. - Liberacorpus!
Nastała krępująca cisza, nikt nie wiedział, co powiedzieć.
- Co to było? - powiedział po chwil Ron. - I dlaczego to?
- Ja nie - odpowiedział. - Ja nie wiem. Nie mam pojęcia do czego służy to zaklęcie.
Ron zeskoczył z łóżka, zaśmiał się pod nosem i powiedział:
- A podsumowując. Widzę, że od dziś jestem twoim królikiem doświadczalnym. Ciekawe, co na to Fred i George.
Harry wzruszył ramionami. Zeszli na śniadanie również w towarzystwie Hermiony Granger. Pogrążeni w myślach.
***
Ci, którzy nas kochają, tak naprawdę nigdy nas nie opuszczają.